„Głoście światu »dobrą nowinę« o czystości serca i przekazujcie mu swoim przykładem życia orędzie cywilizacji miłości” – to szczególne zadanie powierzył nam wszystkim, szczególnie młodym, św. Jan Paweł II…
Dwunastoletnia Maria Goretti, szesnastoletnia Karolina Kózkówna, dwudziestotrzyletnia Santa Scorese, osiemnastoletnia Mariah Manisha… Młode dziewczyny, z różnych krajów, żyjące w różnych warunkach, w różnych okresach XX w. Łączyło je jedno: wolały umrzeć, niż zgrzeszyć… Oddały życie w obronie czystości, ginąc z rąk napastników zniewolonych nieczystością…
Paweł Kontny, młody kapłan, zastrzelony z bezwzględnością, gdy staje w obronie czystości swoich parafianek napadniętych przez żołnierzy radzieckich…
Czternastoletnia Alexandrina da Costa wyskakuje z czwartego piętra, by ochronić swą dziewczęcą godność przed chłopcami, którzy się przyszli zabawić… Do końca życia pozostaje sparaliżowana w łóżku…
Młodziutka, dwunastoletnia Laura Vicuña za zgodą swego spowiednika ofiarowuje życie za nawrócenie swej mamy, która żyje w związku niesakramentalnym, w grzechu ciężkim. Sama także, do końca swego życia, toczy walkę o dziewiczość, którą próbuje jej odebrać konkubin matki…
Alberto Micchelotti, młody chłopak, który pewnego dnia dostaje wyraźny sygnał od jednej dziewczyny, że mógłby ją wykorzystać – zdecydowanie odmawia, broniąc jej przed nią samą…
Wielu bezimiennych… Dających zdecydowane świadectwo. Przypominających swoim życiem, że człowiek nie może żyć bez prawdziwej miłości; że „rozwiązłość nie jest ani miłością, ani wolnością”…
Wśród nich – także my… Wezwani, by w dzisiejszym świecie ocalić prawdziwe znaczenie miłości.
Wierność miłości
Jak to uczynić? Może nie czekają nas takie próby jak bł. Karolinę czy św. Marię Goretti – aż po oddanie życia – ale jedno jest pewne: Jezus prosi nas o wierność miłości w każdej codziennej sytuacji. Chce, by nasze życie było proste – przeniknięte Ewangelią. Jeśli odważymy się nią rzeczywiście żyć, doświadczymy głębi, piękna i radości w relacjach z innymi, nasze życie nabierze nowej jakości.
Ta droga jest zaproszeniem dla każdego. Oczywiście, wymaga ona ogromnego wysiłku, zaparcia się siebie, ale i kreatywności, fantazji i odwagi, by wejść w ten nowy, porywający styl życia, przenikający całego człowieka, jego postawę i zachowanie.
Jednym z propagatorów tego nowego, ewangelicznego stylu życia był kardynał Stefan Wyszyński. Zarysował go w swoich przemówieniach (m.in. w kazaniu do dziewczyn zgromadzonych na Jasnej Górze w 1956 r.) i w znanych nam 10 zasadach ABC Społecznej Krucjaty Miłości. Na czym ma polegać ten nowy styl? Przede wszystkim opiera się on na ewangelicznej „złotej zasadzie”: „czyń dobrze każdemu, jak byś pragnął, by tobie czyniono”… Ksiądz Kardynał konkretyzuje go w czterech bardzo ważnych płaszczyznach – w mowie, spojrzeniu, w gestach i modzie.
Mowa: „tak – tak, nie – nie”
Słowa zawsze mają ogromną moc, nigdy nie są obojętne – budują lub niszczą nas i innych. Kardynał Wyszyński mówił:
„Nie wszystko jedno, jakim językiem przemawiasz do samego siebie, gdy cię nikt nie słyszy, gdy czegoś szukasz w pośpiechu. Nie wszystko jedno, jakie słowa rzucasz martwym przedmiotom. Słowo niegodne twych ust coś w tobie rzeźbi, zostawia ślad. Ceń swoje usta i słowa, zwłaszcza gdy zwracasz się do innych ludzi, gdy one w innych mogą coś wyrzeźbić”…
Zachęca też: „Rozmawiaj z każdym językiem miłości. Nie podnoś głosu. Nie przeklinaj. Nie rób przykrości. Nie wyciskaj łez. Uspokajaj i okazuj dobroć. Nie czyń rozdźwięku między ludźmi. Myśl dobrze o wszystkich – nie myśl źle o nikim. Staraj się nawet w najgorszym znaleźć coś dobrego”…
Kto chce kochać, zawsze znajdzie odpowiednie słowa, bo miłość mu je podpowie. Tak było w przypadku bł. Karoliny, która miała jedynie szesnaście lat, ale już wtedy stała się dla innych drogowskazem. To właśnie jej ksiądz proboszcz powierzał przygotowania do sakramentów świętych. To do niej odsyłał tych, którzy przychodzili do niego po radę. A ona nie marnowała żadnej okazji i zawsze, kiedy mogła, dzieliła się z innymi swoim odkryciem Jezusa, Jego pragnieniami – co niejednokrotnie zmieniało życie innych.
Musimy też pamiętać, że miłość nierozerwalnie związana jest z prawdą. Największym świadectwem, jakie możemy dać, jest nasz sposób życia – tylko wtedy możemy stać się dla innych lustrem, w którym mogą się przejrzeć… które wzbudzi tęsknotę, pragnienie przemiany. Przyjaciółka bł. Chiary Luce opowiada takie doświadczenie:
„Chiara była porządną, praktykującą dziewczyną. Już w okresie dojrzewania nauczyłam się od niej, że najważniejsze jest wypełniać wolę Bożą w każdej chwili, i ona starała się to robić również w małych rzeczach. (…) Chciałabym przytoczyć historię z Michele. (…) Sytuacja wyglądała następująco: opuściłam rodzinę i przeprowadziłam się do jego domu, gdzie mieszkała również jego siostra. Później siostra wyprowadziła się i zostaliśmy tylko we dwoje, żyjąc w sytuacji, która – jak rozumieliśmy – nie była w porządku, ale ja nie mogłam wówczas postąpić inaczej. Nie mogłam się wyprowadzić: nie miałam domu, nie miałam pracy, a poza tym Michele przechodził okres depresji, silnego kryzysu duchowego. W rozmowie telefonicznej opisałam Chiarze sytuację, w której żyłam. Ona nigdy mnie nie osądziła, nie powiedziała: »jesteś w błędzie«, pytała tylko: »czy jesteś szczęśliwa?«…
Kiedy razem z Michele poszliśmy do Chiary, znaleźliśmy siłę i odwagę, by dokonać ważnego wyboru. Spotkaliśmy ją, która miała przed sobą niewiele dni [Chiara była chora na raka], ale w sercu miała życie, a my mieliśmy śmierć. Wtedy nabraliśmy sił, aby wyjaśnić wszystko, a Michele zrozumiał, że nasz wybór [decyzja o rozstaniu] nie oznaczał dla niego kolejnej klęski. Pozostaliśmy jedynie przyjaciółmi. Nie minęło wiele czasu, a ja znalazłam dom i pracę. Byłam niezależna”.
Spojrzenie
„Na Jasną Górę – opowiadał Ksiądz Kardynał – przyszedł kiedyś pewien mężczyzna i poprosił o spowiedź, po dwudziestu latach. »Co się stało, że właśnie dziś postanowiłeś się wyspowiadać« – pyta spowiednik. »Jechałem w jednym przedziale z młodą dziewczyną. Otaksowałem ją oczami jak wszystkie inne kobiety. Czytała książkę, raz popatrzyła na mnie. Wysiadając, jeszcze raz podniosła oczy. I więcej nic. Nie powiedziała ani słowa. I nagle poczułem się taki brudny, taki strasznie zły, że wysiadłem z pociągu i przyszedłem tutaj. Proszę mi pomóc, Ojcze, dobrze się wyspowiadać, bo sam pewnie nie potrafię«”.
Spojrzenie, choć może wydawać się tylko drobiazgiem, ma tak ogromną moc – budzić lub burzyć czyjś pokój sumienia… Młodym dziewczynom ks. kardynał Wyszyński mówił:
„Kiedyś będziesz patrzyła – a może już patrzysz – w oczy ukochanego człowieka, kiedyś będziesz patrzyła w oczy Twoich dzieci. Zachowaj dla nich czystość i głębię swego spojrzenia. Nie trwoń go. Nie zniekształcaj uwodzącym przymrużaniem oczu. Naucz się patrzeć prosto i szczerze w oczy i serca ludzkie. Czystym oczom wszystko wydaje się czyste. Brudne spojrzenie jest jak zakurzona szyba: wszystko w nim brudne i zniekształcone”…
Wstrząsające przesłanie pozostawił Alexandro, morderca Marii Goretti:
„Proszę cały świat o przebaczenie za zniewagę uczynioną męczennicy Marii Goretti i czystości. (…) Napominam wszystkich, aby trzymali się z dala od widowisk niemoralnych, od niebezpieczeństw i od okazji, które mogą prowadzić do grzechu”.
