Nawet jak od zawarcia umowy kredytu we frankach upłynęło dziesięć lat, sprawa się nie przedawniła. Droga do odzyskania pieniędzy przez kredytobiorców pozostaje otwarta.
W latach 2006 – 2009 kredyty frankowe cieszyły się największą popularnością i dlatego kredytobiorcy mają wątpliwości co do roszczeń. Podstawowa zasada jest związana z przedawnieniem, które dotyczy tylko roszczeń majątkowych. Żądanie ustalenia nieważności umowy czy też niezwiązania poszczególnymi jej postanowieniami jako takie nie ulega przedawnieniu, gdyż nie stanowi roszczenia w ścisłym znaczeniu tego pojęcia.
Przedawniają się jedynie roszczenia majątkowe, idące za nieważnością. Termin przedawnienia dla każdej z wypłaconych rat biegnie niezależnie od pozostałych, każda należność wpłacona przed mniej niż dziesięciu laty pozostaje możliwa do odzyskania. Termin przedawnienia wpływa więc nie na fakt istnienia roszczenia, a jedynie na wysokość żądania. Bez znaczenia pozostaje również fakt spłacenia kredytu, o ile nie nastąpiło to ponad dziesięć lat temu.
W tym miejscu wyjaśnić należy, że termin przedawnienia stanowi okres, po upływie którego niemożliwym może być skuteczne dochodzenie swych roszczeń. Z dniem 9 lipca 2018 roku zaczęły obowiązywać nowe terminy przedawnienia roszczeń majątkowych. Zgodnie z nowym brzmieniem art. 118 kodeksu cywilnego, ogólny termin przedawnienia roszczeń skrócony został z dziesięciu do sześciu lat. Termin ten ma zastosowanie również do roszczeń przysługujących konsumentom względem banków. Zasadą jednak jest, że do roszczeń powstałych przed dniem wejścia w życie niniejszej ustawy i w tym dniu jeszcze nieprzedawnionych stosujemy termin obowiązujący uprzednio. Oznacza to, że roszczenia o zwrot wpłat dokonanych przed 9 lipca 2018 r. przedawniają się z upływem lat dziesięciu.
Co to oznacza?
W przypadku roszczenia o unieważnienie umowy możemy żądać zwrotu każdej wpłaconej do banku kwoty do dziesięciu lat wstecz, w przypadku zaś tzw. „odfrankowienia”, w tym samym terminie, liczonym od dnia uiszczenia każdej z rat, żądać możemy zwrotu poczynionych nadpłat.
O ile więc możliwość dochodzenia unieważnienia umowy kredytu nie przedawnia się, o tyle wraz z upływem czasu zmniejsza się kwota, której skutecznie możemy dochodzić w ramach roszczeń majątkowych. Jak zapobiec temu procesowi?
Jak przerwać bieg terminu przedawnienia?
1) składając reklamację do banku oraz kolejno wniosek do Rzecznika Finansowego;
2) wnosząc do sądu tzw. wniosek o zawezwanie do próby ugodowej;
3) wnosząc pozew do sądu.
Najrzadziej stosowanym i jednocześnie najmniej atrakcyjnym sposobem przerwania biegu terminu przedawnienia jest wyczerpanie drogi postępowania reklamacyjnego, a następnie złożenie wniosku do Rzecznika Finansowego o przeprowadzenie pozasądowego postępowania w sprawie rozwiązania sporu z podmiotem rynku finansowego. Wadą takiego rozwiązania pozostaje jego czasochłonność – jakkolwiek postępowanie to pozostaje najtańszym, to jednak pomimo upływu miesięcy, a nawet lat, daje w praktyce niewielkie szanse osiągnięcia porozumienia w kwestii warunków ugody z Bankiem, tym samym kończąc postępowanie całkowicie bezowocnie. Bieg terminu przedawnienia pozostał przerwany, koniecznym jednak staje się skorzystanie z jednego z dwóch innych sposobów przerwania przedawnienia.
Celem postępowania w sprawie z wniosku o zawezwanie do próby ugodowej jest osiągnięcie z bankiem porozumienia kończącego spór na drodze polubownej. W przypadku braku konsensusu lub też niestawiennictwa drugiej ze stron na posiedzeniu efektem takiego postępowania pozostaje przerwanie biegu terminu przedawnienia – wniosek taki przedłuża więc czas, w którym kredytobiorca może dochodzić swojego roszczenia. Brak pozytywnego zakończenia takiego postępowania prowadzi nas do trzeciej i najskuteczniejszej drogi dochodzenia roszczeń: drogi postępowania sądowego, rozpoczętego złożeniem odpowiedniego pozwu.
I tak, wniesienie powództwa do sądu jest bezpośrednią drogą do dochodzenia wszelkich roszczeń związanych z umowami „frankowymi”, a jednocześnie przerywa – do czasu uzyskania prawomocnego rozstrzygnięcia – bieg terminu ich przedawnienia. Po wyroku TSUE w sprawie C-260/18 z dnia 3 października 2019 r. sądy wydają więcej orzeczeń na korzyść kredytobiorców, co bez wątpienia stanowi sygnał, aby nie zwlekać z poszukiwaniem ochrony prawnej przed polskimi sądami, które – co pokazuje najnowsze orzecznictwo – stają po stronie kredytobiorców.
Niezależnie od powyższego warto pamiętać, iż spotykane są wypowiedzi przedstawicieli nauki prawa lub judykatury, zgodnie z którymi, mimo upływu ustawowych terminów przedawnienia, tego rodzaju zarzut przedawnienia podnoszony przez banki nie powinien być uwzględniany przez sądy. Takie stanowisko opiera się m.in. na tzw. teorii salda (obejmującej swym zastosowaniem wszystkie spłaty począwszy od uruchomienia kredytu bez względu na termin ich płatności) lub uznaniu, że w przypadku unieważnienia umowy bieg przedawnienia roszczeń rozpoczyna się dopiero po uprawomocnieniu się wyroku tego rodzaju. Odmowę uwzględnienia zarzutu przedawnienia może uzasadniać również treść art. 117 (1) Kodeksu cywilnego odnoszący się do zasad słuszności.
Nie wchodząc jednak w rozważania akademickie na ten temat należy zauważyć, że uwzględnienie zarzutu przedawnienia podnoszonego przez banki w tego rodzaju sprawach oznaczałoby również przedawnienie roszczenia banku o zwrot wypłaconego kredytu. Prawomocne stwierdzenie przedawnienia roszczeń pomiędzy stronami (co do kilku lub kilkunastu najdawniejszych wpłat) mogłoby być zatem dobrą podstawą do podniesienia tego samego zarzutu w obronie przed roszczeniem banku (co do całego roszczenia banku). W efekcie, zastosowanie instytucji przedawnienia roszczeń w sprawach tzw. kredytów „frankowych” mogłoby się okazać w rzeczywistości zwycięstwem kredytobiorcy, o czym zdają się zapominać pełnomocnicy banków podnoszący zarzut przedawnienia w procesie sądowym – adw. Łukasza Ciskowskiego i apl. adw. Wioletty Miros z Czupajło & Ciskowski Kancelaria Adwokacka.
Karolina Binienda