News will be here

Komu przeszkadzają niehandlowe niedziele?

Choć zakaz handlu w niedziele wszedł w życie to wciąż jest gorącym tematem. Nadal zakupoholicy i sklepy wielkopowierzchniowe manifestują swoje niezadowolenie – klienci, bo skończyły się niedzielne spacery po marketach i galeriach handlowych, a właściciele punktów handlowych ubolewają nad mniejszym zyskiem w kasie. A gdzie jest miejsce dla tego co łączy klientów z „obrotami – zyskami” marketu (galerii handlowej) – pracownikiem?
Konsumpcja, konsumpcja i konsumpcja to hasło rozbrzmiewa w XXI w. Czasami mamy wrażenie, że nic poza tym się nie liczy. Walka z „wolnymi niedzielami” to właśnie pokazała. Wielu Polaków zapewne pamięta, że za czasów PRL-u w niedziele (poza kilkoma handlowymi) sklepy były pozamykane. Otwarte były jedynie dyżurujące sklepy i to w ograniczonym czasie. Nawet w soboty placówki handlowe były czynne do godz. 14 00. Nikt nie narzekał i każdy zdążył zrobić zakupy. Polacy żyjący w tamtych czasach opowiadają, że weekendy należały do rodziny i spędzali je razem.

Dlaczego zakaz handlu w niedziele spotkał się z takim sprzeciwem?
Zrobienie zakupów wcześniej, nie jest wielkim  problemem. W wielu krajach od lat w weekendy sklepy są nieczynne i nikt z tego powodu nie buntuje się. W Polsce właściciele sieci handlowych nadal nie mogą pogodzić się z faktem, że jeden dzień w tygodniu (2 dni w miesiącu) nie będą zarabiać. Dlaczego? To właśnie w naszym kraju zagraniczne sieci spożywcze robią najwyższe obroty, nie płacąc podatków w Polsce, a w swoich krajach. Wiemy, że są zagrożeniem dla rodzimego handlu. Długo oczekiwane wolne niedziele, dały możliwość zarabiania polskim rodzinnym sklepom.

Wielu handlowców szuka luki w ustawie, chcąc ją obejść. Nie jest tajemnicą, że niektóre sklepy sprytnie omijają zakaz. Pracownicy takich punktów pracują w niedziele wbrew swojej woli. Jeśli odmówią –  zostaną zwolnieni. Jak mówią ich szefowie – „zawsze mogą się zwolnić jak im się coś nie podoba”.

Jak się pracuje w marketach i dyskontach spożywczych?
Praca jest ciężka i niewdzięczna. Wielu pracowników ją wykonuje, bo nie ma innego wyjścia. W sklepach wielkopowierzchniowych pracujące kobiety ciągną palety i wózki z towarem; dźwigają wielokilogramowe skrzynki m.in. z owocami; zgrzewki z zeszytami, książkami; napojami i przetworami w szklanych opakowaniach itd.. Wszyscy o tym dobrze wiedzą, ale nikt nic z tym nie robi. Dla właścicieli sieci liczy się jedynie zysk, a nie pracownik. Za to, że niedziele są wolne od handlu obsługa pracuje dłużej (do 22 00, 23 00), nawet w nadgodzinach. Bywa też, że pracownicy muszą zostać do 1 00 w nocy, bo akurat przywieziono towar. Nikt nie pyta ich o zdanie. Tak naprawdę nigdy nie wiedzą o której wyjdą z pracy. Rozmawiając z ludźmi w tych placówkach słyszy się wypowiedzi, że nie mają wyjścia, coś muszą robić, żeby mieć z czego utrzymać siebie i rodzinę.

Wszyscy, którzy sprzeciwiają się zakazowi handlu w niedziele to w większości sami odpoczywają w weekendy.

Niedziela to dzień, który rodzice powinny spędzać z dziećmi w parku, na basenie, wybierając się na wycieczki za miasto, uczestnicząc w plenerowych imprezach sportowych i artystycznych, odwiedzać muzea, wystawy, eventy itp. w swoich i okolicznych miejscowościach. Osoby od promocji miast wykorzystują ten dzień, organizując rozrywkę swoim mieszkańcom. Polacy powoli doceniają zalety ustawy o niedzielach wolnych od handlu i możliwości spędzania czasu wspólnie z rodziną.

Miejmy nadzieję, że nadejdzie czas, że obsługa w sklepach będzie pracowała od poniedziałku do piątku do godz. 21 00, w soboty do 14 00,  a kobiety przestaną wreszcie ciągnąć palety z towarem i dźwigać ciężary. Może doczekamy się, że praca w marketach nie będzie koniecznością, a przyjemnością? Ufamy, że tak właśnie będzie.

Potrzebne są kampanie społeczne negujące wykorzystywanie pracowników i zmuszanie kobiet do przerzucania ton towarów.  Temat powinien być poruszany w mediach, żeby coś się zmieniło.
SK

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *