Ze wszystkich XVII-wiecznych męczenników japońskich Kościół zna ponad trzy tysiące z imienia. Ocenia się, że do początku XVIII wieku zamordowano w Japonii ogółem ok. 200 tysięcy chrześcijan.
Chrześcijaństwo w kraju samurajów
Początki ewangelizacji Japonii związane są z działalnością św. Franciszka Ksawerego (jezuity), który przybył na wyspy japońskie w 1549 r. W roku 1552 święty misjonarz w jednym ze swoich listów pisał z podziwem o Japończykach przyjmujących chrześcijaństwo:
„Widziałem, jak radowali się naszym powodzeniem, wykazując wielką żarliwość, by samemu szerzyć Wiarę i aby skłaniać do chrztu pogan, których sami podbili”.
W Kioto – dawnej stolicy Japonii – pierwszy katolicki kościół został konsekrowany w 1576 r.
Aż do roku 1587 rozwój chrześcijaństwa w Japonii – dzięki pracy ewangelizacyjnej Kościoła (przede wszystkim jezuitów) – był systematyczny i przebiegał bez większych zakłóceń. Do tego czasu społeczność chrześcijańska w Japonii urosła do niemal 200 tysięcy osób. W 1587 r., po tym jak dwie chrześcijanki odmówiły bycia nałożnicami szoguna (tj. namiestnika, faktycznie sprawującego władzę w okresie słabnącej władzy cesarskiej) Taicosama, chrześcijan zaczęto wyrzucać z urzędów i wojska. Zakazano także jezuitom prowadzenia działalności misjonarskiej i spalono ponad 200 katolickich świątyń.
Nie tylko zranione ambicje szoguna stały za decyzją o rozpoczęciu prześladowań japońskich katolików. W grę wchodziły również wrogie zamiary bonzów (buddyjskich duchownych), którzy mieli silne wpływy, zwłaszcza na prowincji. Trzeba również wspomnieć o niechlubnej roli przybywających od początku XVII wieku do Japonii protestantów (angielskich i holenderskich kupców), którzy dla zyskania intratnych koncesji handlowych brali aktywny udział w prześladowaniu japońskiego Kościoła – chociażby wskazując prześladowcom miejsca, w których ukrywali się chrześcijanie. Angielscy i holenderscy kupcy podpowiedzieli japońskim władzom, że najlepszym sposobem na zidentyfikowanie katolickich misjonarzy w tłumie obcokrajowców przybywających do Japonii będzie polecenie „podejrzanym” osobom podeptania krzyża. Pomysłodawcy tej próby – jako protestanci odrzucający „papistowskie zabobony”, w tym cześć dla Znaku Męki Chrystusa – sami chętnie poddali się tej próbie.
Rok 1587 rozpoczął całą serię prześladowań, których celem była całkowita eksterminacja Kościoła w Japonii. Jednym z centrów chrześcijaństwa w XVI-wiecznej Japonii było Nagasaki. Zanim w 1945 r. przeszło ono do tragicznej historii świata jako drugie miasto (po Hiroszimie), na które została zrzucona bomba atomowa, zapisało się jako arena męczeństwa japońskich chrześcijan. W 1597 r., na rozkaz szoguna Hideyoshiego, 26 japońskich katolików zostało ukrzyżowanych na wzgórzu górującym nad miastem. Wśród męczenników byli zarówno misjonarze (jezuici, franciszkanie), jak i osoby świeckie. Na krzyżu zawisł także jeden z pierwszych jezuitów Japończyków – o. Paul Miki. Pośród osób świeckich jego towarzyszami w tym męczeńskim naśladowaniu Chrystusa były także dwunasto- i trzynastoletnie dzieci.
Kolejna fala prześladowań rozpoczęła się w roku 1614. Wówczas to szogun Daifusama zarządził zburzenie wszystkich pozostałych w Japonii kościołów, a misjonarze wraz z członkami najznakomitszych rodów japońskich, którzy przyjęli chrześcijaństwo, zostali skazani na wygnanie z kraju. Prześladowanie chrześcijan (katolików) w Japonii trwało przez cały XVII wiek. We wrześniu 1622 r. zostało spalonych na stosie 25 chrześcijan (w tym 9 jezuitów, 6 dominikanów oraz 4 franciszkanów). Przed swoją egzekucją wszyscy oni musieli być świadkami ścięcia ok. 30 innych chrześcijan. Przebywający w tym samym czasie w Japonii angielski żeglarz, Richard Cocks, widział w Kioto
„55 chrześcijan umęczonych podczas jednej egzekucji. (…) między innymi pięcio- i sześcioletnie dzieci, płonące na stosie w ramionach swoich matek i krzyczące »Jezu, przyjmij nasze dusze!«”.
Ze wszystkich XVII-wiecznych męczenników japońskich Kościół zna ponad trzy tysiące z imienia. Ocenia się, że do początku XVIII wieku zamordowano w Japonii ogółem ok. 200 tysięcy chrześcijan. Trudność ze spisywaniem martyrologium Kościoła w Japonii polega również na tym, że w połowie XVII wieku zginęli ostatni misjonarze pracujący w Kraju Kwitnącej Wiśni.
Heroizm wiary ponad nienawiścią
Prześladowanie Kościoła w Japonii charakteryzowało się nie tylko systematycznością, ale także szczególnym okrucieństwem. Prześladowcy stosowali wyszukane tortury, żeby wydobyć z chrześcijan akt apostazji (wyparcia się Chrystusa). Stosowano nie tylko krzyżowanie; palenie na stosie, ale na porządku dziennym było zanurzanie wyznawców Chrystusa przez kilkanaście godzin bez przerwy w dołach, z których wydobywały się trujące opary (dodatkowo powodujące ciężkie oparzenia). Takiej właśnie torturze poddawano m.in. augustianina o. Bartolomea Gutierreza. Jego męczarnie trwały niemal rok – od grudnia 1631 r. do września roku 1632. Ażeby przedłużyć męki misjonarza, który nie chciał się zaprzeć Chrystusa, przywoływano lekarzy, którzy leczyli powstałe od trujących oparów oparzenia, by następnie ponawiać torturę. 3 września 1632 r. męka ojca Bartolomea się skończyła – oddał ducha spalony na stosie. W roku 1867, wraz z innymi dwunastoma japońskimi męczennikami, został beatyfikowany przez papieża Piusa IX.
Święty Franciszek Ksawery, rozpoczynając swoją pracę misyjną w Japonii, napisał: „Wydaje mi się, że nigdy nie znajdziemy narodu równego Japończykom”. Słowa te znalazły swoje szczególne potwierdzenie w okresie długotrwałych prześladowań Kościoła w Japonii. Naoczni świadkowie podkreślali nadzwyczajne męstwo, wręcz pragnienie męczeństwa, z jakim oddawali swoje życie japońscy świadkowie wiary.
Wśród chrześcijan ukrzyżowanych w Nagasaki w 1597 r. był m.in. 13-letni Thomas Kosaki. Przed swoją męką napisał on pożegnalny list do swojej matki, w którym znalazły się takie słowa:
„Dzięki łasce Pana naszego piszę ten list do Ciebie, droga Matko. Zgodnie z wyrokiem wszyscy – także padres – będziemy ukrzyżowani w Nagasaki. Jest nas dwudziestu sześciu. Proszę, nie martw się o Ojca i o mnie, ponieważ będziemy czekać na Ciebie w raju. Gdybyś nie mogła znaleźć padre, który mógłby udzielić Tobie ostatniego namaszczenia, pamiętaj o żalu za grzechy i strzeż wiary. Pamiętaj również o niezliczonych błogosławieństwach płynących od Pana Jezusa Chrystusa. Skoro wszystko na tym świecie można szybko utracić, nawet jeśli zostaniesz żebraczką, dbaj o to, proszę, byś nie utraciła chwały nieba. Nieważne, co ludzie powiedzą, znoś to wszystko do końca z cierpliwością i miłością. Proszę, módl się za nami wszystkimi. Błagam Ciebie o najważniejszą rzecz: zanurzaj zawsze swoje serce w żalu za grzechy. Niech Bóg Cię strzeże”.
W 1862 r. autor tych słów, wraz ze swoimi 25 towarzyszami, został kanonizowany przez papieża Piusa IX. Kanoniczne wspomnienie męczenników z Nagasaki przypada na dzień 6 lutego.
Męczeńskie dzieje Kościoła w Japonii znają również inne dramatyczne historie. Któż nie pamięta poruszającej historii życia Chilona Chilonidesa z Sienkiewiczowskiego Quo vadis?? Ten, który zdradzał, stał się męczennikiem Chrystusa. W XVII wieku jednym z jezuickich misjonarzy w Japonii był o. Ferrara. W 1634 r. nie wytrzymał on okrutnych tortur i złożył akt apostazji: podeptał krzyż. Przez następne lata był świadkiem męczeńskich śmierci kolejnych misjonarzy z Jezusowego Towarzystwa, którzy przybywali do Japonii również po to, by odzyskać duszę o. Ferrary.
W 1643 r. na polecenie władz jezuita apostata przewodził trybunałowi, który miał osądzić sprawę aresztowanych niedawno pięciu jezuickich misjonarzy. Na wezwanie Ferrary, by wyrzekli się wiary, o. Rubini w imieniu wszystkich aresztowanych odpowiedział:
„Powiedz to tchórzom, których chcesz pohańbić. Ufamy, że mamy dość odwagi, by umrzeć jak chrześcijanie i jak kapłani”.
Słowa te były dlań jak uderzenie biczem – Ferrara uciekł. Łaska Boża doprowadziła w 1652 r. 80-letniego Ferrarę przed oblicze sędziego w Nagasaki. Na pytanie o swoją tożsamość odpowiedział on wówczas:
„Jestem tym, który zgrzeszył przeciw Królowi nieba i ziemi. Zdradziłem Go ze strachu przed śmiercią. Jestem chrześcijaninem, jestem jezuitą”.
Po tych słowach przez 60 godzin był zanurzany w dole z parzącymi oparami. Tym razem wytrwał do końca.
W oczekiwaniu na „kogoś z Rzymu”
Jeden z misjonarzy, który był świadkiem męczeństwa chrześcijan w Nagasaki w 1597 r., napisał:
„zadziwiający owoc tej szczodrej ofiary naszych 26 męczenników polega na tym, że chrześcijanie, niedawno nawróceni i ci mający dojrzałą wiarę, zostali utwierdzeni w nadziei i wierze w wieczne zbawienie. Zdecydowali się poświęcić swoje życie za Chrystusa. Ci sami poganie, którzy byli świadkami męczeństwa, byli uderzeni radością tych błogosławionych, gdy cierpieli na swoich krzyżach, i odwagą, z którą szli na spotkanie śmierci”.
Ten heroizm wiary, przewyższający okrucieństwo i nienawiść prześladowców, nie był ostatnią wspaniałą kartą w dziejach Kościoła w Japonii. Pozostała jeszcze wytrwałość. Po okrutnych prześladowaniach XVII wieku Kościół japoński zszedł do podziemia. Był to Kościół pozbawiony kapłanów, a tym samym wszystkich sakramentów, z wyjątkiem chrztu. To – w połączeniu z ustną katechezą – jednak wystarczyło. Pozostali przy życiu japońscy chrześcijanie trwali na modlitwie i oczekiwali „kogoś, kto przybędzie z Rzymu”. Autentyczność przybysza miał ostatecznie potwierdzić obrazek „Mariasama” – Matki Bożej.
Okres katakumb japońskiego Kościoła trwał niemal 200 lat. Na początku lat 60. XIX wieku zakończył się okres izolacji Japonii od zewnętrznego świata. Powrócili również misjonarze (tym razem do misji włączyli się także protestanci). Panowało przekonanie, że pracę misyjną trzeba będzie zaczynać od zera. Nikt nie wierzył, że od połowy wieku XVII – kiedy to zginęli ostatni księża pracujący w Japonii – przetrwali jacyś chrześcijanie w Kraju Kwitnącej Wiśni.
W 1865 r. o. Petitjean, jeden z francuskich misjonarzy katolickich, wybudował w Nagasaki małą kapliczkę. Przez wiele dni nikt z wyjątkiem księdza do niej nie przychodził. Jednak pewnego ranka obok duchownego uklękły trzy Japonki. Zapytały:
„Czy masz papieża?”.
Gdy usłyszały odpowiedź twierdzącą, zadały mu kolejne pytanie:
„Czy modlisz się do Błogosławionej Dziewicy?”.
Gdy usłyszały potwierdzenie, zadały jeszcze jedno pytanie:
„Czy jesteś żonaty?”.
Usłyszawszy odpowiedź przeczącą, powiedziały:
„A więc jesteś chrześcijaninem, tak jak my”.
„Ktoś z Rzymu” w końcu przyjechał. Okazało się, że w Nagasaki i okolicy przetrwało do połowy XIX wieku ok. 2500 chrześcijan, a w całej Japonii społeczność chrześcijańska (katolicka) liczyła ok. 50 tysięcy osób. Papież Pius IX był tak poruszony faktem przetrwania społeczności chrześcijańskiej w Japonii pomimo okrutnych prześladowań i tak długiego braku kapłanów (dla proporcji: chrześcijanie w komunistycznej Rosji pozbawieni byli kapłanów w najgorszym razie 70 lat), ogłosił dzień 17 marca świętem dla Kościoła w Japonii, świętem „Odnalezienia Chrześcijan”.
źródło: milujciesie.org.pl