Mamy już za sobą (w Europie) najgorsze napięcia związane z zależnościami pomiędzy rynkiem, a polityką. Jaka jest przyszłość rodzimego rynku na ogólnoświatowej scenie? O jakich scenariuszach mowa? Na temat związków między światowym systemem ekonomicznym, a polskim rynkiem finansowym mówi Krzysztof Sadecki, polski finansista i analityk biznesowy, redaktor naczelny magazynu Businessman Today.
Skala wzrostu światowego poziomu PKB pozostaje ograniczona, pomimo osiągnięcia wysokiego poziomu. To prawda, że w pierwszym półroczu 2017 roku wzrost osiągnął stopień nienotowany od dwóch lat, ale po przyjrzeniu się opisującym go wskaźnikom pojawia się następujący wniosek. Otóż, mamy do czynienia z niedostateczną synchronizacją sił napędowych światowej gospodarki. Wnioski płynące z analizy sytuacji globalnej pozwalają na wnikliwą ocenę kierunków w jakich może podążyć rodzima gospodarka.
– Euler Hermes, czyli grupa ubezpieczeniowo-finansowa będąca wiodącym na świecie dostawcą rozwiązań w zakresie ubezpieczeń, gwarancji ubezpieczeniowych i analiz handlowych opracowała niedawno raport, z którego wynika, że sytuacja w Europie i wzrost stabilności na rynkach wschodzących osiągnęły równowagę. – opowiada Sadecki. – Swoistą kontrą dla tych informacji są fakty notowane za oceanem, niemniej jednak raport został opatrzony mianem „Powiewu wzrostu”. Według prognoz wzrost światowego PKB osiągnie 2,9 proc., ale będzie związany z korektami spadku zgłoszonymi dla USA, Ameryki Łacińskiej, Środkowego Wschodu i Afryki Południowej. Osiągnięcie wspomnianego poziomu wzrostu światowego PKB można więc nazwać tempem bardziej dobrym, aniżeli dynamicznym. Świadczy ono o sporej dysproporcji między gospodarkami poszczególnych krajów co jest pewnym ryzykiem dla naszego rodzimego rynku finansowego.- kontynuuje ekspert.
System naczyń połączonych
Rynek globalny pozostaje w równowadze – zmniejszenie tendencji wzrostowych PKB w USA zostało zrównoważone przez wzrost w Chinach. Strefa euro również odczuła wzrost ze względu na wzrost eksportu. Impuls spowodowany odczuciem silnego popytu otwiera nowy etap w gospodarce europejskiej, ponieważ wpłynie na pewność przedsiębiorstw zwiększając ich możliwości kształtowania cen, a co za tym idzie tendencje do zwiększania inwestycji i poprawy sytuacji na rynku pracy. Według oceny Krzysztofa Sadeckiego taka sytuacja stanowi prognozę wzrostu wydatków prywatnych w niedalekiej przyszłości. Brzmi to bardzo optymistycznie, ale rozkład sił na rynku światowym sugeruje groźbę lokalnych zawirowań.
– Jak niejednokrotnie już wspominałem, każdy system ekonomiczny przypomina system naczyń połączonych – wyjaśnia Krzysztof Sadecki. – W konsekwencji skokowe zmiany na międzynarodowych rynkach finansowych są niemal natychmiast odczuwalne w Polsce. Niektóre z nich jesteśmy w stanie przewidzieć, na przykład kryzys finansowy odczulibyśmy już po jednym dniu, zmiany na rynku akcji i obligacji po pięciu, a największym echem odbiłoby się u nas poruszenie w strefie euro oraz na rynkach chińskim, amerykańskim i brytyjskim. Oczywiście, konsekwencje takich sytuacji odczulibyśmy znacznie łagodniej niż kraje, które zostałyby bezpośrednio dotknięte kryzysem. Tempo rozprzestrzeniania się kryzysów zależy od mikro- i makroekonomicznych czynników gospodarczych danego kraju, podatność na nie nie jest żadną nowością, wszystko zależy jednak od trafności oceny skutków takich fal.- komentuje analityk biznesowy.
Co z tą złotówką?
Nasz rodzimy rynek finansowy jest szczególnie czuły na wstrząsy pochodzące ze strefy euro, Anglii, Stanów Zjednoczonych oraz Rosji, Chin i Turcji. Jeśli kursy walut we wspomnianych krajach załamią się, polska ekonomia odczuje to już po jednym dniu – inwestorzy podnieśliby aktywa, ponieważ transakcje walutowe opierają się na przewidywaniach. Stąd problem wynikający z trafności oceny każdej fali kryzysu. Nie ulega wątpliwości, że w razie spadku wartości euro oraz funta brytyjskiego, złotówka ulegnie osłabieniu w stosunku do dolara. Rada Polityki Pieniężnej jak na razie nie sygnalizuje zamiarów podniesienia stóp procentowych stąd też zmiany kursów walut w Polsce będą wynikać bardziej z polityki Europejskiego Banku Centralnego i amerykańskiego Fed.
– Wskaźnik wzrostu światowego PKB nie jest więc aż tak optymistyczny jak mógłby się na pierwszy rzut oka wydawać – kontynuuje Krzysztof Sadecki. – Żeby przewidzieć rozwój wypadków na rynku warto skoncentrować się na czynnikach, które mogłyby pobudzić światowy wzrost gospodarczy oraz na zagrożeniach dotyczących wzrostu. Do szans zaliczyłbym przede wszystkim inflację, która tworzy nominalny bodziec dla zaufania i inwestycji, rzecz jasna w przypadku umiarkowanego tempa trendów. W dalszej kolejności, szansą jest zwiększona konsumpcja, którą zaczynamy powoli wykorzystywać co widać po wzroście cyklu inwestycji. Trzecim czynnikiem zbawiennym dla światowego PKB będzie akceleracja lub przynajmniej utrzymanie poziomu światowego eksportu, który odnotował znaczne ożywienie w pierwszym półroczu. Dwa pozostałe ważne dla tempa wzrostu czynniki to wsparcie w postaci pozostawienia polityki pieniężnej na pozycji szerokiej dostępności pomimo korekt bilansu i zmniejszenie ryzyka politycznego w wiodących gospodarczo krajach.- dodaje finansista.
Obok szans, mamy do czynienia także z zagrożeniami. Pierwsze z nich to osłabienie marż i siły nabywczej co oznacza w efekcie wzrost kosztów. Drugie polega na finansowaniu inwestycji przy pomocy długów – tam gdzie poziomy zadłużenia są wysokie, podniesienie stóp procentowych zagrozi cyklowi inwestycji. Kolejne to protekcjonizm transgranicznego finansowania lokalnych potrzeb kredytowych, skupienie na możliwościach pojawienia się nowego kryzysu oraz groźba pojawiących się napięć politycznych.
– Najgorsze napięcia związane z zależnościami pomiędzy rynkiem a polityką mamy już za sobą, przynajmniej w Europie – uspokaja Krzysztof Sadecki. – Pomimo tego, że sytuacja polityczna w Wielkiej Brytanii nie będzie budować stabilności rynków finansowych to wraz z postępem negocjacji w sprawie Brexitu napięty klimat polityczny w Europie spadnie. – twierdzi ekspert ds. globalnej gospodarki.
Możemy czuć się bezpieczni.
Nieco inaczej niż w przypadku rynku walutowego, wartość polskich papierów wartościowych najsilniej powiązana jest z rynkami obligacji strefy euro. Przykładowo, jeśli rentowność rządowego długu rośnie w Niemczech, to samo dzieje się również w Polsce – kiedy inwestorzy sprzedają niemieckie obligacje doprowadzając do wzrostu ich rentowności, to samo robią z polskimi uzyskując podobny efekt. Jednakże gdy wyprzedają obligacje rosyjskie to za część uzyskanych środków skupują polskie papiery wartościowe co przy wzroście popytu obniża ich rentowność. Dzieje się tak, ponieważ polska gospodarka jest postrzegana przez pryzmat ekonomii innych europejskich państw i przy turbulencjach na rynku rosyjskim nasze obligacje są traktowane jako pewniejsza inwestycja. Równie mocne są wzajemne powiązania na rynku akcji przedsiębiorstw.
– To nie oznacza jednak, że polski rynek finansowy ma swoje stałe i nienaruszalne miejsce w globalnej i europejskiej ekonomii. Jego pozycja jest jednak na tyle stabilna, że pozwala przewidzieć jak zmieni się nasza sytuacja w przypadku czegoś nieprzewidzianego – konkluduje Krzysztof Sadecki. – Zmiany wywołane impulsami z Włoch, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii będą nam towarzyszyć przez kolejne siedem lat, ale osłabienie dynamiki polskiego PKB będzie odczuwane tylko w pierwszym roku, najsłabiej zaś odczujemy impulsy kryzysowe z Niemiec i Francji. W kolejnych latach polski rynek będzie już tylko odreagowywać kryzys wracając do wzrostu, a to dzięki możliwościom jakie rynki europejski i światowy oferują polskim przedsiębiorcom oraz dzięki silnym, wzajemnym powiązaniu gospodarek krajów UE. Wynika więc z tego, że chociaż dane kryjące się za wzrostem światowego wskaźnika PKB nie są najlepsze, to jednak wskazują, że w razie jakiegokolwiek zagrożenia możemy się czuć bezpiecznie.- podsumowuje redaktor naczelny Businessman Today.
Grzegorz Sikora