Pod koniec swego życia napisał list, który można uznać za jego testament:
„Jestem już stary, prawie osiemdziesięcioletni, u schyłku życia. Spoglądając na moją przeszłość, muszę przyznać, że swoją młodość przemierzyłem fałszywą ścieżką, drogą zła, która doprowadziła mnie do ruiny. Byłem zaślepiony lekturą i lekkością stylu życia, sprowadzającą mnie na złą drogę. Mając dwadzieścia lat, w przypływie pożądania dopuściłem się zbrodni. Obecnie wzdrygam się na samą myśl o tym. Maria Goretti, teraz już Święta, była jakby dobrym aniołem dla mnie, posłanym przez Opatrzność Bożą, aby mnie ocalić. Jeszcze teraz słyszę w sercu moim jej słowa przebaczenia. Modliła się za mnie, orędowała za swoim zabójcą. (…) Ci, którzy będą czytać ten list, niech z niego zaczerpną naukę, że trzeba strzec się zła, zawsze szukać dobra, i to już od najwcześniejszego dzieciństwa. Niech wiedzą, że religia wraz ze swymi nakazami nie jest czymś, co można traktować wybiórczo. Jako całość jest bowiem prawdziwą radością, której dostępują tylko prawdziwie wierni Bogu, jest jedyną drogą pewną we wszystkich okolicznościach życia, nawet tych najboleśniejszych”…
Boże Miłosierdzie nie odrzuca nikogo; po wyjściu z więzienia Alexandro aż do swojej śmierci żył jako tercjarz z braćmi kapucynami, prowadząc życie głębokiej modlitwy i pokuty… Bóg nie odbiera szansy nikomu, kto pragnie do Niego powrócić…
Także i my patrzmy zawsze nowymi oczami, z nową nadzieją, wiarą w człowieka, pomimo zawodów i rozczarowań. Zawsze pierwsi wyciągajmy rękę do zgody, nie chowając w sercu urazy, przebaczając wszystko – wszystkim.
Gesty
Kiedy spoglądamy na obraz jasnogórski, widzimy, że Maryja na lewym ręku trzyma Jezusa, a prawą rękę przyciska do serca.
„Ona tego serca strzeże” – interpretuje Kardynał. „Chociaż to jest Niepokalane Serce, Maryja jakby trwoży się o nie. Musi je przecież zachować nienaruszone, nietknięte, dla swojej jedynej, największej Miłości, dla Boga, którego niesie światu. (…) I Wam potrzebny jest taki Maryjny gest, taka – powiedzmy w przenośni – »dłoń na sercu«. Czy wszystkie Twoje gesty i ruchy strzegą Twojego serca? Czy może wręcz przeciwnie, prowokują, rzucają jakieś wyzwania? (…) Przyjrzyj się sobie. (…) Od Ciebie zależy, jakie uczucia wyzwolisz w drugim człowieku: szacunek i gest miłości czy lekceważenie i namiętność. Pamiętaj, masz odpowiedzialność nie tylko za [swoje] uczucia, ale także za te, jakie budzisz w drugiej osobie”…
Nie można obok tej odpowiedzialności przejść obojętnie, nie można się nią nie przejąć, wreszcie – nie można jej nie podjąć, bo jest ona wyrazem prawdziwej miłości. Nie pozwala ulegle iść na kompromis, wymaga radykalizmu, czasem za wielką cenę…
Ksiądz Paweł Kontny, który oddaje życie w obronie czystości napadniętych dziewczyn; Alberto Micchelotti, który zdecydowanie mówi „nie” na propozycję swojej koleżanki; pewien student, który podejmuje decyzję wyprowadzki z wygodnej stancji, gdy w środku roku chce się do niej wprowadzić dziewczyna jednego z jego kolegów… Mały Dominik Savio, który przerywa starszym chłopakom oglądanie gazet i nieskromne rozmowy…
Miłość chce się wyrażać na tysiąc różnych zaskakujących sposobów, inaczej w przyjaźni, inaczej w narzeczeństwie, jeszcze inaczej w małżeństwie, ale nigdy nie kradnie tego, co do niej nie przynależy. Nigdy nie kradnie drugiego… Zna swój czas, potrafi czekać. Tylko namiętność przychodzi jak złodziej, zagarnia, by zaspokoić egoizm… Prawdziwa miłość nie oczekuje, lecz służy pierwsza…
Nasze gesty w stosunku do innych niech będą za każdym razem takie jak te, które mielibyśmy, dotykając ran Jezusa…
Moda
Miłość, czyli wzięcie odpowiedzialności za kogoś, popycha tego, kto kocha, do szukania dobra drugiego i nie pozwala uczynić nic, co by mu szkodziło. Wymaga to zaparcia się siebie, odrzucenia zachcianek, a często wyboru „męczeństwa opinii”, narażenia się na wyśmianie oraz odwrócenia się od tego, co podpowiada nurt świata.
