3 lipca 1949 r. w niedzielę w czasie Sumy w katedrze lubelskiej odnowiono akt poświęcenia diecezji Niepokalanemu Sercu Maryi.
Około godz. 15.00 szarytka katedry siostra Barbara ujrzała na kopii jasnogórskiej ikony, krwawe łzy na twarzy Matki Bożej Częstochowskiej. Obraz został wykonany w 1927 r. przez Bolesława Rutkowskiego na zlecenie ks. biskupa Leona Fulmana. Zakonnica powiadomiła o tym zdarzeniu kościelnego. Józef Wójtowicz nie uwierzył, ale postanowił sprawdzić. Barbara mówiła prawdę. Pod prawym okiem Madonny ujrzał bordowy sopel wielkości 3 cm i szerokości ok. półtora cm. Chwilę później wezwano ks. Tadeusza Malca, który potwierdził: „posuwające się z prawego oka ciemne krople, spływające po policzku ku bliznom”.
Cud widzieli także wierni.
Wiadomość o wydarzeniu rozeszła się błyskawicznie po Lublinie. Ludzie przybywali tłumnie do katedry. O 22.00 zamknięto drzwi wejściowe i wiernych wypuszczano przez zakrystię. O 2.00 w nocy ostatnia osoba opuściła ś świątynię. Wierni pozostali na placu całą noc, śpiewając pieśni religijne, a rano przed katedrą ustawiła się kilometrowa kolejka, która wciąż się wydłużała. Przybywać do Lublina pielgrzymi nie tylko z okoli, ale też z całego kraju. 8 lipca na placu zgromadziło się 8 tys. osób, następnego dnia było 15 tys., kolejnego 20 tys.,, a 11 lipca było już 40 tys. wiernych. Władze zablokowały miasto i wprowadzono zakaz sprzedaży biletów kolejowych do Lublina. Milicja i wojsko obstawili drogi dojazdowe. Zaangażowano siły agentów, donosicieli i prowokatorów. W wyniku ich prowokacji, 13 lipca o godz. 4.30 stratowano 21-letnią Helenę Rabczuk Komunistyczna prasa pisała, że to „zacofanie i ciemnogród”.
W styczniu 1988 r. Watykan zatwierdził kult Matki Bożej w katedrze Lubelskiej. 26 czerwca odbyła się koronacja obrazu, a korony poświęcił Prymas Polski kard. Józef Glemp.
Uzdrowienia jakie miały miejsce przed obrazem zostały zapisane w specjalnej księdze, która zniknęła po rewizji UB. Do dziś ludzie modlą się przed obrazem Matki Bożej Płaczącej, prosząc o łaski.
Jan Paweł II tak mówił o łzach Maryi:
«Łzy Maryi pojawiają się także w Jej objawieniach, którymi Ona towarzyszyła w kolejnych epokach Kościołowi w jego wędrówce po drogach świata. Maryja płakała w La Salette, a było to w połowie ubiegłego stulecia, przed objawieniami w Lourdes, w okresie wielkiego nasilenia postaw antychrześcijańskich we Francji. A drugi raz Maryja zapłakała tutaj, w Syrakuzach. Było to po zakończeniu II wojny światowej. I można było zrozumieć ten płacz na tle tych właśnie wydarzeń, na tle całej hekatomby ofiar, jakie druga wojna światowa spowodowała, na tle eksterminacji synów i córek Izraela, na tle zagrożenia Europy od Wschodu przez programowo ateistyczny komunizm. W tym też czasie płakał obraz Matki Bożej Częstochowskiej w Lublinie, ale to wydarzenie jest mało znane poza Polską. (…) Te łzy Maryi należą do porządku znaków. Świadczą one o obecności Matki w Kościele i świecie. Matka płacze wówczas, kiedy dzieciom zagraża jakiekolwiek zło, duchowe czy też fizyczne. Łzy Maryi są zawsze uczestnictwem w płaczu Chrystusa nad Jerozolimą, czy też na drodze krzyżowej, czy wreszcie przy grobie Łazarza…»
W lipcu 1949 r. w wychodzącą z katedry procesję Bożego Ciała wjechał samochód wiozący szefa miejscowego UB., raniąc przy tym kilka osób. Ludzie przewrócili samochód na dach i próbowali wyciągnąć ubeka ze środka, chcąc go ukamienować. Nagle podjechała milicja i rozpoczęła łapankę na młodzież, studentów Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Władze przesłuchało świadków i sporządziły protokoły.
Oto kilka z nich:
Stanisława Sadowska ( imię zakonne – Barbara), szarytka:
3 lipca pomiędzy pierwszą a drugą uklękłam przed ołtarzem Matki Boskiej i zobaczyłam na obrazie czerwoną kroplę wielkości jagódki. (…) Myślałam, że to kwiatek z prymulki przyczepił się do twarzy Matki Boskiej. (…) Poszłam do zakrystiana i powiedziałam: „Panie Józefie, niech pan pójdzie i zobaczy, ludzie coś szepczą przed obrazem Matki Boskiej”. Przyszedł, zobaczył i pobiegł do zakrystii. Ktoś zaintonował śpiew, rozpoczął się płacz.
(z protokołu przesłuchania, 15 lipca 1949)
Ks. Tadeusz Malec: Około godz. 16.00 do zakrystii wbiegł zakrystianin i oświadczył, że coś niezwykłego dzieje się z Obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej. Udałem się natychmiast i zauważyłem tłum ludzi wpatrzonych w obraz. Spojrzałem i zauważyłem posuwające się z prawego oka czarne krople, spływające po policzku ku bliznom. Uniesienie ludzi, jęk, płacz było tak potężne, że i ja również rzuciłem się na kolana i razem z ludźmi dałem się unieść wielkiemu wzruszeniu aż do łez… Mnie osobiście się wydawało, że obraz był ożywiony, twarz uśmiechnięta i jakaś jasność biła.(…) Krople rozlały się po policzku. Ludzie płakali, krzyczeli na głos. Zerwałem się po chwili i pędem pobiegłem do księdza biskupa, który leżał chory w swoim mieszkaniu. Opowiedziałem mu wszystko.
M. Styczyńska: Początkowo twarz była spokojna i jak zawsze piękna. Po chwili usta zaczęły drgać i wyginać się w podkówkę, jak u małego dziecka zaczynającego płakać. Jednocześnie w kąciku lewego oka ukazała się biała kulka, wyglądająca jak mała, biała perła. Na czole, policzkach i części nosa ukazały się krwawe plamy. Usta zaczęły się wykrzywiać coraz bardziej, a cała twarz przybrała tak bolesny wyraz, że ja nie wiedziałam co się ze mną dzieje i czułam jedno, że muszę krzyczeć, bo inaczej serce mi pęknie.
B. Paradowska: Spojrzenie na obraz było dla nas jakimś wielkim szokiem, bo na twarzy Matki Bożej na prawym policzku wisiały dwie duże łzy koloru ciemnej wiśni, ale był też ślad łez – struga łez na policzku. Jedna łza spuszczała się bardziej, druga mniej. Twarz Matki Bożej była zmieniona, wyglądała jak żywa. Wyczuwało się też coś w atmosferze katedry. Ludzie głośno płakali, modlili się, śpiewali.
Lublin, 7 lipca 1949 Irena Jarosińska ( z listu do matki)
Z każdym dniem tłumy pielgrzymów dzień i noc przybywają i to coraz większe. Pewnie już ze 150 tysięcy patrzyło w cudowne łzy i tłumnie stwierdzało, że to cud prawdziwy. Czekamy niecierpliwie na oficjalne orzeczenie komisji. Pomyśl Mamo, Lublin stał się Częstochową – to nie babskie fantazje. (…)
Co ten cud znaczy, nie wiemy, z drżeniem i bojaźnią czekamy, jaki będzie jego dalszy ciąg.
Edward Kotyłło, konserwator zabytków:
Znalazłem się w katedrze parę godzin po „cudzie”, koło północy. Katedra była już pusta. Wszyscy wierni zostali usunięci, zamknięto drzwi. Na placu modliły się setki osób.
Wszedłem do środka z grupą siedmiu – dziewięciu kleryków. Byłem jedyną świecką osobą. Z zakrystii przynieśliśmy drabinę, ażeby z bliska obejrzeć to tajemnicze zjawisko. Obraz sprawiał dziwne wrażenie – był jak gdyby zamglony, o niewyraźnych, zamazanych konturach. Tylko ta plama pod okiem Matki Boskiej była dobrze widoczna. Wspiąłem się na drabinę jako pierwszy i z odległości 30-40 centymetrów mogłem wszystko obejrzeć. Plama była szeroka na około 3 centymetry i długa na 10 centymetrów, koloru bordowego, podobna do niezastygłej krwi lub do świeżej farby. To „coś” wyraźnie wystawało na milimetr ponad warstwę obrazu.
Stanisław Łapot, I sekretarz KW PZPR w Lublinie, do Wydziału Organizacyjnego KC PZPR, w depeszy z 4 lipca 1949:
W dniu 3 lipca br. kler zainspirował w katedrze lubelskiej „cud” przez namalowanie na obrazie Matki Boskiej Częstochowskiej na jej prawym policzku czerwonej smugi. (…) Wiadomość [o cudzie] lotem błyskawicy rozeszła się po całym mieście, na skutek czego zaczęły napływać do katedry tłumy ludzi w celu oglądania „cudownego obrazu”. Po zamknięciu katedry o godzinie 21.00, tłumy w ilości około tysiąca osób stały do godziny 23.00 przed katedrą, śpiewając pieśni nabożne.
W dniu dzisiejszym, już od godziny 3.00 rano, ludzie oglądają „cud”, a liczba ich zwiększa się coraz bardziej i w godzinach popołudniowych tłum oglądających wzrósł do około trzech tysięcy osób.
Między zebranymi przed katedrą wrogie elementy uprawiają antyrządową propagandę, mówiąc, że Matka Boska płacze krwawymi łzami za bezbożników i komunistów, którzy walczą z Kościołem.
Lansowane są również pogłoski o mającym rzekomo nastąpić przyjeździe prymasa Wyszyńskiego i komisji z Rzymu celem zbadania „cudu”. Ponadto szerzone są brednie, jakoby „Komisja Pepeerowska” [mowa o komisji biskupiej] po zbadaniu „cudu” uznała jego autentyczność.
Największy fanatyzm w związku z „cudem” uwidacznia się u starszych kobiet. W pewnych grupach mężczyźni podają w wątpliwość „cud”, mówiąc że to jest „lipa” i że rząd powinien spowodować komisję świecką z udziałem społeczeństwa, celem zbadania sprawy.
Jeszcze inne głosy mówią, że to zrobiło specjalnie UB, aby mieć powód do zamknięcia księży i katedry.
arka