News will be here

Walka z wiarą chrześcijańską w kraju Sowietów

Jedną z częściej stosowaną przez propagandystów wszystkich czasów techniką „wywierania wpływu” jest wyrobienie u odbiorcy przeświadczenia, że komunikat propagandowy jest wspólnym doświadczeniem wielu ludzi, że „wszyscy tak myślą”.
„Głosy czytelników”, czyli „wszyscy tak myślą”

Dość wspomnieć zabieg pt. „telefoniczna opinia publiczna”, stosowany przez jeden z wysokonakładowych dzienników ukazujących się w Polsce, który był (i jest) w awangardzie walki o „światopoglądową neutralność państwa”. Podobne chwyty były regularnie stosowane przez prasę wydawaną w Związku Sowieckim przez Związek Wojujących Bezbożników. W dziale „głosy czytelników” publikowano więc w tygodniku „Bezbożnik” świadectwa popów porzucających stan duchowny i wiarę. Zdarzały się również listy od ludzi świeckich „nawróconych na ateizm”. Jeden z takich listów, od „kiedyś wierzącego chłopa”, został opublikowany w 1925 roku. Autor wyznawał:

„Stałem się kompletnym bezbożnikiem; moją wiarę w Boga totalnie zniszczyła elektryczność”.

W tym samym dziale „kontaktu z czytelnikami” przekonywano tych ostatnich, że wystarczy porzucić wiarę, by cieszyć się najnowszymi zdobyczami techniki – na przykład traktorami. Również w 1925 roku na łamach „Bezbożnika” można było przeczytać list od kołchoźników spod Niżnego Nowogrodu, którzy z chwilą wyrzucenia ikon ze swoich domów wkroczyli w czas dobrobytu:

„Bez Boga nasze sprawy mają się o wiele lepiej. Uzyskaliśmy dwa traktory, wydajną młocarkę i cały potrzebny sprzęt dla uprawiania ziemi”.

Chcesz mieć lepsze plony? Zostań ateistą

I odwrotnie. Im bardziej wierzący rolnik – przekonywano na łamach „Bezbożnika” – tym gorsze zbiory, a w perspektywie klęska głodu. W latach dwudziestych organ prasowy Związku Wojujących Bezbożników opublikował całą serię artykułów, w których rozstrzygano kwestię, dlaczego rolnictwo w Anglii i Stanach Zjednoczonych jest wydajniejsze od rolnictwa sowieckiego. Odpowiedź brzmiała: rolnicy w krajach anglosaskich kierują się radami weterynarzy i agronomów, podczas gdy wielu rosyjskich chłopów ciągle zdaje się na modlitwy wstawiennicze zanoszone przez popów do Boga w intencji o dobre zbiory.

Podobną narrację przekazywały publikowane wówczas w „Bezbożniku” propagandowe rysunki przedstawiające na pierwszym planie zaniedbanego rolnika, siedzącego w podartym ubraniu na progu rozpadającej się chałupy, a w tle pokazujące roześmianego chłopa orzącego swe pole na traktorze. Podpis pod rysunkiem wyjaśniał:

„Chłop siedzi, nie sieje, nie orze, nie zamartwia się, żyje Ewangelią, licząc na Świętego Mikołaja. Może cud sprawi, że na nie obsianym i nie zaoranym polu urośnie zboże”.

Natomiast wyraźnie widać, że chłop na traktorze zamiast Ewangelii czytał o agronomii, wie o tym, że „ten, kto nie pracuje, ten też nie je”.

Wraz z postępem industrializacji, forsowanej kosztem milionów istnień ludzkich i nieodwracalnych zniszczeń środowiska naturalnego, pojawiały się w ateistycznej propagandzie postulaty zamiany cerkwi (kościołów) na fabryki. Te ostatnie przedstawiano jako prawdziwe ikony – ikony postępu. Ikony przedstawiające zaś Osoby Boskie i świętych nie tylko prowadziły do słabych zbiorów, ale również stanowiły zagrożenie… epidemiologiczne.

W 1924 roku na łamach „Bezbożnika” całkiem serio przekonywano, że szalejąca na rosyjskiej wsi epidemia syfilisu jest wynikiem zwyczaju całowania ikon, co „ułatwia przenoszenie zarazków”. Nikt rzecz jasna nie zająknął się ani słowem o związku między epidemią chorób wenerycznych a propagowaną przez władze sowieckie „nową, socjalistyczną moralnością”…
Co oznacza „nowa, socjalistyczna moralność”?

W wachlarzu różnych środków stosowanych przez władze bolszewickie w celach dechrystianizacji rosyjskiego społeczeństwa poczesne miejsce zajmowało propagowanie „nowej moralności”; „nowej” – czytaj: antychrześcijańskiej. W 1920 roku, przemawiając na zjeździe Komsomołu, Lenin stwierdzał bez ogródek:

„Nasza moralność jest całkowicie podporządkowana interesom walki klasowej proletariatu”.

W 1918 roku Rosja bolszewicka nie tylko ogłosiła „rozdział Kościoła od państwa”, ale również wprowadziła prawo rozwodowe, które regulowało tę sferę w myśl zasady „rozwód na życzenie” (przed 1917 rokiem w Rosji nie było tzw. świeckich rozwodów; kwestiami związanymi z rozpadem pożycia małżeńskiego zajmowały się sądy cerkiewne). Efektem tego był praktyczny zanik instytucji małżeństwa w Rosji bolszewickiej w pierwszych latach po rewolucji. Na początku lat dwudziestych liczba rozwodów w Rosji była najwyższa w Europie – aż dwudziestosześciokrotnie przewyższała liczbę rozwodów w całej „burżuazyjnej” Europie.

Również w 1918 roku bolszewicy zadekretowali prawo sankcjonujące zabijanie nie narodzonych ludzi. Podobnie jak rozwody, również aborcja miała być odtąd „na życzenie”. W ten sposób bolszewicka Rosja stała się w XX wieku pierwszym państwem, które zalegalizowało aborcję. Jeden ze szczególnie bluźnierczych bolszewickich plakatów z tego czasu przedstawiał brzemienną Matkę Bożą marzącą o sowieckiej aborcji.

W latach dwudziestych pojawiły się z kolei plakaty Związku Wojujących Bezbożników wzywające:

„Kobiety Rosji, wyrzućcie garnki i patelnie!”.

Artykuły publikowane w tym samym czasie w „Bezbożniku” głosiły:

„Wyzwolimy pracujące kobiety z religijnego niewolnictwa!”.

Ten sam periodyk regularnie publikował „autentyczne” świadectwa kobiet z prowincji, które stały się ateistkami, „ponieważ Bóg nie dał im niczego”. Dzięki ateizmowi – wedle „Bezbożnika” – sowieckie kobiety „stały się wreszcie ludźmi”. W 1930 roku obradował Wszechzwiązkowy Zjazd Kobiet Bezbożniczek i Bojowniczek o Kulturę. Rzecz jasna, chodziło w tym przypadku o bój na rzecz „nowej, socjalistycznej kultury”.

W pierwszych latach po 1917 roku główną „twarzą” przeprowadzanej w Rosji za sprawą bolszewików radykalnej rewolucji obyczajowej była Aleksandra Kołłontaj. W bolszewickim rządzie (Radzie Komisarzy Ludowych) pełniła ona funkcję „komisarza opieki społecznej”. Oprócz tego stała na czele Wydziału Kobiecego (tzw. Żenotdieł) w Sekretariacie Komitetu Centralnego partii bolszewickiej.