Kardynał Wyszyński inspirował młode dziewczyny:
„Zacznijcie jakiś nowy styl, prawdziwie dziewczęcy, pełen najwyższego wdzięku i kobiecości, prosty, a przecież pełen godności! (…) Nie dopuść, aby moda Ciebie ograniczała, aby ograniczała Twą skromność i godność. Nie dopuść, aby moda Ciebie kształtowała. To Ty twórz modę. Nie jesteś lalką ani manekinem, by można było Tobą dowolnie obracać. Jesteś żywym człowiekiem, kobietą, dzieckiem Bożym. (…) Czystości Waszego ciała i Waszego serca nie sprzedajcie za żadną cenę, bo nie ma takiej ceny na ziemi, która byłaby godna Waszej czystości, która byłaby zdolna ją opłacić”.
Maria Goretti, uderzona siedemnastoma ciosami, broni się do końca, zakrywa strzępami poszarpanej sukienki… Karolina Kózkówna… Alexandrina da Costa, wyskakująca z czwartego piętra… Chiara Luce, zakochana w najprzystojniejszym chłopaku w miasteczku, oddająca pierścionek, gdy zdaje sobie sprawę z tego, że różnica wyznawanych wartości jest nie do pokonania… Pewna studentka, która podejmuje decyzję zachowania swej czystości jako prezent ślubny dla męża; jeszcze inna podejmująca trud codziennej modlitwy o czystość swojego chłopaka, którego jeszcze nie zna…
Owocem czystości służba
Pewnego dnia do świętej matki Teresy z Kalkuty przychodzi para nowożeńców. Ofiarowują jej kopertę. Zrezygnowali ze swojej poślubnej podróży:
„Doświadczamy miłości i chcemy się nią podzielić z innymi”… „Owocem czystości jest służba”
– mówiła Święta.
Jeśli chcemy nauczyć się prawdziwie kochać, musimy zacząć służyć innym. Tysiące przykładów… Karolina Kózkówna biegnąca służyć chorym. Santa Scorese opiekująca się dziećmi z paraliżem i chorymi na zanik mięśni, odwiedzająca opuszczonych w sierocińcach oraz chorych w szpitalach i umierających w hospicjach… Chiara Luce widząca w potrzebujących oblicze Jezusa. W czasie wyniszczenia, ogołocenia przez chorobę mówi:
„Mam tylko serce, ale nim zawsze mogę kochać”…
Laura Vicuña ofiarowująca swoje życie, by jej mama przestała żyć w grzechu ciężkim…
„Cokolwiek uczynicie jednemu z tych najmniejszych, Mnie uczynicie”… – mówi Jezus w Ewangelii… A św. matka Teresa z Kalkuty dodaje:
„On sam staje się człowiekiem głodnym, nagim, bezdomnym, chorym, samotnym, niechcianym, odrzuconym i mówi: »Byłem głodny, a daliście mi jeść«. Głód to nie tylko głód chleba, ale głód miłości. Nagość to nie tylko brak kawałka odzieży. To pozbawienie godności ludzkiej, szacunku należnego człowiekowi i brak radości. Bezdomność to nie tylko brak miejsca otoczonego ścianami. To stan zapomnienia przez innych… Dzisiaj nawet w krajach bogatych mamy głodnych, nagich i bezdomnych. Czy wy znacie ubogich waszego pięknego miasta?”…
Jest tylko jedna droga ocalenia miłości: kochać. „Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje” (1 Kor 13,4-8). Do takiej miłości jesteśmy wezwani…
Potrafimy tak kochać tylko wtedy, gdy trwamy w jedności z Jezusem. Gdy żyjemy Jego słowem, gdy karmimy się Eucharystią, gdy w sakramencie pojednania pozwalamy Mu oczyszczać nasze serca z „przywiązań, jakim nieuchronnie się ulega, jeśli serce nie jest zanurzone w Bogu i Jego nauce”. Pomocą na tej drodze jest także Ruch Czystych Serc.
Pozwólmy Jezusowi działać – leczyć, oczyszczać, przemieniać, rozszerzać nasze serca. Tylko On może to uczynić i bardzo tego pragnie…
źródło: milujciesie.org.pl