News will be here

Cuda za przyczyną Matki Bożej Boreckiej

W 1619 roku ksiądz Andrzej z Bnina Opaliński, biskup poznański, wyznaczył komisję, której zadaniem było zbadać cuda Matki Boskiej Zdzieżewskiej. Do komisji tej należeli: Kasper Stanisław Happ, archidiakon śremski i sufragan poznański, Stanisław Kochański, dziekan krobski i proboszcz z Pępowa, Stanisław Śremski, dziekan nowomiejski i proboszcz wilkowyjski, Stanisław Staszewski, prokulista i sekretarz konsystorski. Komisja rozpoczęła pracę 6 maja, powołując na świadków wiarygodnych parafian. Wśród nich byli między innymi: burmistrz Łukasz Sajdaczek, kowal Kasper Jan Remka, szklarz Urban Błażej Semmelchen.

O popularności i wielkości słynącego łaskami wizerunku Matki Bożej na Zdzieżu świadczy także fakt napisania książek o cudach zdziałanych przez Jej wstawiennictwo. Cuda i łaski spisał m.in. sekretarz królewski Maciej Kazimierz Treter, które wydał w Krakowie w 1647 r. Później w 1682 roku Treter wydał napisaną w języku łacińskim książkę zatytułowaną „Magnalia Deiparae ad Imaginem zdzieszowiensem penes oppidum Borek celeberrimam diocesis poznaniesis gratis et miraculis”, w której opisał cuda zdziałane za przyczyną Matki Boskiej Pocieszenia na Zdzieżu. W 1683 r. książkę tę przetłumaczono na język polski („Cudotworne dzieła Przenayswiętszey Bogarodzice Panny przy obrazie Iey zdzieszewskim przed Borkiem w dioecesiey poznanskiey prawie niezliczonymi cudami i łaskami jaśniejące”).

O ilości doznanych łask przed obliczem Pani Boreckiej świadczą również liczne wota znajdujące się w Prezbiterium.

Poniżej przedstawiamy kilka cudów opisanych przez Tretera w pierwszej książce z 1647 r.:

Alina Kopina z Koszkowa mając 23 lata utraciła wzrok. Ofiarowana w 1603 r. Matce Bożej odzyskała wzrok na nowo.

W 1611 r. Jakub mając bezwładne nogi, ofiarowany Maryi – wyzdrowiał.

1612 r. – dziecko Piotra Bnińskiego, dziedzica Zalesia zapadło na ciężką chorobę – już nie jadło ani nie piło. Gdy zostało „obiecane” Pannie Zdzieżewskiej zaraz Pan Bóg je uzdrowił.

1613 r. – Anna Olichówna z Piotrkowic, dwa lata nie mogła mówić, usłyszawszy o tym miejscu świętym, ślubem się zobowiązała, że je nawiedzi gdy Pan Bóg jej mowę przywróci. Pan Bóg ją zatem pocieszył i mowę jej przywrócił.

1614 r. – Anna z Korytnicy, która od młodych lat była niewidomą, mając ponad 50 lat, gdy wchodziła do kościoła Najświętszej Panny na Zdzieszu, zobaczyła najpierw okna, a potem obraz Matki Bożej. Do domu wróciła uzdrowiona (…)

Ksiądz Biskup Happ zebrał wiele łask i cudów zeznanych pod przysięgą. Wśród nich są i te uwiecznione na dużych obrazach olejnych umieszczonych w północnej kruchcie kościoła zdzieskiego, a opisane m.in. w książce ks. Aleksandra Brandowskiego „Historia Kościołów zdzieskich”:

Obraz 1 – pielgrzymka dziękczynna

„… W uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego 1604 r. gdy nieszpory się skończyły, niebo nad Borkiem zasnuło się czarnymi chmurami, co chwila jaskrawo rozjaśnionymi błyskawicami, jakiej przeraźliwy wtórował grzmot, połączony z gwałtownym wichrem, rozrywającym dachy na domach, a nawet wywracającym stodoły, budynki. Grom, który wypadał z chmur i w parę przedmiotów ugodził ku końcowi burzy śmiertelnie poranił Wojciech Sajdaka, burmistrza boreckiego.

Na zasiniałym ciele, jakie mocno trąciło siarką, wyraźne były ślady opalenia. Dowiedziawszy się, co się stało, sąsiedztwo zbiegło się i z żalem otoczyło dom porażonego, którego złożono w izbie na łóżku. Nie można w nim było dostrzec żadnego znaku życia, a na jego ciele obnażonym, był ślad widoczny, że piorun wpadł przez usta i gardło do piersi i poranił brzuch i nogi, rozerwawszy ubiór i obuwie. Wtedy tem gwałtowniejsze powstało narzekanie na grom śmiertelny, który w taką uroczystość kirem nagle okrył familię burmistrza.

Gdy już dłużej aniżeli przez godzinę nad ciałem roztaczano płonne żale, ksiądz F. Durewicz nadszedł, a widząc, że łzy daremnie płyną, gorąco pomodlił się o pomoc w tym nieszczęściu do Matki Boskiej, do jakiej nadzwyczajnym pałał nabożeństwem. Wezwał też obecnych, aby wspólnie z nim ofiarowali porażonego do przemożnego obrazu zdzieskiego, który zdoła burmistrzowi przywrócić żywot.

Gdy przytomni nabożnie upadli na kolana, Matce Boskiej polecając ziemski żywot tego, którego prawica Boża zabrała z tego świata, niedługo potem porażony cicho wymówił po trzykroć imię Jezus. Rozrzewnieni tym świętym hasłem obecni, zaczęli jeszcze serdeczniej modlić się: wtenczas porażony zupełnie odzyskał dar nowy i zwolna powstał, już głośno wołając: „Cudowna Marya, dopomóż mi”.

Należytą powołując się wdzięcznością za tak wielkie dobrodziejstwo, w tydzień potem, jak grom w niego uderzył, w towarzystwie duchowieństwa, burmistrz w uroczystej procesji udał się do kościoła zdzieskiego z jarzącą świecą w ręku. Z ludzi świeckich towarzyszyli W. Sajdakowi: wójt, ławnicy, radcy, rozmaici mieszczanie i w ogóle parafianie boreccy, którzy tłumnie zgromadzili się na uwielbienie Matki Boskiej. Potem burmistrz kazał swoją dziwną przygodę wystawić na obrazie, który ku wiecznej pamięci zawiesił w kościele zdzieskim.

Około roku 1706 jakiś lichy kopista przemalował pierwotny, bardzo nadwyrężony obraz (który został z domu Bożego wyniesiony), i na nowym obrazie trzeci z rzędu drewniany kościół zastąpił teraźniejszym kościołem murowanym, lubo ten 1604 jeszcze nie istniał…”

Obraz 2 – spowiedź K. Maleji

„… Gospodarz z Łękoszyna pod miastem Brudzewem, Kasper Maleja, w niedzielę Trójcy Przenajświętszej 1617 r., przybył do kościoła zdzieskiego, wyspowiadał się i przystąpił do stołu Pańskiego: potem w Borku wstąpił do podrzędnej oberży Łukasza Sajdaczka: tam, wydobywszy nóż, nie wiadomo z jakiego powodu tak sobie poderżnął gardło, że szyja w tył zwieszona, zaledwie na kawałku trzymała się skóry, której ten nieszczęśliwy człowiek już nie zdołał przerżnąć.

Gdy jego ciało zostało z oberży na Rynek wyniesione, służba magistracka wzięła je na półwozie, zaprzężone jednym koniem i prowadziła je przez ulicę Jeżewską na plac, gdzie szubienica stała, aby tam do grobu złożyć ciało nieboszczyka. Lecz na środku wymienionej ulicy jakaś wspaniała, a nieznajoma niewiasta zastąpiła drogę półwoziu naprzeciwko domu Jana Ramki, rozkazując pachołkom magistrackim, aby z trupem udali się na Ratusz. Służba, dziwną przejęta czcią dla zagadkowej niewiasty, spełniała jej rozkaz i złożyła trupa na podworcu więzienia miejskiego, gdzie mu ręcznikiem związała gardło.

Wtedy K. Maleja przemówił i prosił o księdza, a gdy ten przybył, z wielką skruchą przed nim odprawił spowiedź św. Później do niego przyszedł o zmroku F. Durewicz, przed którym po raz drugi ze szczerym żalem się wyspowiadał, a pokrzepiony jego uroczystymi słowami, spokojnie czekał na śmierć.

Dopiero następnego dnia, tj. w poniedziałek, K. Maleja skonał z łaski Matki Boskiej, która mu poprzednio przywróciła żywot, nie chcąc, aby ten marnie zginął. Kto bowiem odwiedził kościół przez Nią uwielbiony i uczcił Ją w cudownym obrazie – dla tego; (na łaskę) tak długo utrzymywała go na rozdrożu między śmiercią a życiem, aż serdeczną pokutą oczyścił się z grzechu śmiertelnego, jakiego na sobie się dopuścił.

K. Maleja pochowany został w Borku na cmentarzu około byłego kościoła szpitalnego.

Jakiś nieudolny malarz, niewiadomy z nazwiska, upamiętnił ten cud na obrazie(…)”

Obraz 3 – pielgrzymka dziękczynna

„… Regina, siostra Wawrzyńca, kuśnierza kórnickiego, ze swoją bratanką Małgorzatą, liczącą 3 lata, pojechała 1621 roku do młyna po mąkę. Woźnica, który niezręcznie kierował parą koni, na moście tak nieszczęśliwie wywrócił wóz, że Małgorzata i Regina wpadły we wodę. Bystry prąd pochłonął dziewczę i zaraz pogrążył je we falach, a gwałtowny wir mimo oporu porwał ciotkę pod koło młyńskie, które jej złamało szyję, piersi i plecy i dopiero wtedy na niej się zatrzymało. Dziwiąc się, że koło stanęło, młynarz wyszedł, aby się przekonać, jakim sposobem to się stało i pod kołem zobaczył niewiastę, a na falach dziewczę wodą zalane i już na powierzchnię wyrzucone. Wydobywszy dziewczę z wody, złożył je w młynie, ale sam nie mógł ciotki spod koła wyciągnąć i z tego powodu poszedł wyszukać sobie pomocników do tego. Sprowadziwszy 5 tykowych, z nimi podniósł koło i wywlekł połamaną niewiastę, którą także w młynie złożył obok jej bratanki. Gdy zbiegło się sąsiedztwo, jakże serdecznie ubolewało nad tak nagłą, a okrutną klęską, niektóre nabożne niewiasty z natchnienia Bożego postanowiły nieszczęśliwe ofiary polecić Matce Boskiej Boreckiej, do której szczególniejszą tchnęły ufnością.

Zatem wezwały przytomnych, aby szczerze westchnęli do tej Matki Boskiej i pokornie błagali Ją o miłosierdzie nad tak nieszczęśliwymi osobami: skutkiem tego wezwania wszyscy obecni upadli na kolana i z gorącą wiarą tak bratankę, jako też i ciotkę ofiarowali do cudownego obrazu, poczem ku powszechnej radości Małgorzata i Regina zwolna podniosły się.

Aby ten jawny a prawdziwy cud zachęcił ludzi do tem gorliwszego nabożeństwa do Matki Boskiej, ocalone osoby wyszły z Kórnika na Zdzież w licznej kompanii, jakiej i magistrat kórnicki towarzyszył. W orszaku cudownie uratowanych i księża byli, a między nimi kilkoro kapłanów Towarzystwa Jezusowego(…).