Kołłontaj głosiła hasła „harmonii płci” i „erotycznej przyjaźni między mężczyzną i kobietą”. Była autorką tzw. teorii szklanki wody, w myśl której seksualne zaspokojenie w społeczeństwie komunistycznym (i pozbycie się jego „niepożądanych skutków” w postaci poczętych, a nie narodzonych dzieci) powinno być tak sprawą prostą i ogólnie dostępną jak wypicie szklanki wody. Przypominają się tutaj słowa G. K. Chestertona o „ludziach, którzy mówią o wolnej miłości, rozumiejąc przez to coś całkiem odmiennego, co należałoby raczej nazwać wolną rozpustą”, o tych, którzy „z zapałem powtarzają frazes o kontroli urodzeń, mając na myśli brak kontroli i mniej urodzeń”.

Na rosyjskiej prowincji funkcjonariusze komisariatu kierowanego przez Kołłontaj (pani komisarz sama była bardzo aktywna w nawiązywaniu kolejnych „erotycznych przyjaźni”) z rozmachem przystąpili do realizacji nakreślonej przez nią strategii. W Saratowie miejscowy wydział opieki społecznej opublikował w 1918 roku Dekret o nacjonalizacji kobiet, który oprócz zniesienia instytucji małżeństwa przewidywał utworzenie w mieście sieci koncesjonowanych domów publicznych.

Z kolei we Włodzimierzu w tym samym roku funkcjonariusze komisariatu opieki społecznej otworzyli „Biuro Wolnej Miłości”. Jednocześnie wydali polecenie, by wszystkie niezamężne kobiety – od osiemnastego do pięćdziesiątego roku życia – zarejestrowały się we wspomnianym biurze. Włodzimierscy funkcjonariusze komisariatu A. Kołłontaj wydali proklamację, głoszącą, że wszystkie kobiety od osiemnastego roku życia są „własnością państwa” (czyt. własnością chutliwych mężczyzn), a każdy obywatel płci męskiej mógł sobie wybrać dowolną kobietę ze wcześniej przygotowanego rejestru (zgoda kobiety nie była konieczna) i spłodzić z nią potomstwo „w interesie państwa”.

Jak widać, Heinrich Himmler (szef SS), który w latach II wojny światowej nakazał utworzenie sieci domów tzw. Lebensborn („źródło życia”), w których „czyści rasowo” esesmani mieli płodzić dla III Rzeszy „czyste rasowo” potomstwo z kobietami dobranymi pod kątem „rasowej czystości”, był tylko naśladowcą idei wcielanej w życie w bolszewickiej Rosji od początku lat dwudziestych.
Plaga aborcji

Jak stwierdza jeden z rosyjskich historyków (A. Popow):

„w latach dwudziestych XX wieku w Rosji została stworzona swoista kultura aborcyjna – dostosowanie i przyzwyczajanie społeczeństwa do szerokiego stosowania aborcji jako głównego albo nawet jedynego sposobu regulacji liczby dzieci w rodzinie”.

Straszliwa „kultura aborcyjna” zaprowadzona przez komunistów w Związku Sowieckim zbierała krwawe żniwo. Od początku lat dwudziestych XX wieku zanotowano w Rosji bolszewickiej dramatyczny regres demograficzny. W latach 1925-1930 liczba porodów spadała tam o 12%. W latach 1930-1935 wskaźnik ten wyniósł już 25%.

Według oficjalnych danych w 1928 roku w Leningradzie (drugim co do wielkości mieście w Związku Sowieckim) zarejestrowano 92 620 ciąż. Zaledwie 42% z nich zakończyło się porodem. 58% poczętych dzieci zostało zamordowanych. Statystyczna mieszkanka Leningradu na początku lat trzydziestych XX wieku przed ukończeniem 35. roku życia miała na swoim koncie od sześciu do ośmiu aborcji.

Podobne wskaźniki dotyczyły całego Związku Sowieckiego. W 1928 roku w całym komunistycznym imperium tylko 41% ciąż kończyło się porodami. Większość dzieci (57,5%) ginęła w wyniku aborcji. W 1931 roku było jeszcze gorzej. Oficjalne statystyki podawały, że tylko 36,2% ciąż kończyło się porodami, a niemal 63% poczętych dzieci było zabijanych.

Plaga aborcji była tak rozpowszechniona, zagrażając podstawom demograficznym Sowietów, że nawet władze komunistyczne poczuły się w obowiązku do ograniczenia swobody zabijania nie narodzonych. W 1936 roku rząd sowiecki wprowadził pewne ograniczenia w dostępności „usług aborcyjnych”. W mocy jednak utrzymano możliwość zabicia dziecka poczętego z „przyczyn społecznych”. Skutek był taki, że o ile w 1937 roku (dane oficjalne) wykonano w całym Związku Sowieckim ok. 355 tysięcy aborcji, to w 1940 roku liczba ta wzrosła do ponad 500 tysięcy rocznie.

Można powiedzieć, że nie narodzeni obywatele Związku Sowieckiego byli pierwszą ofiarą wielkiego terroru w komunistycznym imperium zła. Masowo ginęli oni przed masowymi „czystkami” urządzanymi przez Stalina, w ich trakcie oraz po nich. To „kultura aborcyjna” była jednym z istotnych czynników przygotowujących grunt pod stalinowskie ludobójstwo. Jeśli masowo morduje się najsłabszych, to o ileż łatwo zamordować tych, na których wcześniej czy później „znajdzie się paragraf”.

Zniszczenie rodziny oznacza zniszczenie religii

Jak widać, od początku najważniejszym celem ataku forsowanej przez bolszewików „nowej moralności” była rodzina. Należy podkreślić, że nie był to jakiś „eksces rewolucji”, poluźnienie obyczajów i moralności charakterystyczne dla każdej wojny, zwłaszcza wojny domowej. Była to raczej konsekwentna realizacja założeń ideologicznych od początku wpisanych w istotę komunistycznej ideologii.

W Manifeście komunistycznym (1848 r.) Marks i Engels zapowiadali zniszczenie „burżuazyjnej” rodziny (należy wziąć poprawkę na to, że komuniści mianem „burżuazyjny” określali to, co my nazywamy „normalny”):

„Na czym się opiera współczesna, burżuazyjna rodzina? Na kapitale, na prywatnym dorobku. W pełni rozwinięta rodzina istnieje tylko dla burżuazji, ale jej uzupełnieniem jest przymusowy brak rodziny u proletariuszy i publiczna prostytucja. Burżuazyjna rodzina zniknie naturalnie ze zniknięciem tego swego uzupełnienia, a jedno i drugie przestanie istnieć ze zniknięciem kapitału”.

Szczegółowy plan zniszczenia „burżuazyjnej rodziny” nakreślił niemal czterdzieści lat po publikacji Manifestu komunistycznego Fryderyk Engels w Pochodzeniu rodziny, własności prywatnej i państwa. Jednym z ważniejszych środków wiodących do tego celu miało być wprowadzenie liberalnego prawa rozwodowego, nazywanego dla niepoznaki „swobodą zawierania małżeństw”.

Engels: „Zupełna swoboda zawierania małżeństwa może więc wówczas [po zwycięstwie rewolucji komunistycznej – G.K.] stać się prawem powszechnym, gdyż dzięki zniesieniu produkcji kapitalistycznej i stworzonych przez nią stosunków własności zostaną usunięte wszelkie te ekonomiczne względy poboczne, które dziś jeszcze wywierają tak potężny wpływ na wybór małżonka. (…)

Przy tym z całą pewnością odpadną od monogamii te wszystkie cechy charakterystyczne, które zostały na niej wyryte na skutek jej pochodzenia ze stosunków własności: po pierwsze, panowanie mężczyzny, po wtóre, nierozerwalność małżeństwa. Panowanie mężczyzny w małżeństwie jest prostym bezpośrednim skutkiem jego panowania ekonomicznego i zniknie samo przez się wraz ze zniesieniem tego panowania”.
źródło: milujciesie.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *