Nasze życie na ziemi jest tylko jedno i jest ono niepowtarzalne. Pan Bóg nam przypomina, że po śmierci człowiek nie ma już żadnej możliwości powrotu na ziemię: „Nie zapominaj, że nie ma on powrotu” (Syr 38,21); „Postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (Hbr 9,27).
Wielu ludzi, którzy – tak jak Marino Restrepo[i] – doświadczyli śmierci klinicznej, otrzymało od Boga dar poznania, że w chwili śmierci czeka nas sąd i że właśnie wtedy zadecyduje się nasze zbawienie (niebo lub czyściec) albo wieczne potępienie w przerażających cierpieniach piekła. Marino zdobył pewność, że w momencie śmierci „musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre” (2 Kor 5,10). Dla Marina Restrepo stało się oczywiste, że teoria reinkarnacji, w którą dotychczas wierzył, jest jedną z najbardziej podstępnych pokus złego ducha, który fałszuje prawdę o Bogu, o tajemnicy Jego Wcielenia, Męki, Śmierci i Zmartwychwstania oraz o niepowtarzalności ludzkiego życia.
„Nie łudźcie się: Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne” (Ga 6,7-8).
„Jesteśmy nawzajem dla siebie członkami” (Rz 12,5)
Wiemy, że Pan Bóg pozwala niektórym zmarłym kontaktować się z ludźmi żyjącymi na ziemi w ważnych sprawach dotyczących wiary i zbawienia. Wielu świętych miało specjalny charyzmat kontaktu ze zmarłymi, a szczególnie z duszami cierpiącymi w czyśćcu. Święta Faustyna tak opisuje spotkanie ze zmarłą zakonnicą: „W pewnej chwili wieczorem przyszła do mnie jedna ze zmarłych Sióstr, która już przedtem była u mnie parę razy; jak ją widziałam pierwszy raz w stanie bardzo cierpiącym, a później stopniowo w mniejszych cierpieniach, a w ten wieczór ujrzałam ją szczęściem promieniującą i powiedziała mi, że już jest w niebie (…) potem zbliżyła się do mnie i uścisnęła mnie serdecznie, i powiedziała – już muszę odejść. Zrozumiałam, jak ścisła jest łączność tych trzech etapów życia dusz, to jest ziemia, czyściec, niebo” (Dz. 594).
Zmarli, którzy w chwili swojej śmierci przyjęli dar zbawienia, żyją w Bogu (jedni w pełni szczęścia w niebie, a inni w czyśćcu, dojrzewając do nieba), w niewidzialnej dla nas rzeczywistości, ale są w ścisłej duchowej łączności z nami, żyjącymi na ziemi.
Jest tak, ponieważ „wszyscy razem tworzymy jedno ciało w Chrystusie, a każdy z osobna jesteśmy nawzajem dla siebie członkami” (Rz 12,5).
Natuzza Evolo[ii], jedna z największych mistyczek i stygmatyczek w Kościele katolickim, otrzymała od Boga nadzwyczajny charyzmat bezpośredniego kontaktu ze zmarłymi, przebywającymi w niebie, w czyśćcu, jak również z potępionymi. Widziała osoby zmarłe, spotykała je i rozmawiała z nimi tak jak z ludźmi żyjącymi na ziemi.
Poprzez Natuzzę Pan Jezus pozwalał zmarłym komunikować się z ich rodzinami, przyjaciółmi i znajomymi. Zmarli przekazywali żyjącym na ziemi niezwykle ważne orędzie, że śmierć ciała jest tylko przejściem do pełni życia w Bogu. Największą tragedią człowieka jest trwanie w grzechach śmiertelnych, w stanie duchowej śmierci, co prowadzi do wiecznej kary piekła. Całe ziemskie życie ma być przygotowaniem do spotkania się z Bogiem twarzą w twarz w chwili śmierci, gdyż wtedy będzie miał miejsce sąd, na którym zadecyduje się zbawienie albo wieczne potępienie. Zmarli modlą się za nas i przypominają nam, abyśmy zachowywali Boże przykazania, pielęgnowali miłość bliźniego, codziennie wytrwale się modlili, bezgranicznie ufali Bożemu Miłosierdziu, regularnie przystępowali do sakramentu pokuty, aby zawsze być w stanie łaski uświęcającej, oraz jak najczęściej uczestniczyć w Eucharystii. To był niesamowity Boży dar dla ludzi, którzy w obecności Natuzzy mogli nawiązać bezpośredni dialog ze swoimi bliskimi zmarłymi.
Orędzie z nieba
Doktor Nicola Valente regularnie przychodził do Natuzzy na modlitewne spotkania, podczas których słyszał i skrupulatnie spisywał wypowiedzi osób zmarłych.
Tak w jednym z orędzi mówiły dusze przebywające w niebie: „Słyszycie nas dzięki specjalnemu pozwoleniu udzielonemu nam przez Boga. Natuzza jest tylko narzędziem. Pamiętajcie, że istnieje niebo, czyściec i piekło. Wystarczy jeden grzech śmiertelny popełniony ze złej woli, nie wyznany na spowiedzi, lub też wyznany bez żalu i z pogardą do Bożego Miłosierdzia, aby w chwili śmierci pogrążyć się w wiecznym cierpieniu piekła. Do popełnienia grzechu śmiertelnego konieczna jest wewnętrzna zgoda.
Od momentu całkowitego duchowego przyzwolenia na grzech człowiek jest już za niego odpowiedzialny, zanim popełni konkretny grzeszny czyn. Ze szczerym żalem proście Miłosiernego Boga o przebaczenie wszystkich śmiertelnych grzechów, które obciążają Wasze sumienia. Jeżeli tego nie uczynicie, będziecie trwać w niewoli szatana, który zaprowadzi was do wiecznego potępienia. Kto prosi Boga o przebaczenie grzechów, uniknie kary piekła, ale będzie musiał cierpieć z powodu konsekwencji swoich grzechów. Jeżeli nie dokona całkowitej ekspiacji za swoje grzechy tu, na ziemi, to wtedy będzie musiał cierpieć w czyśćcu. (…)
Kto neguje istnienie Boga i przed śmiercią nie opamięta się, nie będzie szczerze żałował za swoje grzechy, nie będzie chciał przyjąć daru Bożego Miłosierdzia, to wtedy sam wybiera wieczne potępienie. (…) Pomagajcie duszom w czyśćcu cierpiącym przez Msze św., Komunie św., modlitwę, post, jałmużnę. Jest to wyraz wielkiej miłości bliźniego do zmarłych, którzy odwzajemnią się Wam szczególnym wsparciem i pomocą zarówno w potrzebach duchowych, jak i materialnych. Matki i ojcowie, troszczcie się o wychowanie swoich dzieci, a szczególnie o ich edukację religijną, o przekazanie im największego skarbu, jakim jest wiara w Chrystusa głoszona w Kościele katolickim, gdyż w przeciwnym razie będziecie współodpowiedzialni za ich błędy. Małżonkowie, nie zamykajcie swoich serc na Boże plany powołania do życia kolejnych dzieci. Sprzeciwiając się Bogu w tej dziedzinie, popełniacie śmiertelny grzech. Pamiętajcie, że czas Waszego życia na ziemi jest krótki, a tu, w niebie, jest wieczność. Proście o przebaczenie wszystkich swoich grzechów i wytrwale idźcie drogą wiary do pełni szczęścia w niebie”.
Sąd w chwili śmierci
Pani Ida Marino z Włoch opowiadała o swoim bracie, który prowadził bardzo frywolny tryb życia. Wyjechał do Francji i tam się ożenił. Po kilkunastu latach grzesznego życia zostawił żonę z czwórką swoich dzieci i wrócił do Italii, gdzie po kilku dniach umarł na zawał serca. Pani Ida udała się do Natuzzy, aby zapytać się jej o wieczny los swojego zmarłego brata. Mistyczka powiedziała jej, że w chwili śmierci jej brat był w wielkim niebezpieczeństwie wiecznego potępienia. Dopiero w ostatnim momencie swojego życia uwierzył w Chrystusa i otworzył się na dar zbawienia.
Uznał przed Bogiem, jak bardzo zgrzeszył, i szczerze żałował za całe zło, które popełnił w swoim życiu. Ida zapytała Natuzzę: „A co takiego złego uczynił?”. Mistyczka odpowiedziała: „Zostawił żonę i czworo dzieci!” i dodała, że brat pani Idy w ciągu ziemskiego życia pomagał biednym – i to bardzo pomogło mu otworzyć się na Boże Miłosierdzie w momencie śmierci.
W chwili śmierci człowieka dokonuje się sąd, podczas którego decyduje się nasze zbawienie albo potępienie. Pan Jezus wyjaśnia, na czym będzie ten sąd polegał: „A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu” (J 3,19-21).
Tak więc ci ludzie, którzy w czasie ziemskiego życia „umiłowali ciemność” – czyli grzech – „znienawidzą światło”, to znaczy znienawidzą Boga – i to jest piekło. Ci natomiast, którzy spełnili „wymagania prawdy” – „zbliżą się do światła”, czyli zbliżą się do Boga i przyjmą dar Jego Miłosierdzia. Tak więc Stwórca stawia „przed ludźmi życie i śmierć, co ci się podoba, to będzie ci dane” (Syr 15,17).
W momencie śmierci w każdym człowieku kończy się proces kształtowania się jego człowieczeństwa. Każde świadome i dobrowolne opowiedzenie się za prawdą, w czasie życia na ziemi, trud wiary i modlitwy, zmaganie się z własnym egoizmem i grzechami – wszystko to otwiera człowieka na moc Ducha Świętego, który przemienia człowieka, wyzwala go z egoizmu, uzdalnia go do bezinteresownej miłości, do uczestniczenia w życiu Boga w Trójcy Świętej Jedynego. W ten sposób Bóg dopełnia dzieło stworzenia człowieka, czyli przebóstwia go, oczywiście za jego pełną zgodą i przy czynnej jego współpracy.
Natomiast każdy grzech, każde zaniedbanie dobra i kierowanie się egoizmem w myśleniu i postępowaniu zniewala i zamyka człowieka na życie i miłość Boga, deformuje jego człowieczeństwo, pogrążając go w piekle egoizmu. Brak nawrócenia i zatwardziałość w grzechu do tego stopnia może zniszczyć człowieka, że stanie się on absolutnym egoistą, który kocha siebie miłością posuniętą aż do nienawiści Boga. Życie na ziemi może być dla człowieka czasem dojrzewania do wiecznej miłości w niebie lub czasem degeneracji i staczania się w kierunku absolutnego egoizmu i zguby wiecznej.
Kiedy w chwili śmierci, podczas sądu szczegółowego, człowiek stanie przed Chrystusem twarzą w twarz, wtedy – widząc w całej prawdzie siebie i całe swoje ziemskie życie – będzie musiał podjąć ostateczną decyzję opowiedzenia się za Chrystusem lub przeciwko Niemu. „Tak” powiedziane Chrystusowi stanie się niebem lub czyśćcem, natomiast odrzucenie Jego miłości stanie się piekłem.
„Dlaczego wszyscy nie będziemy zbawieni? Dlatego, że nie wszyscy będą tego chcieli. Łaska, która jest darmowa, zbawia tylko pragnących dostąpić zbawienia, a tych, którzy tego nie chcą, nie zbawia” (św. Jan Chryzostom: homilia na temat Listu do Rzymian XVIII, 5).
Tak mówił Pan Jezus św. Faustynie: „Są dusze, które gardzą Moimi łaskami i wszelkimi dowodami Mojej miłości; nie chcą usłyszeć wołania Mojego, ale idą w przepaść piekielną. Ta utrata dusz pogrąża Mnie w smutku śmiertelnym. Tu duszy nic pomóc nie mogę, chociaż Bogiem jestem, bo ona Mną gardzi; mając wolną wolę, może Mną gardzić albo miłować Mnie. Ty, szafarko Mojego miłosierdzia, mów światu całemu o Mojej dobroci, a tym pocieszysz serce Moje” (Dz. 580).
Pan Jezus objawił św. Faustynie, że niektóre dusze obdarza szczególnymi łaskami i powołuje do wyjątkowej jedności ze
sobą. „Dusza taka rozumie to wezwanie – pisze św. Faustyna – bo jej Bóg daje to wewnętrznie poznać, ale jednak może za tym pójść, a może nie pójść, od duszy zależy być wierną pociągnięciom Ducha Świętego, albo stawić temu Duchowi Świętemu opór. Jednak poznałam, że jest miejsce w czyśćcu, gdzie dusze będą się wypłacać Bogu za tego rodzaju przewinienia; jest to najcięższa męka z rodzaju mąk. Dusza szczególnie nacechowana przez Boga odznaczać się będzie wszędzie, jak w niebie, tak w czyśćcu czy w piekle. W niebie odznaczy się od innych dusz większą chwałą, jasnością i głębszym poznaniem Boga; w czyśćcu – głębszą boleścią, bo głębiej zna, gwałtowniej pożąda Boga; w piekle będzie cierpieć więcej niż inne dusze, bo głębiej zna, Kogo utraciła; ten stygmat wyłącznej miłości Bożej w niej się nie zaciera. O Jezu, utrzymuj mnie w bojaźni świętej, abym nie marnowała łask. Dopomóż mi być wierną natchnieniom Ducha Świętego, dozwól, niech raczej mi pęknie serce z miłości ku Tobie, aniżelibym miała opuścić choćby jeden akt tej miłości” (Dz. 1556-1557).
źródło: milujciesie.org.pl