Przy tej sposobności magistratowi boreckiemu magistrat kórnicki złożył urzędowe świadectwo, dotyczące powyższego cudu, w obecności mnóstwa ludzi, jacy na Zdzieżu się zebrali, wielbiąc nieprzebraną dobroć Matki Boskiej. Wymieniony malarz, nieosobliwego pędzla, upamiętnił tę nadzwyczajną łaskę na obrazie (…).

W roku 1679 ksiądz Baltazar Reisch S.J. opisał następujące zdarzenie:

„Ja niżej podpisany kapłan z Towarzystwa Jezusowego zeznaję słowem zakonnem, że za przyczyną Matki Boskiej Boreckiej doznałem następującego dobrodziejstwa: około roku 1654 mając lat siedem lub ośm, cierpiałem przez siedem tygodni tak wielki ból w oczach, że nic nie widziałem. Lekarstwa żadne nie pomagały. Wtedy rodzice moi obmyli mi oczy wodą ze źródła zdzieżewskiego i ofiarowali mnie Matce Boskiej Pocieszenia. W tej chwili odzyskałem wzrok i ujrzałem Przenajświętszą Pannę. Dziękując za to dobrodziejstwo, własnoręcznie je stwierdzam.”

XVIII wiek

Z wieku XVIII zachowały się tylko zapisy niektórych cudów i łask wybranych przez ks. Brandowskiego. Najczęściej są to nawrócenia, niekiedy uzdrowienia. Między innymi opisał nawrócenie szwedzkiej „markietanki”, bezdzietnej wdowy Krystyny Kung. Przybyła ona do Borku ze Wschowy aby handlować z niektórymi mieszkańcami. Nie była jednak zainteresowana kościołem na Zdzieżu. Dopiero gdy zaraziła się w Borku dżumą azjatycką i umierała, parafianin Grzywiński oddał ją Matce Boreckiej. Choć wdowa była w ciężkim stanie, postanowiła, że jeszcze nie umrze, lecz wyzdrowieje i przejdzie na katolicyzm, gdyż w nocy widziała Matkę Bożą, która się ku niej pochylała. Faktycznie wyzdrowiała i została w Polsce. Zamieszkała w Kaliszu, skąd trzykrotnie przyjeżdżała do kościoła zdzieskiego.

I połowa XX wieku

Z lat 1900-1945 nie zachowało się do dziś wiele opisów łask i cudów, pomimo, że w tym czasie ludzie składali różne podziękowania za otrzymane łaski. Ksiądz Pawłowski, który był proboszczem na Zdzieżu w latach 1925-1957 w swojej książce o sanktuarium boreckim opisał kilka cudów na podstawie listów dziękczynnych przysłanych do parafii wraz z wotami.

Lata współczesne

O tym, że za przyczyną Matki Bożej Boreckiej również w czasach współczesnych wierni doznawali wielu łask można przeczytać w książce „Cuda i łaski za przyczyną Matki Bożej Boreckiej” napisanej w 2001 r. przez Panią Teresę Janicką, mieszkankę Borku. Aby zdobyć informacje o cudach i łaskach uzyskanych przez wstawiennictwo Maryi, T. Janicka przeprowadziła ankietę wśród pątników i parafian przebywających w dniu 2.07.1998 r. na Odpuście ku czci Matki Bożej Pocieszenia w Borku. Poniżej przytoczymy kilka z wybranych przez autorkę opisów wydarzeń, które parafianie boreccy i pielgrzymi uznali za cudowne.

„W 1946 r. brat Maciej Zwoliński doznał cudu za przyczyną Matki Bożej Boreckiej. Na przełomie marca/kwietnia jako 3 letni chłopiec wpadł pod wał żelazny, wałujący ziemię. Matka Boska Borecka okazała cud i uratowała mu życie. Leżał nieprzytomny parę dni, ale tu znowu cud, nie doznał żadnych obrażeń ciała… Uratowanie bratu życia uznaje się za szczególną łaskę Matki Boskiej Boreckiej, co zostało opublikowane w Rycerzu Niepokalanej w 1946 r.”

„Dnia 4 czerwca o godz. 1000 w 1967 r. uległam katastrofie samochodowej w drodze do Mattingham wraz z siostrą mojej mamy Teodorą Sychowską-Czarlińską, która przyleciała z Brazylii… Koleżanka cioci zginęła na miejscu. Codzienna modlitwa i Msza Św. mojej ukochanej Babuni Zofii Sychowskiej, mieszkającej w Borku (…) sprawiła, że otrzymałam łaskę uratowania życia”

„Drugiego kwietnia 1998 r. urodziłam synka. Po kilku godzinach okazało się, że jest chory na bardzo ciężkie obustronne zapalenie płuc i nadciśnienie płucne. Kiedy miał 12 godzin życia przewieziono go do Kliniki Neonatologii Noworodków. Tu lekarze nie dawali mu zbyt wielkich szans na przeżycie. Ja cały czas jednak ufałam opiece Matki Bożej Boreckiej i Bożego Miłosierdzia. Za małego Miłoszka modlili się właśnie do Matki Bożej Boreckiej wszyscy bliscy nam ludzie, począwszy od rodziców, krewnych, dzieci w szkołach, sióstr zakonnych. Dziecko zdrowiało z dnia na dzień. Lekarze nie mogli się temu nadziwić. Po jedenastu dniach spędzonych w szpitalu wróciliśmy z Miłoszkiem, już zdrowym do domu. (…)”

Bardzo ciężko chorowałam po urodzeniu pierwszego dziecka, byłam kompletnie wykrwawiona, tak że lekarz, który przybył ze szpitala gostyńskiego, już nie chciał mnie do niego zabrać. Dopiero na interwencję boreckiego lekarza uczynił to. Gdy mnie zabrano do szpitala, borecki lekarz śp. dr Franciszek Lenartowicz uklęknął na środku pokoju, wyciągnął z kieszeni różaniec, mówiąc do mojej rodziny (wspomnienia mojej Mamy), jedynie Matka Borecka może jeszcze chorą uratować i zaczął odmawiać różaniec. No i Matka Borecka uratowała. Po ciężkiej i długiej chorobie wróciłam do zdrowia. Urodziłam drugie dziecko. Czyż to nie łaska, czyż to nie cud. W ogóle moje życie składa się z pasma łask otrzymanych za pomocą Matki Boreckiej (…)”

Byłem alkoholikiem od wczesnej młodości. Kilkakrotnie podejmowałem próby leczenia, lecz bez skutku, aż do dnia 5.5.1997. Był to dzień pogrzebu sąsiadki p. A. Grzemskiej. Poszedłem na pogrzeb i uświadomiłem sobie, że dalej żyć tak nie można. Przystąpiłem do spowiedzi po długiej przerwie, przyjąłem Komunię św. i przyrzekłem przed obrazem Matki Bożej Pocieszenia iż więcej pić nie będę. Matkę Bożą prosiłem, aby mi w tym pomogła. Do chwili obecnej nie piję, nie opuściłem dni skupienia na Świętej Górze w Gostyniu, gdzie spotykają się anonimowi alkoholicy z całej Polski. Na początku grudnia 1997 r. nawiedziła mnie groźna choroba (nowotwór węzłów chłonnych). Gorąco modliłem się przed operacją do Matki Bożej Pocieszenia, ażeby udała się czekająca mnie operacja. W chwili obecnej dziękuję Matce Bożej Pocieszenia za szczęśliwą operację.”

Obraz ma rozmiary 1,25 m na 1,15 m.

Pierwszy wizerunek Matki Bożej Boreckiej został namalowany na desce cyprysowej między 1390 a 1392 rokiem przez nieznanego artystę wiejskiego. Wizerunek Matki Bożej odpowiada rysom Matki Boskiej, jakie podał Epifanjusz, a Nicefon Kalikst przekazał potomności. Zdaniem współczesnych historyków sztuki obecny obraz pochodzi z lat 1550-1575, nie mógł więc być obiektem kultu od początku istnienia parafii.

Na obecnym obrazie artysta przedstawił Madonnę w półpostaci z Dzieciątkiem siedzącym na lewym ramieniu, lewą ręką podtrzymująca Dzieciątko, prawą zaś wskazującą na Jezusa. Głowa Maryi jest lekko pochylona w stronę Jezusa, który błogosławi prawą rączką, a lewą rękę wspiera na księdze opartej na lewym kolanie. Płaszcz Madonny jest ciemno granatowy z ornamentową złoconą bordiurą i czerwoną podbitką, narzucony na głowę i spięty klamrą.

Dzieciątko jest ubrane w sukienkę czerwoną z ozdobną wypustką wokół brzegu szaty. Wokół głów znajdują się nimby, u Madonny ornamentowany. Ponad postaciami unoszą się dwaj aniołowie podtrzymujący banderolę z napisem „Ave Regina Caelorum Ave Domina Angelorum” (Witaj Królowo Nieba, Witaj Pani Aniołów). Suknie ich będące w kolorze żółtym i wrzosowym uzupełniają kolorystykę tła.

Ksiądz Stefan Pawłowski w książce pt. „Pamiątka Koronacji Obrazu Matki Boskiej w Borku na Zdzieżu” tak opisał obraz:

„Cera Jej śniada, lice różowe, źrenice oczu, w których niebiańska przebija się łagodność, zdają się zwracać równocześnie w każdą zarówno stronę i łaskawie wynagradzać tych, którzy na Obraz pobożnie spoglądają. Z tchnącego wstydliwością wyrazu twarzy nie przebija chmura, lecz powab wspaniałej powagi, która w sercu człowieka wzbudza ufność, przyciąga do siebie. Głowa nieco pochylona, skłania się ku lewej stronie, a palce prawej ręki dotykają się szaty mniej więcej dwuletniego Pana Jezusa. Ten zaś zwraca wzrok Swój raczej ku pobożnym, aniżeli ku Matce Bożej, jakoby rozważał ich prośby i rozstrzygał, a Matka skromnie spogląda na Niego i zachęca do miłosierdzia względem nieszczęśliwych ludzi.”

Obraz Pani Boreckiej w ciągu wieków był kilkakrotnie odnawiany. Zachowały się ślady trzech takich konserwacji w XX wieku: z 1909 r. (H.O. Wincelinus), 1924 r. (S. Smogucki) i 1947 r. (H. Kucharski).

Według wizytacji z 1720 r. istniały dwie sukienki, które zdobiły obraz: tzw. codzienna, srebrna, w pozłociste kwiaty (ta zachowała się do dzisiaj) i druga odświętna, niezwykle bogata, uchodząca za klejnot kunsztu pracy jubilerskiej. Podobnie jak dwie sukienki istniały też dwie korony: codzienna – srebrna, pozłacana i odświętna – wyjątkowo bogata.

2 lipca 1931 r. w dzień odpustu parafialnego ówczesny Prymas Polski August Hlond dokonał tzw. „rzymskiej” koronacji obrazu Pani Boreckiej. Aby obraz był ozdobiony najpiękniejszymi koronami mieszkańcy Borku ofiarowali złote obrączki, szlachetne kamienie. Złote korony ze szczerego złota i kosztownych kamieni wykonała na zlecenie ofiarodawców firma złotnicza W. Szulca z Poznania.

Obraz Matki Bożej Pocieszenia w Borku na Zdzieżu słynący nie tylko w Wielkopolsce, ale i w całej Polsce zalicza się do najzacniejszych i najstarszych cudownych wizerunków Matki Bożej. Uznany został oficjalnie za cudowny w 1619 r., gdy specjalna komisja powołana przez biskupa poznańskiego Andrzeja Opalińskiego zbadała cuda i łaski za przyczyną Matki Bożej Boreckiej.
źródło: http://parafianmp.com.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *