News will be here

Miłosierdzie Boże dla każdego – świadectwo Piotra

Od Boga dostaliśmy wolną wolę i to od nas zależy jak ją wykorzystamy. Jezus nie zmusza nas do niczego. Możemy wybierać życie z Bogiem lub żyć, jakby On nie istniał, nie zważając na Jego przykazania.

Ja i moja żona pochodzimy z domów katolickich, w których wiara była praktykowana na co dzień. W życiu każdego młodego człowieka przychodzi jednak czas, kiedy to on sam musi zdecydować, czy wartości wpojone mu w dzieciństwie są dla niego ważne i czy będzie je dalej świadomie pielęgnował, czy też nie.

W życiu mojej żony czasem podejmowania takiej decyzji było liceum, kiedy to wstąpiła do Ruchu Czystych Serc. W tej właśnie wspólnocie jej wiara dojrzewała. Czystość przedmałżeńska była dla niej ogromną wartością i od zawsze chciała dochować czystości aż do ślubu.

W moim przypadku było inaczej. Już w szkole podstawowej uwikłałem się w pornografię i od tego czasu moje życie coraz bardziej pogrążało się w ciemności. Grzech powoduje wstyd i strach, z tego też powodu szukałem samotności, stałem się małomówny i zamknięty w sobie.

Okres technikum i osiągnięcie pełnoletności były dla mnie czasem kolejnych wyborów w bardzo złym kierunku. Wówczas to ruszyła lawina nieszczęść: straciłem prawo jazdy, miałem duże problemy zdrowotne – towarzyszyły mi bóle brzucha, ciągła senność, zmęczenie i ogromny paraliżujący strach z powodu tego, że nie wiedziałem, co mi tak naprawdę jest.

Wydałem mnóstwo pieniędzy na różne badania i lekarzy, ale nikt nie był w stanie mi pomóc. Bałem się, że nie będę mógł założyć normalnej rodziny. W takim stanie ciała i ducha pozostawałem przez sześć lat.

Szczęśliwy był dla mnie 2012 rok, w którym, po wielu zachętach ze strony moich znajomych i rodziny, pojechałem na letnie rekolekcje RCS-u do Gródka nad Dunajcem. Początkowo bardzo się buntowałem i już trzeciego dnia chciałem wracać do domu. Wtedy to nastąpił moment przełomowy.

Jedna z osób prowadzących zadała mi pytanie:

„Piotrek, gdybyś teraz, wracając do domu, miał wypadek i zginął, gdzie byś trafił – do nieba czy piekła?”.

W tym momencie dokonałem szybkiego rachunku sumienia i stwierdziłem, że niestety ta druga rzeczywistość byłaby najprawdopodobniej moim udziałem.

Krótko mówiąc: obleciał mnie strach. Tym bardziej że miałem żywo w pamięci wydarzenie, do którego doszło, gdy jechałem na rekolekcje – cudem uniknąłem wtedy śmierci.

Od tego momentu zacząłem uważnie słuchać konferencji, wyciszyłem się i przygotowałem starannie do spowiedzi generalnej z całego życia. W tym samym czasie moja siostra prosiła uczestników rekolekcji o modlitwę o to, żebym został do końca oraz aby moje życie się zmieniło.

Przystąpiłem do sakramentu pokuty, z żalem wyznając swoje grzechy. Powierzyłem swoją przeszłość miłosierdziu Bożemu.

Pamiętam dokładnie moment wieczornej Eucharystii jeszcze tego samego dnia, gdy przyjąłem po wieloletniej przerwie Komunię Świętą. To było coś pięknego!

Po powrocie do domu zorientowałem się, że zostałem uzdrowiony z nałogu oglądania pornografii, masturbacji i używania wulgarnego języka. Znikła też moja wcześniejsza agresja wobec świętych przedmiotów. Zmieniło się diametralnie moje myślenie.

Pamiętając o warunkach dobrej spowiedzi, pragnąłem zadośćuczynić za wyrządzone zło. Nie było to wcale proste i przyjemne. Nie wiedziałem, jakie to może przynieść konsekwencje od strony prawnej, ale ufałem, że Ten, który odpuścił już moje grzechy, nie pozostawi mnie teraz samego.

Najtrudniejszym doświadczeniem było dla mnie samooskarżenie i przyznanie się bezpośrednio przed byłym pracodawcą do tego, że okradłem jego firmę. Należało też zwrócić dużą kwotę pieniędzy.

Zostałem potraktowany bardzo łagodnie, z wyrozumiałością i miłością, za co tej osobie bardzo dziękuję.

Jestem świadomy, że nawrócenie to ciągły proces, podczas którego ciągle należy pogłębiać swoją wiarę i wiedzę, mające nam pomóc w coraz bardziej świadomym i pełniejszym rozumieniu naszej religii.

Z czasem dostrzegałem, poprzez regularną lekturę Pisma Świętego, codzienną Eucharystię i katechezę, co jest grzechem, a co nie. Pan Jezus uzdrawia w swój indywidualny sposób; z precyzją chirurga wycina martwe tkanki serca, a zdrowe pielęgnuje.

Niespełna po trzech miesiącach pojechałem na kolejne rekolekcje Ruchu Czystych Serc do Częstochowy i tam poznałem Marysię.

Moja żona wspomina:

„To były pierwsze rekolekcje, na których nie chciałam skupiać się na rozglądaniu się za kandydatem na męża, jak to wiele dziewczyn ma w zwyczaju czynić na takich wyjazdach. Postanowiłam skupić się całkowicie na spotkaniu z Bogiem i pogłębieniu relacji z Nim.

Stało się natomiast tak, że spóźniona weszłam do jadalni, gdzie już trwała kolacja. Jedyne wolne miejsce było przy Piotrku. Gdy go pierwszy raz zobaczyłam, pojawiła się we mnie taka myśl: »Chciałabym, żeby on został moim mężem«, ale natychmiast stłumiłam ją w sobie”.

To był początek naszej wspólnej drogi. Po roku spotykania się oświadczyłem się Marysi w Tatrach, na samym szczycie Kasprowego Wierchu, bo wiedziałem, że lubi góry.

Nasz czas narzeczeństwa był bogaty w piękne i cudowne chwile, ale nie brakowało w nim także ciężkich prób czystości, wierności i cierpliwości. Wielogodzinne rozmowy, spacery, wyjazdy, rekolekcje, modlitwa, Msze św., adoracje – to wszystko składało się na wspólny fundament naszej miłości.

Po ponad roku narzeczeństwa wróciliśmy do Częstochowy, aby tam Najświętszej Panience zawierzyć całe swoje przyszłe życie. To właśnie tam, gdzie poznałem Marysię, ślubowaliśmy sobie miłość, wierność oraz uczciwość małżeńską.

Był to niesamowity, wyczekany, pełen radości dzień. Dzieliliśmy swoje szczęście z rodziną i ludźmi ze wspólnoty, którzy nas wspierali tego dnia i na całej naszej drodze. To piękne doświadczenie – przeżywać ten wspaniały dzień życia z ludźmi, którzy wyznają te same wartości.

Z perspektywy ponad roku małżeństwa mogę śmiało powiedzieć, że dochowanie czystości do ślubu opłaciło się i przynosi wiele owoców.

Droga czystości, którą obraliśmy, była niełatwa, ale piękna, bo wszystko, co przychodzi w trudzie, ma większą wartość w naszych oczach i bardziej to cenimy. Zachowywanie czystości przedmałżeńskiej nauczyło mnie szacunku do kobiet oraz samokontroli.

Mojej żonie dawało to poczucie bezpieczeństwa przy mnie, ponieważ w momentach, kiedy było ciężko, potrafiłem ochronić ją przed sobą i przed nią samą.

Czystość uczy kreatywności, aby czas spędzany ze sobą był przepełniony realizowaniem różnych pomysłów, spotkaniami ze znajomymi, rozwijaniem zainteresowań. Nie wolno się nudzić, bo wtedy jest się narażonym na różne pokusy. To aktywne spędzanie czasu w narzeczeństwie spowodowało, że i teraz, pomimo wielu obowiązków, spędzamy czas bardzo ciekawie.

Czystość dała nam też pewność, że nasze dziecko pocznie się z miłości, bez lęku, z błogosławieństwem Boga – i tak właśnie było. Nasz synek Ignacy urodził się w terminie, przy pomocy wspaniałej położnej, 10 lipca, w godzinie miłosierdzia Bożego. Jest to dla nas widocznym znakiem, komu wszystko zawdzięczamy.

Uczymy się teraz budować relacje między sobą i Panem Bogiem już jako rodzice. Wraz z dzieckiem przybyło nam dużo radości, ale i obowiązków.

Na szczęście w sakramencie małżeństwa zostaliśmy obdarowani wszelkimi potrzebnymi darami do sumiennego wypełniania swoich obowiązków, więc patrzymy optymistycznie w przyszłość.
Piotr
źródło: milujciesie.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *