Przedstawię moją dość krótką historię swego życia, bo jestem 18-letnim „wyrzutkiem” alkoholizmu. Moi rodzice byli alkoholikami i ja też byłam alkoholiczką. Byłam nawet czymś gorszym… I gdy teraz powoli umieram, pragnę przestrzec młodzież, nastolatki czy nawet rodziców przed alkoholem.
Alkohol powoduje nieodwracalne konsekwencje. Młodzież zawsze mówi:
„Tak nie jest”,
„Alkohol jest potrzebny” itp.
I ja tak mówiłam, lecz nie jest to prawda. To kłamstwo przykryte kolorami tęczy, to zguba, to śmierć.
Urodziłam się o miesiąc wcześniej tylko dlatego, że mój ojciec, będąc pod wpływem alkoholu, pobił moją matkę. Całe życie walczyłam o wolność, o przetrwanie.
Nieraz się zastanawiałam, co mogą wiedzieć o życiu dziewczyny piszące o sobie, że zawsze trzymają się zasad. Co mogą wiedzieć o takim życiu dziewczyny i chłopcy otoczeni komfortem i miłością? Ja sądzę, że nic!
Co mogą powiedzieć o życiu nas, nastolatek, z rodzin alkoholików (piszę w obronie wszystkich takich dziewczyn, które od młodych lat musiały znosić pogardę i przemoc). Co Wy możecie wiedzieć? Nic, kompletnie nic!
Wielu poetów, pisarzy pisze o czystej miłości. Wielkiej i szalonej, ale nikt nie odważył się pomóc tym w najgorszym stadium alkoholizmu… Wiem, że powiedzielibyście, że są instytucje, że są organizacje. Lecz prawda jest inna: nami, dziećmi alkoholu, nikt się nie chciał zająć. Błądziliśmy po nocach, poszukując rozrywki i uwolnienia się od zmartwień i kłopotów.
Wy, młodzi, którzy nie pijecie i macie wspaniałe towarzystwo, przygarnijcie takich jak ja, takich z gorszych domów! Zaopiekujcie się nimi! Nie odtrącajcie ich! Tyle razy próbowałam dołączyć się do Was i choć byliście mili, potrafiliście mi w końcu pokazać, że ja się tutaj nie nadaję.
Tak wiele razy czytałam i słyszałam ludzi rozmawiających o alkoholizmie w rodzinie. Buntowałam się wtedy, myśląc:
„Co oni o tym wiedzą!”
Wiem, co czuje dziecko, które widzi swoją matkę schlaną do nieprzytomności, leżącą na łóżku, a koło łóżka postawioną miednicę na wymiociny… Wiem, co czuje 10-letnie dziecko przyprowadzające swoją matkę z pracy spitą do utraty świadomości…
Wiem, co czuje dziecko widzące ojca wieszającego się na powrozie, mówiącego, że widzi szatana… Wiem, co czuje dziecko, gdy widzi ojca katującego matkę. Rozumiem strach dziecka, gdy widzi krew, porozbijane szyby, policję… To trzeba przeżyć, a później o tym mówić i pisać.
Może i są dobrzy ludzie, ale ja takich nigdy nie spotkałam. Pamiętam jedynie samotne spacery, pogardę ze strony dzieci z dobrych domów, nauczycieli wyśmiewających mnie przy całej klasie… Znam to wszystko od a do z.
Zawsze jest jakaś siła przyciągania między ludźmi sobie podobnymi. Takie osoby jak ja też się nawzajem odnajdują. I ja, jako 12-letnia dziewczyna, znalazłam taką paczkę. Bo co mieliśmy robić wieczorami, gdy nasi rodzice pili i się bili?…
Nauczyłam się kraść. Alkohol stał się dla mnie ucieczką. Paliliśmy papierosy, czasem „trawkę”. Nikt nam nie pomógł, nikt się nami nie przejmował… A my czuliśmy się wolni. Mogliśmy robić to, na co mieliśmy ochotę.
Ale szczęście nas ominęło: moi rodzice musieli się przeprowadzić. Zamieszkaliśmy w ruderze wymagającej ciągłych napraw. Czy coś się jeszcze zmieniło w moim życiu? Nic. Tutaj także znaleźli się tacy jak ja. Znów miałam swoją paczkę, swój świat…
Chodziłam do szkoły, bo musiałam. Wieczory z kumplami, a jak nie, to uprawiałam samogwałt, którego nigdy się nie oduczyłam. Wakacje: kradzieże, alkohol… Czy to dało mi szczęście? Nie i jeszcze raz nie!
Gdyby dane mi było wyzdrowieć, to na pewno starałabym się to wszystko naprawić. Starałabym się pomagać takim jak ja. Lecz wszystko to przepadło…
Alkohol pity przez moją matkę, gdy była ze mną w ciąży, bicie jej przez ojca spowodowały w moim organizmie trwałe uszkodzenia, które nasiliły się z czasem. Narkotyki zabiły resztki mojej odporności… Teraz jestem sama, nikt mnie już nie chce…
Na razie jeszcze mogę pisać, więc apeluję do wszystkich: Rodzice, jeżeli pijecie, popatrzcie w chwilach trzeźwości na:
– swoje dziecko, które boi się wszystkiego – to Wasze dziecko, nie rozumiejące, dlaczego to robicie;
– na to, że niszczycie w nim resztki nadziei na piękną i czystą miłość;
– na to, że niszczycie jego psychikę;
– na to, że ono, biorąc z Was przykład, uczy się tego, że alkohol, seks, papierosy, a może i narkotyki to jedyny cel w życiu;
– na to, że regułą małżeństwa jest to, że ojciec zbije matkę i upije ją; dziewczynka zrozumie to w ten sposób, że ona ma być taka jak matka, a chłopiec – że ma być taki jak ojciec.
Okażcie im, że ich kochacie! Nie pozwólcie im umierać, lecz pozwólcie im normalnie żyć!
Apeluję również do swoich rówieśników, do młodzieży. Pamiętaj, że:
– narkotyk to jedynie chwilowe zapomnienie, a kiedy jego zażywanie staje się nałogiem, powoduje nieodwracalne skutki, a w końcu śmierć (piszę to m.in. pewnej dziewczynie, która od roku brała „kompot” i która dopiero po przedawkowaniu zrozumiała, że aby pożyć jedynie rok dłużej, musiała stoczyć walkę z tym nałogiem);
– alkohol to powolne umieranie, gdy staniesz się alkoholikiem, już umarłeś(-aś);
– nikotyna to dopełnienie śmierci.
Chociaż teraz moi rodzice przeszli terapię odwykową i choć na pozór mam normalną rodzinę, dla mnie to wszystko za późno. Nie mogę już pić, ćpać, palić, w samotności się kończę… Tak spokojnie, cichutko odejdę, nie pozostawiając po sobie niczego. Może jedynie stertę wierszy i pamiętniki. Żyłabym może długo, gdyby pojawił się ktoś w małżeństwie moich rodziców i powiedział:
„Stop! Wystarczy!”.
Wiem, że jest Bóg, ale ja Jego obecności nigdy nie odczułam. Może już idę do Niego…
Boże, uratuj tę zaślepioną młodzież, żeby nie skończyła tak jak ja. Ostatnie moje słowa to:
„Opamiętajcie się!”.
Nastolatka
źródło: milujciesie.org.pl