News will be here

Życie i świętość Dominika Savio

Niezwykły chłopiec i wychowanek św. Jana Bosko.

Czy znacie jego historię?
Dominik Savio urodził się w 1842 w wiosce San Giovanni sw-dominik-saviodi Riva (w pobliżu Turynu) w wielodzietnej i kochającej rodzinie. Ojciec był rzemieślnikiem, a matka krawcową. W dniu narodzin został ochrzczony, gdyż był bardzo słaby i rodzice obawiali się, że nie przeżyje następnych dni. Na chrzcie nadano mu imię Dominik –   przynależny Panu.
Ojciec Dominika nie miał pracy i rodzina zmuszona była wyjechać do Murialdo. Tam Dominik w wieku 5 lat zaczął służyć do Mszy Świętej. Będąc ministrantem przenosił Mszał Rzymski, który był  ciężki, a chłopiec był mały i wątły. Codziennie przychodził na poranne msze, choć miał daleko do kościoła. Wielokrotnie przychodził dużo wcześniej, jeszcze przed otwarciem kościoła. Wtedy klęczał i modlił się nie zważając na pogodę. Trwając w oczekiwaniu na otworzenie drzwi kościoła, pomagał młodszym od siebie dzieciom wykonać znak krzyża, tłumacząc dlaczego jest taki ważny.

Mając 6 lat uczęszczał do szkółki prowadzonej przez miejscowego proboszcza. Dominik był pilnym i grzecznym uczniem.
8 kwietnia 1849 r. w wieku 7 lat, w samą Wielkanoc przystąpił do pierwszej Komunii św.
Warto dodać, że w tamtych latach dzieci przystępowały do tego sakramentu dopiero w wieku 12 lat. Dojrzałość Dominika była niezwykła, bo w swojej książeczce do nabożeństwa napisał zobowiązanie:
• będę często spowiadał się i komunikował, ilekroć mi na to zezwoli mój spowiednik;
• będę święcił dzień święty;
• moimi przyjaciółmi będą Jezus i Maryja;
• raczej umrę niż zgrzeszę;

Po ukończeniu kilku klas w wiejskiej szkole rozpoczął naukę w  Castelnuovo d`Asti, do której przemierzał dwa razy dziennie po 4 km. w jedną stronę. W tym czasie uczniowie chodzili na lekcje  rano i wieczorem. Tak więc chłopiec przemierzał codziennie 16 kilometrów. Co ciekawe, że nie mając zegarka nigdy się nie spóźnił. Kiedy zapytano go, czy nie boi się chodzić sam tak daleko, odpowiedział: „Nie jestem sam. Jest ze mną Najświętsza Maria Panna i mój Anioł stróż”.

W 1952 r. rodzina Dominika znów się przeprowadziła, tym razem do Mondonio (niedaleko Castlnuovo).
Kiedy chłopiec miał 12 lat, ojciec przyprowadził go do ks. Jana Bosko, który prowadził zakład wychowawczy dla chłopców w Valdocco. Ojciec prosił, żeby Jan Bosko przyjął Dominika do swojego Oratorium. Oddał pod opiekę kapłana uważając, że ten ukształtuje go według Bożego planu.
Przełożony chcąc sprawdzić zdolności Dominika dał mu książeczkę, żeby nauczył się na następny dzień jednej strony. Chłopiec już po paru minutach wyrecytował cały tekst.

29 X 1854 r. św. Jan Bosko zabrał go do Oratorium, gdzie na nauce i zabawie spędzał czas wraz z innymi chłopcami. Jan Bosko był wychowawcą i przyjacielem dzieci, które były sierotami lub pobłądziły w życiu. Dominik dostrzegł już w pierwszej chwili napis, który był mottem pierwszej Mszy Świętej Jana Bosko: „Daj mi dusze, resztę zabierz”. Chłopiec skomentował te słowa: „Zrozumiałem. Tutaj nie wchodzi w grę przetarg pieniężny, ale dusze. Mam nadzieję, że również moja dusza będzie stanowić część tego przetargu”.

Św. Jan Bosko mówił, że Dominik wyróżniał się wśród urwisów. Wszystkich niegrzecznych chłopców nauczyciel sadzał obok Savio, żeby zdobył sobie przyjaźń rozrabiaki i wywarł dobry wpływ nasw-jan-bosko-i-dominik-savio zachowanie urwisa.

Któregoś dnia uczniowie nabroili: chcąc zakończenia nauki w tym dniu, napchali śniegu do piecyka, który ogrzewał salę lekcyjną. Nikt nie chciał się przyznać i zgonili na Dominika. Savio. Niewinny chłopiec nawet nie próbował się bronić, ale w milczeniu przyjął naganę. Sprawa oczywiście wydała się już następnego dnia. Kiedy nauczyciel zapytał go dlaczego nie bronił się przed fałszywym oskarżeniem, Dominik wyjaśnił, że przyjął winę na siebie, bo jego kolegom groziło usunięcie ze szkoły (mieli wiele przewinień na swoim koncie), a dla niego to była pierwsza nagana. Dodał też, że Chrystus także w milczeniu przyjął oskarżenia pod swoim adresem.

Dominik nie sprzeczał się z żadnym kolegą. Swoim ujmującym uśmiechem zachęcał wszystkich do dobrego postępowania. Pogodny, radosny i pełen pokory chłopiec pomagał kolegom, opiekował się nimi oraz zażegnywał spory i bijatyki.
Kiedy dwóch starszych chłopaków umówiło się na bitwę na kamienie, Dominik postanowił nie dopuścić do tego. Różnymi sposobami próbował ich odwieść od bijatyki. Sam był słabszy i mniejszy od nich, więc nie mógł nic zrobić. Groził, że powiadomieni przełożonych, ale to nie skutkowało. Poprosił ich, by spełnili tylko jedną prośbę, która nie przeszkodzi im w bitwie. Chłopcy zgodzili się ją spełnić. Mieli ją usłyszeć na polu walki.  Kiedy już byli gotowi do bitwy wyszedł Dominik i powiedział: „Nim zrealizujecie swój zamiar, chcę byście spełnili przyjęty warunek”. Wyciągnął krzyżyk i z krzyżem w ręku stanął przed każdym z nich, po czym rzekł: „Patrzcie na Chrystusa ukrzyżowanego! On umarł niewinny przebaczając katom, a wy chcecie wymierzać na sobie krwawą zemstę przez takie głupstwo?” Powiedział, że jeśli mają pragnienie dopuszczenia się przemocy, to najpierw niech w niego rzucą kamieniami. Buntownikom kamienie wypadły z rąk i wszyscy rozeszli się.

Dominik pomagał potrzebującym.
Był wsparciem dla nowo przybyłych chłopców do szkoły. Jednemu z nich powiedział: „Musisz wiedzieć, że u nas świętość polega na tym, żeby być bardzo wesołym. Staramy się tylko unikać grzechu, jako największego wroga, który odbiera nam łaskę Bożą i spokój sumienia, a także dobrze wypełniać swoje obowiązki”. Zawsze zachęcał swoich kolegów, by rywalizować w pełnieniu dobrych uczynków. Któregoś dnia napisał do przyjaciela: „Tu, na ziemi świętość polega na tym, aby być stale radosnym i wiernie wypełniać nasze obowiązki”.

Jan Bosko zlecił Dominikowi pracę, miał uczyć religii młodszych od siebie chłopców. Savio był żyjącym aniołem opiekuńczym w szkole ks. Jana Bosko. Wyznawał, że najważniejszą rzeczą na ziemi jest spełnianie dobrych uczynków, bo kochał anielskość.
Jeśli cokolwiek otrzymał lub wyprosił zawsze komuś przekazywał. W szkole organizował konkursy. Osobom, które chciały coś otrzymać zadawał pytania, mówiąc , że ten otrzyma daną rzecz, kto najlepiej odpowie na pytanie z katechizmu. Do odpowiedzi wybierał kolegów, którzy słabo znali katechizm. Za poprawną odpowiedź wręczał prezent.

Lubił się bawić z kolegami w czasie przerw i zawsze znalazł sposób, by choć na chwilę zaprowadzić ich do kościoła. Widząc jednak u kogoś gorszące pismo natychmiast je darł na kawałki. Sam nie oglądał brzydkich obrazków, bo pragnął zachować czystość oczu na oglądanie nieba.

Dominik często przystępował do Komunii św. W zamian Bóg obdarzył go nadprzyrodzonymi darami: kontemplacji, ekstazy i wieloma innymi. Już za swojego młodego życia dokonywał wiele cudów. Któregoś dnia Dominik oświecony wewnętrznym światłem przyprowadził księdza do domu umierającego człowieka. Jak się okazało mężczyzna żył z dala od Boga i dzięki chłopcu przed śmiercią zdążył się nawrócić.

Pewnego dnia zachorowała matka Dominika. Choć żadna wiadomość nie dotarła do Oratorium to ks. Bosko pozwolił mu jechać do domu w odwiedziny. Po przybyciu na miejsce okazało się, że jego mama jest ciężko chora. Dominik założył jej na szyję medalik z Matką Boską, a po wyjściu syna choroba minęła, co potwierdził to lekarz.

