Około pierwszej w nocy obudził mnie głos Anioła Stróża: – Wstań, załóż sutannę i wyjdź na ulicę! – Panie Boże – odpowiedziałem – jestem chory, brak mi sił. Lekarz zaleca więcej snu. Czy mi się zdaje, czy to Ty rzeczywiście do mnie mówisz?
Wstań zaraz, załóż sutannę i idź na ulicę! To ulica Grunwaldzka w Poznaniu. Zza narożnika nagle pojawia się mężczyzna w średnim wieku. Staje jak wryty. – Ksiądz? Proszę księdza, ja muszę się zaraz wyspowiadać! – Dlaczego teraz? – Przed laty pokłóciłem się z moim proboszczem. I wtedy postanowiłem: nigdy więcej w moim życiu nie pójdę do spowiedzi. Przyjechałem przed godziną do Poznania. Z dworca idę pieszo, pobłądziłem. Naraz uprzytomniłem sobie, że od dawna nie byłem u spowiedzi. Ale usprawiedliwiłem sam siebie, że mam rację, nie będę się spowiadał… chyba, żebym w tej chwili spotkał księdza. Tak sobie powiedziałem, bo wiedziałem, że żadnego księdza nie spotkam. A tu naraz ksiądz. Proszę o spowiedź”.
Tę historię słyszałem osobiście z ust ks. Aleksandra Woźnego. Zdarzenie miało miejsce w połowie lat 70. minionego wieku. Takich „zwyczajnych” cudów łaski było w życiu tego niezwykłego kapłana wiele.
KONFESJONAŁ
W oczekiwaniu na sakrament pokuty przed konfesjonałem ks. Woźnego ustawiały się długie kolejki. Po dar Bożego Miłosierdzia przychodzili parafianie, ale przyjeżdżali też penitenci z całej Polski. Nieraz długo czekali na swoją spowiedź. Ksiądz Aleksander Woźny miał dar czytania w duszach ludzkich i kierowania nimi. Niemal każdego dnia spowiadał wiele godzin. Niektórych dziwiło, że po wyznaniu grzechów ksiądz przez nawet dłuższą chwilę milczał. Nie wiedzieli, że modlił się wtedy za nich i pytał Pana Jezusa: co mam temu człowiekowi powiedzieć?Nauka była zwykle krótka, ale celna, przemieniająca życie. Taka służba nie mogła podobać się Złemu. Dlatego ksiądz Woźny był znienawidzony i atakowany przez szatana.
Historia opowiedziana przez ks. Mariana Piątkowskiego, przyjaciela ks. Aleksandra Woźnego: Konfesjonał w kościele św. Jana Kantego w Poznaniu: – Dzisiaj nie ja będę ciebie spowiadał. – Dlaczego, Ojcze? – Pojedziesz na dworzec. Chodź po peronach. Szukaj księdza. Pierwszego, którego napotkasz, poproś o spowiedź. Tak długo proś, aż wysłucha twojej spowiedzi. Teraz idź.
Kobieta jedzie na Dworzec Główny w Poznaniu, gdzie spotyka księdza i zwraca się do niego: Proszę księdza, poproszę o spowiedź! – Co? Na dworcu? Trzeba pójść do kościoła i tam się wyspowiadać, a mnie dać spokój. Kobieta nie ustępuje – idzie za księdzem, wsiada za nim do tramwaju jadącego do centrum miasta: – Ja księdza bardzo proszę o spowiedź! – Już pani powiedziałem. Proszę mi dać spokój. Jadę na umówioną rozmowę z biskupem. Nie mogę się spóźnić. Głosy innych pasażerów: – Odczep się od księdza! Co ty sobie myślisz?! Płacz kobiety. I znowu prośba: – Ja bardzo proszę o spowiedź! Ja się muszę właśnie u księdza wyspowiadać. – Widzę, że się pani nie odczepi ode mnie. Dobrze, zaraz będzie kościół na ul. Fredry. Wyspowiadam panią.
Konfesjonał w kościele Najświętszego Zbawiciela w Poznaniu: – Dlaczego jesteś taka nachalna?! – Ja księdza nie znam, ale mam takie polecenie od mojego spowiednika! Miałam pierwszego napotkanego księdza prosić o spowiedź.
– Co to za spowiednik? – Ksiądz Aleksander Woźny. Mój proboszcz. Płacz nieznajomego księdza i jego słowa: – Kochana Siostro w Chrystusie, jechałem do kurii, by oznajmić biskupowi, że rezygnuję z kapłaństwa. Teraz wiem, że mam się nawrócić, zacząć nowe życie. Proszę podziękować księdzu Woźnemu.
Pokora
Pokora jest kluczem do skarbca łask Bożych. Kto jest pokorny, może ze skarbca Bożego Serca czerpać bez ograniczeń. Spełniły się na nim słowa Pisma Świętego: „Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. Upokórzcie się więc pod mocną ręką Boga, aby was wywyższył w stosownej chwili” (1 P 5,5-6).
Kiedyś dowiedział się, że jego parafianka umiera na raka i że z powodu konfliktu z jakimś księdzem oświadczyła, że nigdy nie przystąpi do spowiedzi. Ksiądz proboszcz poszedł ją odwiedzić, oświadczając, że nie przyszedł jej nawracać, ale tylko po ludzku odwiedzić.
Na zakończenie rozmowy ukląkł przed chorą i ucałował jej rękę, mówiąc:
„Bardzo przepraszam panią za zło, które uczynił wobec pani mój współbrat”.
Starszy kapłan, proboszcz, prałat nie zawahał się przed takim aktem pokory. Po tygodniu owa kobieta, na kilka dni przed śmiercią, poprosiła o spowiedź świętą ks. Woźnego.
Takich kapłanów nam potrzeba. Módlmy się o obudzenie z letargu kapłanów, aby ruszyli się z kanapy. Kapłanie jesteś sługą nie biesiadnikiem , wieniec zwycięstwa otrzymasz w Niebie, odpoczniesz sobie w grobie, teraz pracuj i bądź cierpliwy, pokorny, a masz kogo naśladować, szukaj wzorców tylko trochę chęci.
źródło: cudajezusa.pl