Maryi bardzo było zimno. Zatrzymawszy się przy pewnym drzewie terebintowym, rzekła: „Musimy odpocząć, nie mogę iść dalej”. Józef zrobił jej miejsce pod drzewem. (…) Święta Dziewica błagała gorąco Boga, by jej zmarznąć nie dopuścił. Naraz ogarnęło ją tak wielkie ciepło, że świętemu Józefowi podała ręce, by się nimi zagrzał
DROGA DO BETLEJEM
„Potem widziałam świętą rodzinę idącą doliną ku pewnej górze. Było mroźno i śnieg padał. (…) Maryi bardzo było zimno. Zatrzymawszy się przy pewnym drzewie terebintowym, rzekła: „Musimy odpocząć, nie mogę iść dalej”. Józef zrobił jej miejsce pod drzewem. (…) Święta Dziewica błagała gorąco Boga, by jej zmarznąć nie dopuścił. Naraz ogarnęło ją tak wielkie ciepło, że świętemu Józefowi podała ręce, by się nimi zagrzał”. To sam Jezus mógł ogrzewać swoją Matkę. Bł. Anna Katarzyna Emmerich przypomina pewien obraz: „Często widzę pod sercem Maryi aureolę a w środku tejże niewymownie jasny płomyk”. Tak Maryja była otoczona czułą opieką Boga i swojego męża. To dzięki temu, że był z Nią św. Józef, że Ją prowadził, czuła się bezpiecznie. Maryja opowiedziała także błogosławionej mistyczce o swoich uczuciach: „Także i mnie wolno było poufale z Maryją rozmawiać. Mówiła mi, jak błogo Jej w tym stanie, że nie doznaje żadnych uciążliwości, ale nieraz w sercu swoim niesłychanie czuje się wielką i jakby w sobie samej się unosi; czuje, że zawiera w sobie Boga i człowieka, i że Ten, którego zawiera Ją nosi”.
Jednak podróż do Betlejem wcale nie była łatwa. Św. Józef szedł obok Maryi, wspierał Ją, uspokajał i pocieszał. Ona natomiast towarzyszyła swojemu mężowi w jego wysiłku i ciężarze odpowiedzialności. Pan Bóg przygotował im trudną drogę, czuwał nad nimi, ale pomagał też uczyć się dojrzałości i wierności Jego Słowu, nawet w cierpieniu i zagubieniu.
Trudno im było znaleźć schronienie przez całą wędrówkę. Chociaż szukali noclegu, a św. Józef starał się o jak najlepsze miejsce do wypoczynku dla swojej Żony, to jednak gospodarze wysyłali ich do zimnych szop i stajni. Bł. Anna Katarzyna Emmerich wspomina w jednej z wizji: „Było zupełnie ciemno, gdy przybyli do osobno położonego domu. Józef zapukał i prosił o nocleg, lecz gospodarz nie chciał otworzyć. Józef przedstawiał mu swe położenie, mówiąc, że Żona dalej iść nie może. Lecz gospodarz był nieubłaganym i rzekł, że pragnie mieć spokój. A gdy Józef powiedział, że nic nie chce darmo, odpowiedział, że tutaj nie ma żadnej gospody i nie życzy sobie pukania. Nawet drzwi nie otworzył. Poszli więc nieco dalej do pewnej szopy. Józef zapalił światło i przygotował posłanie dla Maryi, w czym mu ona dopomagała. Ciężar, który nieśli był ponad ludzkie siły. Małżonkowie trzymali się jednak mocno Bożej obietnicy i wierzyli, że są w Bożych rękach. Przez całą wędrówkę św. Józef czekał na Betlejem, gdzie spodziewał się znaleźć godne miejsce do porodu Dzieciątka. „Józef mówił tutaj Maryi o dobrym umieszczeniu, jakie pragnął znaleźć w Betlejem. Mówił, że zna gospodę u pewnych dobrych ludzi, gdzie za tanie pieniądze wygodne miejsce mieć będą. Lepiej zapłacić kilka groszy, aniżeli za darmo mieszkać. W ogóle zachwalał Jej Betlejem i pocieszał Ją”.
Maryja także była pełna nadziei i wiedziała, że to Jezus jednoczy Ją ze św. Józefem w tej trudnej drodze. Codziennie na nowo powierzali swoją podróż Bożej Opatrzności. Każdego dnia oddawali wszystkie cierpienia, ludzką niechęć i odrzucenie w Boże ręce. Wiedzieli, że w zadaniu rodzicielstwa, do którego zostali powołani, jest coś ważniejszego, niż ich dobre samopoczucie. Wiedzieli, że Maryja „stanie się matką Syna Bożego, (…) że, jako przez niewiastę grzech na świat przyszedł, tak też przez niewiastę zadośćuczynienie ma się narodzić.
POSZUKIWANIA I ROZCZAROWANIA
Po długiej wędrówce Święta Rodzina dotarła do Betlejem. Św. Józef zostawił Maryję z osłem na skrzyżowaniach dróg, a sam wchodził w kolejne ulice i szukał noclegu. „Maryja często długo czekać musiała, nim zasmucony powrócił. Wszędzie było pełno ludzi, wszędzie go oddalano (…) Chodzi od domu do domu. Przyjaciele jego, o których opowiadał Maryi, nie chcą go znać. Wśród tego szukania wraca raz do Maryi, czekającej pod drzewem, i płacze. Ona go pociesza. Szuka na nowo.”. Św. Józef nie tracił nadziei. Tak przeszli całe miasto w poszukiwaniu gospody. Maryja w każdej chwili mogła urodzić, więc ludzie przyglądali Jej się z ciekawością, ale nikt nie chciał Jej przyjąć pod swój dach. Ludzie byli obojętni na los Matki z malutkim Dzieciątkiem. Nie chcieli wyciągnąć dłoni, woleli odwrócić wzrok i nie widzieć potrzebujących. Nie przypuszczali, że przychodzi do nich Zbawiciel świata, że Jego Matka prosi o nocleg. Do dzisiaj i każdego dnia Jezus i Maryja tak proszą o miejsce w domach, w rodzinach i w sercach ludzkich. Dzisiaj także czekają z wielką tęsknotą, aż ktoś zechce przyjąć Ich do siebie.
„Maryja była tak cierpliwą, spokojną i oczekującą, tak pokorną! Ach! Bardzo długo czekać musiała! Usiadła z rękoma na piersiach złożonymi, z głową spuszczoną. Wreszcie powrócił Józef bardzo zasmucony. Widziałam, iż płakał, i ze smutku, iż żadnej nie znalazł gospody, nie śmiał się zbliżyć”. Ostatnim miejscem, w którym mogli się schronić była grota pasterzy, którą Józef znał z dzieciństwa i często się w niej modlił. Było to miejsce jakby ukryte w pagórku z daleka od domów. „W tym pagórku była grota lub sklepienie. (…) Żadnych domów nie było w pobliżu. Sklepienie z jednej strony uzupełnione było surową murarską robotą, skąd przystęp do doliny pasterzy stał otworem. Józef wysadził lekkie plecione drzwi. (…) Maryja rzekła jeszcze: „Patrz! zapewne jest wolą Boga, byśmy tutaj pozostali”. Józef zaś bardzo był zasmucony i nieco zawstydzony w sercu, ponieważ tak często o dobrym przyjęciu w Betlejem mówił”.
NARODZENIE ZBAWICIELA ŚWIATA
Święta Rodzina znalazła schronienie w grocie już po zmroku. św. Józef przygotował miejsce dla Maryi, a sam postarał się o pożywienie i wodę. Rozpalił ogień przy wejściu do groty, aby mogli się ogrzać i zabezpieczył wszystkie otwory tak, aby nie było przeciągu. „Józef grotę z żłóbkiem lepiej uprzątnął i uporządkował. Przyniósł też jeszcze z miasta rozmaitych mniejszych sprzętów i suszonych owoców. Maryja powiedziała mu, że tej nocy nadejdzie godzina narodzenia Jej Dzieciątka. (…) Dowiedziałam się, że Jezus o północy z Ducha świętego się począł i o północy się narodził”.
Starannie przygotowali się do narodzin Syna Bożego. Modlili się i prosili o błogosławieństwo Boże dla ludzi, których spotkali na swojej drodze i za tych, którzy nie chcieli przyjąć małego Jezusa do siebie. Św. Józef chciał także znaleźć w mieście kobiety, które pomogłyby Maryi przy porodzie. Ona jednak chciała być w tej chwili sama, aby zebrać wszystkie swoje myśli przy Panu Bogu. Opiekun Maryi i Jezusa zostawił Żonę na czas narodzenia z Panem Bogiem, a sam modlił się przy swoim posłaniu. „Widział grotę napełnioną światłem, a Maryja była jakby płomieniami otoczona. Wydawało się, że jak Mojżesz wpatruje się w krzak gorejący. Upadł, modląc się, na twarz i nie oglądał się już więcej”. Św. Józef uczestniczył w Bożej tajemnicy Wcielenia, ale zawsze stał niejako obok wraz z Maryją, aby nie przysłonić działania Bożego. Tak było także w chwili narodzenia Jezusa.
Błogosławiona Anna Katarzyna mogła zobaczyć niezwykły moment przyjścia na świat Boga-człowieka. Opisuje te chwile z wielką starannością i wzruszeniem. „Widziałam, jak blask naokoło Maryi coraz się powiększał. Świateł, które Józef zapalił, nie było już można widzieć. Klęczała w szerokiej, białej szacie, która i przed nią była rozpostarta. O godzinie dwunastej była w modlitwie zachwyconą. Widziałam Ją z ziemi podniesioną w górę, tak iż widać było pod Nią podłogę. Ręce miała na piersiach na krzyż złożone. Blask około Niej powiększał się. Nie widziałam już powały groty. Zdawało się, jakoby droga ze światła ponad Nią aż do nieba prowadziła, w której jedno światło przenikało drugie i jedna postać przenikała drugą, i kręgi światła przechodziły w kształty i postacie niebiańskie. A Maryja modliła się, patrząc ku ziemi. W tej chwili porodziła Dzieciątko Jezus. Widziałam Je jakby jaśniejące, maleńkie Dziecię, jaśniejsze nad wszystek inny blask, leżące na pokryciu przed Jej kolanami”. Ten cud narodzin Jezusa jest też szansą dla wszystkich przyszłych i obecnych matek, aby mogły z takim samym wzruszeniem spojrzeć na moment narodzenia swoich dzieci. Nawet jeśli nie widać blasku i chórów anielskich, to towarzyszą one każdemu narodzeniu – każdego dziecka Bożego.
ŚWIĘTY DAR NIEBIOS DLA ZBAWIENIA LUDZI
Maryja nie zatrzymywała dla siebie Jezusa. Nie uważała, że jest On Jej własnością. Jeszcze długo po narodzeniu trwała w modlitwie i uwielbiała Boga za dar, którym zechciał Ją obdarzyć. Matka Boża chciała, aby także Jej mąż od początku mógł być blisko z Synem. Zaprosiła także mężczyznę, którego kochała do spotkania w Bożej obecności przy żłóbku. Oddała też Józefowi małego Jezusa pod opiekę. „Wzięła Dzieciątko, zawijając Je chustką, którą na Nie położyła, przycisnęła Je do piersi i siedziała zasłonięta zupełnie razem z Dzieciątkiem, i zdaje mi się, że Je karmiła, widziałam też, że Aniołowie w ludzkiej postaci naokoło Niej na twarzy leżeli. Mniej więcej godzinę po narodzeniu, zawołała Maryja świętego Józefa, ciągle jeszcze w modlitwie zatopionego. Gdy się do Niej zbliżył, rzucił się nabożnie z radością i pokorą na kolana i padł na oblicze, Maryja zaś jeszcze raz prosiła go, iżby oglądał święty Dar niebios. Wtedy wziął Dzieciątko na ręce”.
Grota była otwarta i w niedługim czasie wieść o narodzeniu Dzieciątka w Betlejem rozeszła się po okolicy. Pierwszymi gośćmi przy żłóbku byli pasterze. Bóg wysłał do tych prostych ludzi swoich Aniołów, aby wskazali im drogę do Jezusa. Pasterze byli nieco wystraszeni. Jednak obecność Aniołów i ich zachęta obudziły w ich prostych i ufnych sercach tęsknotę za Bogiem. Pełni nadziei i zachwytu wpatrywali się już nad ranem w nowonarodzonego Syna Bożego. „Widziałam trzech pasterzy — przewodników wzruszonych cudowną nocą, przed swą chatą stojących, oglądających się na wszystkie strony i spostrzegających wspaniały blask nad żłóbkiem. (…) Widziałam jak obłok ze światła zstąpił na owych trzech pasterzy. Spostrzegłam też w nim jakieś przechodzenie i przemienianie się w kształty i słyszałam zbliżający się słodki, donośny, a jednak cichy śpiew. Pasterze przestraszyli się z początku; lecz wnet stanęło pięć lub siedem jasnych, miłych postaci przed nimi, wstęgę wielką jakby kartkę trzymając w rękach, na której napisane były słowa głoskami, jak ręka wielkimi. Aniołowie śpiewali “Gloria.” (…) Owi trzej pasterze już bardzo rano przybyli do żłóbka”. Byli to ludzie prostolinijni, którzy znaleźli czas na chwilę ciszy i zamyślenia w nocy, po ciężkim dniu pracy. Tylko tak mogli zauważyć cud Bożego Narodzenia. Nie otaczali się zbytnim hałasem, a wsłuchiwali się w głos Boży, mówiący do nich przez świat stworzony. W ten sposób mogli przyjść i zachwycić się nowym stworzeniem – Bogiem i Królem. „Gdy Maryja jeszcze przed żłóbkiem stała, rozważając, zbliżyli się pastuszkowie z swymi żonami. Było 5 osób. By im zrobić miejsce, iżby do żłóbka dostąpić mogli, ustąpiła im święta Dziewica miejsca, udając się tam, gdzie porodziła. Ci ludzie nie oddawali właściwie pokłonu, lecz głęboko wzruszeni, patrzeli na Dzieciątko, a nim odeszli, nachylili się ku Niemu, jakby Je całując”.
POKORNA SŁUŻEBNICA PANA
Maryja poddała się w pełni woli Bożej. Nie zostawiła nic dla siebie. Była Matką Jezusa, ale spełniła swoje zadanie i wycofała się niejako w cień swojego Syna, aby pozwolić Mu spełniać Jego misję. Tak jest także dzisiaj. Maryja wyprasza nam u swojego Syna wszelkie łaski, ponieważ dostała od Niego kolejne zadanie – aby być Matką każdego z nas. To od Niej możemy się uczyć macierzyńskiej troski i wsłuchania w potrzeby swoich dzieci. To Ona jest wzorem dla wszystkich kobiet i żon. „Ach! gdyby kto (…) mógł widzieć piękność, czystość Maryi i to zatopienie się w Bogu! Ona wie wszystko! Lecz dla swej pokory jest jakby nieświadomą pojedynczych rzeczy. Jak dziecko spuszcza swe oczy; a gdy spojrzy, wzrok Jej jak promień, jak prawda, jak niepokalana światłość na wskroś przenika. A to stąd pochodzi, że jest zupełnie czystą, zupełnie niewinną, pełną Ducha świętego i bez ukrytych zamysłów. Temu spojrzeniu nikt oprzeć się nie zdoła”. Maryja to kobieta, która tak spodobała się Bogu, że wybrał Ją na matkę swojego Syna. Piękna, rozmodlona, zapatrzona w Boga, odrzucająca wszelkie zło – Boża tajemnica. Jej życie było w pełni odkryte tylko przed Ojcem Niebieskim. Od Niego też czerpała siły do każdego swojego kroku i w Nim szukała pomocy w swoich zmaganiach. Owocem Jej życia było przekazanie ludziom największego daru od Stwórcy – życie Boga samego zostało złożone w Jej ręce. Zbawienie przyszło na świat.
Źródło: milujciesie.org.pl