Noc Ostatniej Wieczerzy. Odczuwalna, najwyższa Komunia. Jezus pośrodku… Wie, co się wydarzy, że odchodzi… I w tej właśnie chwili wyraża swe głębokie pragnienie: „Przykazanie nowe daję Wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi. Jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13,34-35).
Miłość wzajemna przynosi zawsze jedność, pokój, harmonię, radość – to wszystko, czego w głębi swego serca pragnie każdy z nas. Także i my możemy i powinniśmy żyć tym pragnieniem Jezusa. Wypełnić te słowa konkretnie w swym życiu. Ale jak?
Duch Święty, który jest miłością, podpowiada nam, jak mamy kochać. To On daje nam konkretne pomoce – natchnienia, wspólnoty, charyzmaty, przez które chce nas prowadzić do pełni miłości. Jeden z tych sekretów sztuki miłowania podarował młodej dziewczynie, 23-letniej Chiarze Lubich, założycielce Ruchu Focolari…
Tylko jeden Ideał
Rok 1943. W Trydencie szaleje wojna. Bombardowania w dzień i noc. Dym, zgliszcza, ruiny… Kilka młodych dziewczyn zgromadzonych wokół Chiary odkrywa, że w obliczu wojny pozostaje tylko jeden ideał, którego nie zniszczy żadna bomba, któremu warto oddać się całkowicie: Bóg. Wszystko inne – pragnienie urządzenia domu, zawarcie małżeństwa, studia – ulega unicestwieniu: dom obraca się w gruzy, narzeczony ginie na froncie, wojna uniemożliwia uczęszczanie na uniwersytet… W tych okolicznościach odkrywają, kim jest Bóg: miłością. Postanawiają uczynić Go jedynym celem swego życia. Pragną odpowiedzieć na Jego miłość – swoją miłością, wypełniając w każdym momencie Jego wolę. „Ale jak rozpoznać wolę Boga?” – pytają…
Odnajdują ją w Ewangelii – małej książeczce, którą jako jedyną rzecz zabierają ze sobą do schronu, gdy trwa bombardowanie. Otwierają Ewangelię i znajdują słowa: „Miłuj swego bliźniego jak siebie samego” (Mt 19,19). „Bliźni. Gdzie ten bliźni?” – zastanawiają się. I odkrywają: „Był tuż obok nas – wspomina Chiara – w tej staruszce, która za każdym razem, poruszając się z trudem, ledwo docierała do schronu. Trzeba jej było pomóc, podtrzymując ją. Był tu, w tych pięciorgu zalęknionych obok matki dzieciach. Trzeba je było wziąć na ręce i odprowadzić do domu.
Bliźni był tu, w tym chorym, unieruchomionym w domu. Trzeba było zdobywać dla niego lekarstwa, pielęgnować go. Czytałyśmy: »Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili« (Mt 25,40). Ludzie wokół nas z powodu tragicznych wydarzeń byli głodni, spragnieni, byli ranni, bez ubrania, bez domu. Gotowałyśmy więc ogromne garnki zupy, którą im zanosiłyśmy, widząc w nich Jezusa”.
Ewangelia jest prawdziwa
Bardzo mocno doświadczają prawdziwości słów: „Proście, a będzie wam dane” (Mt 7,7; Łk 11,9). Chiara opowiada jedno z doświadczeń z tamtych czasów: „Pewnego dnia ktoś biedny prosił mnie o parę butów numer 42. W kościele kieruję do Jezusa modlitwę: »Daj mi parę butów numer 42, dla Ciebie w tym ubogim«. Po moim wyjściu z kościoła podchodzi kobieta, podaje mi paczkę. Otwieram ją, a tam – para butów numer 42”…
Także słowa „Dawajcie, a będzie wam dane” (Łk 6,38) stają się rzeczywistością: „Dawałyśmy – mówi Chiara. – Było tylko jedno jabłko w domu? Dałyśmy je biednemu, który prosił. I jeszcze tego samego ranka otrzymałyśmy torbę jabłek, a gdy i te rozdałyśmy ubogim, zjawiła się cała waliza. Jezus dał obietnicę, a teraz dotrzymywał. A więc Ewangelia spełniała się, była prawdziwa!”.
Nowe światło
Świadomość, że każdego dnia można było stracić życie, wzbudzała w sercach dziewczyn pytanie: „Czy jest taka wola Boża, na której Jezusowi zależy szczególnie? Ją właśnie chciałybyśmy wypełnić, zanim umrzemy”. W Ewangelii przeczytały: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,12-13). Zrozumiały, że obok miłości do ubogich Jezus prosi je o miłość wzajemną. Zawarły więc pakt, powiedziały sobie nawzajem: „Jestem gotowa umrzeć za ciebie”. Każda za każdą.
„Od tego momentu – wspomina Chiara – nasze życie zmieniło się, nastąpił szybki wzrost jakościowy: wypełnił nas nowy pokój, nowa radość, nowa siła, nowe światło, żarliwe pragnienie czynienia dobra. Co się wówczas stało? Ten pakt zapalił miłość między nami i sprawdziło się to, co powiedział Jezus: »Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje [w mojej miłości], tam jestem pośród nich« (Mt 18,20). On stanął pośród nas”…
Powracając po latach do tego czasu, Chiara wspominała: „Duch Święty zaczął podkreślać w naszej świadomości szczególne słowa dotyczące miłości bliźniego. Winna ona być skierowana do wszystkich, gdyż tak czyni Ojciec Niebieski; podejmować inicjatywę jako pierwsza, tak jak Jezus uczynił to wobec nas. Ta miłość kocha bliźniego jak siebie; wymaga „stawania się jedno” z bliźnim. Widzi w nim Jezusa”. To natchnienie stało się podstawą sztuki miłowania dla wszystkich – dzieci, młodzieży i starszych, którzy dziś żyją tą duchowością na całym świecie. Spróbujmy zobaczyć dokładnie, na czym polega miłość, której pragnie od nas Jezus… Niech pomogą nam w tym rozważania Chiary Lubich i krótkie świadectwa osób żyjących duchowością Ruchu Focolari.
Kochaj wszystkich
Jezus nieustannie przypomina, że wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Boga. Nie możemy ograniczać naszego serca, by kochało tylko tych, których chcemy kochać. Prawdziwa miłość nie wyklucza nikogo, podarowuje się każdemu – niezależnie, czy jest to ktoś bogaty czy biedny, wykształcony czy nie, rodak czy cudzoziemiec, brat z tej samej czy innej wspólnoty, Kościoła, osoba z tej czy innej partii, ktoś sympatyczny czy nie… Jeśli kogokolwiek odrzucamy – to nie kochamy naprawdę, a nie kochając – powoli umieramy.
Chiara podpowiada nam: „Staraj się kochać każdego, kogo spotkasz w danej chwili życia, a odkryjesz, jak w twojej duszy zaczynają rozkwitać nowe siły, wcześniej nie znane; one nadadzą smak twojemu życiu i odpowiedzą na tysiące twoich »dlaczego?«. (…)
Ten, kto jest obok mnie, został stworzony jako dar dla mnie, a ja zostałam stworzona jako dar dla tego, kto jest obok mnie. Na ziemi wszystko ze wszystkim jest w relacji miłości. (…) Patrz więc na każdego brata, podarowując mu siebie, aby podarować się Jezusowi, a Jezus podaruje się tobie. (…) Z miłości do Jezusa oddaj się bratu w posiadanie; pozwól, by cię »spożył« jako drugą Eucharystię. (…) To jest prawo miłości: »Dawajcie, a będzie wam dane« (Łk 6, 38)”.
Oto doświadczenie Riccarda, który żył we wspólnocie focolare: Była zima. Pewnego dnia szedł na Mszę św. i zauważył pewnego ubogiego, który był zbyt lekko ubrany. Następnego dnia, po przejrzeniu szaf, Riccardo znalazł kurtkę, zaniósł mu ją i powiedział: „Ale to nie jest jałmużna, to jest nasza wspólnota dóbr, bo my żyjemy wspólnotą dóbr”. Nazajutrz czekała go niespodzianka: kiedy ten biedny zobaczył go przechodzącego, wyciągnął woreczek z pieniędzmi, dał mu i powiedział: „To jest moja wspólnota dóbr, bo na pewno jest wielu biednych, biedniejszych ode mnie, niech pan się nimi zajmie”.
Bliźnim – przypominała Chiara – „jest każdy brat, którego spotykamy w danej chwili dnia. Trzeba go tak kochać, żeby Chrystus w nim się rodził, wzrastał i rozwijał”.
Kanna, dziewczynka z Nagasaki, chodzi do przedszkola, w którym wielu jej kolegów i koleżanek wyznaje inną religię. Również jej nauczycielka nie była chrześcijanką. Na koniec roku nauczycielka pozdrawiała każde dziecko z osobna. Kiedy przyszła kolej Kanny, powiedziała jej: „Dziękuję ci, ponieważ pozwoliłaś nam poznać Jezusa. Kiedy mówiłaś nam o Nim, czuło się, że był blisko ciebie. Nauczyłaś nas modlitw, które poznałaś w twym domu, są naprawdę piękne. Dzisiaj rano widziałam cię, gdy podarowałaś twojej koleżance nagrodę, którą otrzymałaś. To mnie wzruszyło! Niedługo wychodzę za mąż, ale wcześniej chcę przyjąć chrzest. Przygotowuję się do tego, ponieważ również ja pragnę wierzyć tak jak ty Jezusowi”.
Kochaj nieprzyjaciół
Jezus prosi nas, byśmy kochali wszystkich, także naszych nieprzyjaciół: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają” (Łk 6,27-28). On pragnie, byśmy sobie wzajemnie zawsze wybaczali, także wtedy, gdy nam się wydaje to niemożliwe, podobnie jak w doświadczeniu Amauriego:
„Miriam i ja byliśmy małżeństwem od 17 lat i mieliśmy czwórkę dzieci. I wtedy dostrzegłem głęboką zmianę w jej stosunku do mnie. Nie było jej często w domu, gdyż pracowała jako asystentka społeczna w strukturze rządowej, która zajmowała się opuszczonymi dziećmi. Po kilku miesiącach odkryłem, że ma romans ze swoim kolegą. To był straszny moment: zobaczyłem, że nasza relacja jest zniszczona, także rodzina, moje życie. Czułem się zdradzony, głęboko zraniony w swojej dumie i zrozpaczony. (…)
Krótko potem moja żona zdecydowała się opuścić naszą rodzinę. Pewnego dnia, podczas gdy byłem w pracy, przyszła do domu, aby zabrać swoje rzeczy i pokłóciła się z dwiema naszymi najstarszymi córkami, w wieku 15 i 17 lat. Nie miałem wyjścia – mogłem tylko zaakceptować jej decyzję, chociaż to było powodem naszego wielkiego cierpienia. Modliłem się i prosiłem Boga: »Pomóż mi! Daj mi siłę i łaskę, aby to wszystko pokonać!«. Byłem pewien Jego miłości. (…)
Poprosiłem o pomoc swoją siostrę; przypomniała mi ona, że również Jezus nie zasługiwał na cierpienia, które dane Mu było przeżyć: został zdradzony i upokorzony, odczuł opuszczenie ze strony Ojca. On, gdy Go rozpoznałem i ukochałem, postawił mnie na nogi, dzięki czemu dzień po dniu wybierałem Boga w sposób bardziej radykalny. Mój umysł i serce były ukierunkowane na Boga – mój ból znajdował sens. Codzienne karmiłem się Eucharystią i powoli rodził się we mnie inny człowiek. Miejsce początkowej nienawiści zajmowało poczucie miłosierdzia. W końcu udało mi się przebaczyć żonie. Ciągłe obejmowanie Jezusa Opuszczonego pozwoliło mi, pomimo separacji, trwać w wierności, którą przyrzekłem podczas sakramentu małżeństwa, a także przetrwać w czystości”.
Kochaj pierwszy
Wieczorem mama daje każdemu dziecku jogurt owocowy. Mateusz chowa swój do lodówki, aby mieć go na następny dzień. Rano wchodzi do kuchni i widzi jak najstarszy brat je jego jogurt. Rozzłoszczony, płacząc, biegnie do mamy: „Mamo, Dawid je…” – zatrzymuje się w połowie zdania i szepcze: „Dzisiaj muszę kochać jako pierwszy!”. Wraca do brata i mówi: „Jedz spokojnie, to prezent!”…
Kochać jako pierwszy – tak jak Jezus nas ukochał – to znaczy nie oczekiwać, aż ten drugi okaże nam swą miłość, lecz dawać, kochać go miłością bezinteresowną. Jezus nie czekał, aż zasłużymy na Jego miłość, aż będziemy jej godni – „umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami” (Rz 5,8)…
Jezus chce podnieść nas z naszej niemocy, nieumiejętności kochania, wyzwolić nas ze wszystkich zranień z naszej historii, które zatrzymują nas na samych sobie i ograniczają nas w miłości. Żeby się to stało, musimy jednak powierzyć Mu to wszystko i… zacząć kochać: „Dusza nie ma prawa do miłości, zanim nie zacznie kochać – pisze Chiara – otrzymuje miłość, kiedy ma miłość. (…) To dusza ma podjąć inicjatywę i kochać jak gdyby pierwsza w odpowiedzi na łaskę. Wtedy Bóg przychodzi, objawia się temu, kto kocha, daje temu, kto ma, tak że będzie miał nadmiar. Dusza, która kocha, uczestniczy w Bogu i czuje się królową. Niczego się nie boi. Każda rzecz nabiera dla niej wartości. Kiedy kochamy, przechodzimy ze śmierci do życia”.
Kochaj bliźniego jak siebie
W Kazaniu na górze Jezus przypomina złotą regułę postępowania: „Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie!” (Mt 7,12). Ta reguła jest podstawą jedności nie tylko poszczególnych osób, ale i społeczeństw – zawarta jest także w innych religiach świata: w hinduizmie brzmi „Nie czyń drugim tego, co – uczynione tobie – byłoby przyczyną cierpienia”, w islamie: „Nikt z was nie jest prawdziwym wiernym, jeśli dla brata nie pragnie tego, czego pragnie dla samego siebie”.
Zatem kochamy, gdy zwracamy się do wszystkich w sposób, w który pragniemy, by inni się do nas zwracali; gdy słuchamy wszystkich tak, jakbyśmy chcieli, by ktoś nas wysłuchał; gdy mówimy o innych tak, jak byśmy chcieli, by oni o nas mówili, gdy podarowujemy naszą obecność, i tak dalej…
Podczas Ostatniej Wieczerzy Jezus prowadzi nas do pełni, daje nam nową miarę miłości: „abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem”. Chce, byśmy byli Jego miłością. Ale co oznacza „być miłością?”. Chiara podpowiada: „Ten, kto robi coś »z miłości«, może to czynić dobrze, lecz sądząc, na przykład, że oddaje wielką przysługę bratu, który jest chory, może go zamęczać swoją gadaniną, radami i pomocą – miłością, która ciąży, bo brak jej wyczucia. On sam będzie miał zasługę, ale bliźni – ciężar, a to dlatego, że trzeba »być miłością«. (…) Miłość, którą jest Bóg, jest światłem, a w świetle widać, czy nasz sposób podchodzenia do brata i służenia mu jest według Serca Bożego i czy jest taki, jakiego chciałby brat, jakiego by pragnął, gdyby obok siebie miał nie nas, lecz… Jezusa”…
Jednocz się z drugim
„Kochać znaczy służyć” – pisze Chiara. (…) „Nie ma lepszego sposobu służenia niż »stawać się jedno« z bliźnimi. (…) Co oznaczają i czego wymagają te dwa małe słowa tak ważne, że stają się aż sposobem kochania? Nie można wniknąć w duszę brata, aby go pojąć, aby go zrozumieć, aby dzielić z nim jego cierpienie, jeśli nasza dusza jest zajęta jakimś zmartwieniem, jakimś osądem, myślą… czymkolwiek. Jednoczenie się wymaga dusz ubogich, ludzi ubogich duchem. Tylko dzięki nim jest możliwa jedność”.
„Pewnego dnia – opowiada Uche, dziewczynka z Nigerii – byłam bardzo głodna, a więc weszłam do sklepu, by kupić bułki. Wychodząc, spotkałam troje małych, smutnych i chudych dzieci. Pomyślałam: »Jeśli coś im dam, sama będę dalej głodna!«. Ale głos Jezusa we mnie mówił mi: »Daj im wszystko!«. Tak też zrobiłam. Nadal byłam głodna, ale moje serce było pełne radości. Słyszałam, jak Jezus mi mówił: »Dziękuję!«”…
Moc miłości, która jednoczy się z drugim, jest wielka – zdaje się, że przekracza granice miejsca i czasu. Pewna studentka w każdy weekend była zapraszana na imprezy, o których wiedziała, że zawsze tak samo się kończą. Za każdym razem decydowała się więc zostać w domu, pisząc w tym czasie list miłosny do swojego przyszłego męża, którego jeszcze nie znała. Gdy potem zawarła sakrament małżeństwa, jako prezent ślubny ofiarowała swemu mężowi cały zbiór tych listów…
Widzieć Jezusa w drugim
Chiara pisze: „Kiedy znajdziesz się wobec kogoś, ktokolwiek to jest, przypomnij sobie, że w tym sercu jest Bóg. (…) Nasza dusza nie może spocząć, dopóki – przez swą nieustanną służbę – nie dostrzeże w bracie duchowego oblicza Chrystusa. (…) Jakże wielu – błędnie – patrzy na ludzi i rzeczy z pragnieniem posiadania ich! To spojrzenie jest egoizmem lub zazdrością, a w każdym razie grzechem. Albo też patrzą w siebie, aby mieć siebie, swoją duszę w posiadaniu i ich spojrzenie jest zgaszone, znudzone, mętne. Dusza, ponieważ jest obrazem Boga, jest miłością, a gdy miłość zwraca się ku sobie samej jest jak płomień, który bez podsycania gaśnie.
Patrz poza siebie, nie w siebie, nie w rzeczy, nie w stworzenia; patrz na Boga, aby się z Nim zjednoczyć. On jest w głębi każdej duszy, która żyje; a jeśli nawet jest martwa – to i tak jest tabernakulum Boga. (…)
Chodzi o to, by każdego, kto przechodzi obok nas tak kochać, jak kocha go Bóg. A ponieważ żyjemy w czasie, kochajmy w danej chwili jednego bliźniego, nie zatrzymując w sercu resztek uczuć dla brata spotkanego minutę wcześniej, bo i tak kochamy we wszystkich tego samego Jezusa. Lecz jeśli pozostaną w sercu resztki uczuć, to znaczy, że tamtego brata kochaliśmy ze względu na nas lub na niego… – a nie ze względu na Jezusa”…
Pewna osoba opowiada: „Spotkałam bezdomnego, który poprosił mnie o pomoc. Idziemy na zakupy. Przechodzimy przez sklep. W momencie wyboru produktów mój Bezdomny nieśmiało mówi: »Niech pani wybierze, co chce«. Przychodzi mi myśl: »Jezusowi nie kupiłabym najtańszej konserwy, wybrałabym najlepsze rzeczy. To jest Jezus, który jest teraz przecież ze mną«… Zaraz potem druga myśl, wnosząca niepokój: »Nawet nie wiem, ile mam drobnych w kieszeni, czy wystarczy?«. I decyzja: zostawiam to Jemu… Wybieramy, podchodzimy do kasy, kasjerka zlicza, podaje sumę… okazuje się, że mam w kieszeni tyle, ile potrzeba”…
Kochaj zawsze
Jezus naprawdę chce, byśmy kochali, byśmy przestali być już letnimi. „Dzisiejszy chrześcijanin – pisze Chiara – musi być w każdej chwili „urzeczywistnioną miłością”, aby sprostać wymaganiom Kościoła i pytaniom stawianym przez świat. Właśnie do tego powinien dążyć: do prawdziwej miłości, mając świadomość, że każda rzecz ma wartość, jeśli wypływa i jest czyniona z miłości, a cała reszta okaże się bez wartości, kiedy przyjdzie czas ostatecznego zdania sprawy z własnego życia. Musi się więc tak zaangażować, aby móc powiedzieć po wykonaniu każdej czynności: »dzieło to pozostanie«.
Tak powinno stać się z jego codzienną pracą, lekturą, załatwianiem różnych spraw, wychowywaniem dzieci, rozmowami, podróżami, sposobem ubierania się, spożywania posiłków, także ze snem, z każdą nawet najmniejszą czynnością… z tym wszystkim, czego niespodziewanie Bóg żąda od niego dzień po dniu. (…) Jeżeli dotychczas twoje życie było nijakie, może teraz jest czas, żebyś zajął stanowisko: albo z Nim, albo przeciw Niemu. Nie bądź jednym z tych połowicznych chrześcijan, którzy ściągają nienawiść na Kościół i Chrystusa przez to, że noszą Jego imię!”.
Oczywiście, taki styl życia wcale nie jest prosty, możliwe, że kochając, doświadczymy zranienia, odrzucenia, wyśmiania, ale… jak pisała Chiara „Nasze życie przypomina los gwiazd jeśli krążą – istnieją, gdyby przestały krążyć – przestałyby istnieć. Istniejemy – czyli jest w nas nie nasze, lecz Boże życie – gdy ani przez chwilę nie przestajemy kochać”…
Gdy zaczniemy kochać, gdy wszędzie tam, gdzie jesteśmy, rozpalimy ogień miłości wzajemnej, Jezus będzie zawsze pośrodku nas… i pozwoli nam „być w świecie dotykalnym sakramentem swej miłości”, Jego „ramionami, które, przygarniając do siebie, spalają w miłości wszelką samotność świata”…
źródło: milujciesie.org.pl