Św. Jan Bosko pewnej niedzieli wygłosił kazanie na temat bycia świętym i przypominał swoim podopiecznym, że:
• wszyscy powołani są do świętości,
• że świętość nie jest czymś przekraczającym ludzkie możliwości,
• a w niebie czeka wielka nagroda,
Dominik tak przejął się słowami księdza, że chodził smutny i zamyślony. Jan Bosko zapytał go o powody takiego stanu, na co chłopiec odrzekł: „Czuję pragnienie i potrzebę stania się świętym. sw-savio-dominikNigdy nie myślałem, że to mogłoby być rzeczą łatwą, ale muszę bezwzględnie stać się świętym. Nie wiem tylko, jak mam to zrobić?”. Św. Jan Bosko odpowiedział, że na świętość jest taki prosty sposób: „Bądź zawsze wesoły, spełniaj dobrze swoje obowiązki i pomagaj kolegom”. Od tej chwili Dominik wciąż myślał o dążeniu do świętości.

Pewnego dnia przełożeni zauważyli, że od dłuższego czasu wśród uczniów nie ma Savio. Ks. Jan Bosko z niepokojem zaczął go szukać. Sprawdził też w kościele i był niezwykle zdumiony tym co zobaczył. Jego podopieczny stał za ołtarzem nieruchomo, wpatrywał się w tabernakulum i adorował Jezusa. Nawet nie zareagował na w głos wychowawcy. Kiedy kapłan potrząsnął Dominikiem wybudził go z ekstazy, w której był przez siedem godzin, rozmawiając z Jezusem.

Dominik będąc już 2 miesiące w Oratorium uczestniczył w pewnym wydarzeniu. Papież Pius IX ogłosił dogmat o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny.
Chłopiec włączył się w przygotowanie do tego ważnego dnia. Zapisał 9 kwiatków, aktów cnót do praktykowania i każdego dnia losował jeden, by go wypełnić. 8 grudnia 1854 r. najpierw przyjął Komunię świętą, a później napisał akt ofiarowania się Niepokalanej Maryi i złożył na Jej ołtarzu: „Maryjo, ofiaruję Ci swoje serce. Spraw, aby zawsze było Twoim. Jezu i Maryjo, bądźcie zawsze moimi przyjaciółmi. Błagam Was, abym raczej umarł, niż bym miał przez nieszczęście popełnić choć jeden grzech”.
To był początek wzrastania w świętości Dominika.
Kiedy zapytano go podczas gry w piłkę, co by zrobił jakby dowiedział się, że jutro ma umrzeć? Odpowiedział: „grałbym dalej”.

W 1856 r. z kolegami, za zgodą przełożonego założył „Towarzystwo Niepokalanej”. W ramach działalności każdy z jego członków miał pod opieką jednego z trudnych kolegów, któremu pomagał mu w nauce i pracy nad kształtowaniem charakteru. Dominik został pomocnikiem wychowawcy – Jana Bosko. Pomimo ogromnego ryzyka wraz z kolegami ofiarował pomoc w czasie epidemii cholery, która panowała w Turynie. Savio chciał pojednania Wielkiej Brytanii z Kościołem Katolickim, w którym pragnął kiedyś służyć jako ksiądz.

Niestety nie doczekał swojego kapłaństwa. Był słabego zdrowia i jesienią 1856 r. na wskutek niskich temperatur dostał wysokiej gorączki. Jan Bosko wezwał lekarza, który zdiagnozował u chłopca zaawansowaną gruźlicę. Pojechał do domu, gdyż zmiana klimatu miała pomóc w odzyskaniu zdrowia. Dominik żegnając się z ks.Bosko i kolegami ze łzami w oczach powiedział : „Ja, już tu nie wrócę” .

W domu pozostawał pod opieką lekarza i wszyscy sądzili, że choroba ustąpiła. Dominik jednak przeczuwając swoje odejście przyjął Komunię Świętą i Ostatnie Namaszczenie. Pod wieczór zasnął, a po przebudzeniu poprosił ojca: „Tatusiu, czytaj mi modlitwy z okazji Ćwiczenia dobrej śmierci z książeczki napisanej przez księdza Bosko” . Ojciec ze łzami w oczach spełnił prośbę syna, który umierał na jego oczach. W godzinie śmierci miał wizję nieba i odchodząc zawołał: „Do widzenia, ojcze! Do widzenia! O, jakie piękne rzeczy widzę!”. 9 marca 1857 r. Dominik zakończył życie mając zaledwie 15 lat

W oratorium koledzy zauważyli, że modlitwa do Dominika bardzo im pomaga w różnych trudnościach. Potwierdzono wówczas wiele przypadków uzdrowień, dzięki wstawiennictwu Dominika.
Papież Pius XI w 1933 r. nazwał go „wielkim gigantem ducha”.

Pius XII w 1950 r. ogłosił Dominika Savio błogosławionym, a 12 VI 1954 r. ( w setną rocznicę ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny) ogłosił go świętym. Na uroczystość przybyły tłumy wiernych.
5 maja obchodzimy jego święto. Św. Dominik Savio jest opiekunem Ministrantów i chłopięcych chórów. W Turynie w bazylice Najświętszej Maryi Panny Wspomożenia Wiernych w pobliżu relikwii św. Jana Bosko znajdują się relikwie św. Dominika.
arka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *