Zgodnie z Pierwszym rozdziałem Ewangelii wg. św. Łukasza, anioł Gabriel miał wiele do zrobienia. Został „zatrudniony” przez Boga do „projekcji zwiastunów” przyszłych wydarzeń. Na początek został posłany do świątyni jerozolimskiej (do Zachariasza) a potem do Nazaretu (do Maryi). Nie były to proste „wywiady”, lecz rozmowy o sprawach bardzo istotnych.
W wypadku Zachariasza, zdziwienie z „anielskich odwiedzin” nie powinno wzbudzić aż takiego zaskoczenia. Tak jednak nie było. „Chłopina” zestresował się swoim mistycznym doświadczeniem. Pomimo tego, że przeczuwał wyjątkowość tej chwili (z powodu dużej liczby kapłanów, zaszczyt wejścia do przybytku Pańskiego, był dla niego niepowtarzalnym przeżyciem), i tak „zjadł” go strach.
Ponadto, z relacji anioła, sam Zachariasz prosił Boga o syna. Nie była to więc „odgórna inicjatywa”. Nie ma więc tutaj (jak w wypadku Maryi) elementu zaskoczenia. „Jedyne co” mogło zastanowić to obrana przez Boga forma. W końcu Wszechmogący nie daje każdemu z nas „meetingu z aniołem”, przed realizacją prośby. Niemniej, mimo nadzwyczajności tego momentu, uwaga Zachariasza: „Po czym to poznam? Bo sam jestem już stary i moja żona jest w podeszłym wieku” została uznana za niewiarę w zapowiedź anioła. Reakcja „niebiańskiego wysłannika” w zestawieniu z „wątpliwościami” Maryi, może trochę zastanawiać. Przyszła Matka Boża także zapytała: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”. Dlaczego Ona, zamiast dostać reprymendę jak Zachariasz, otrzymała wytłumaczenie zaistniałej sytuacji? Czyżby była faworyzowana?
Pełna odpowiedź na te pytania nigdy nie będzie znana. Rozważając jednak tekst Ewangelii i porównując te dwie „reakcje” na Boże zapowiedzi, można wyciągnąć pewne wnioski. Po pierwsze, jak to już zostało wspomniane, Maryja nie prosiła o to, by być Matką Boga. Jest to propozycja Stwórcy, więc wydaje się, że „nie wypadało” odmówić odpowiedzi na Jej oczywiste pytanie. W wypadku Zachariasza, rozmowa z aniołem była odpowiedzią na prośby, które wypowiedział wcześniej na modlitwie. Co prawda, było to niestandardowe, ale w pewnym sensie wyproszone. Poza tym, dar otrzymany przez ojca Jana Chrzciciela był bardziej anomalią niż cudem. Można było przecież urodzić dziecko w starszym wieku, tylko było to bardzo rzadkie ( i niebezpieczne). Inaczej musiała więc zabrzmieć „niebiańska oferta” skierowana do Maryi. Co innego jest bowiem zgodzić się na coś, co jest niewytłumaczalnym cudem (poczęcie z Ducha Świętego). Na dodatek, ten cud pociągał za sobą represje społeczne. Zachariasz po narodzeniu Jana mógł być tylko pochwalony przez swoich sąsiadów, zaś Maryja osądzona, że jest cudzołożnicą. To zmienia postać rzeczy, prawda?
Zresztą argumentów można by było mnożyć. W końcu często nie chodzi wcale o to, kto jakich słów użył, ale jak je wypowiedział. To samo zastanowienie, można bowiem wypowiedzieć z pogardą i uśmiechem, jak i również z wielką pokorą. Jakiekolwiek byłyby różnice emocjonalne tych pytań (jak i plany Boże, które są dopasowane do konkretnej osoby), to porównanie może nas wiele nauczyć. Boga warto pytać o to, co dla nas zaplanował, ale nie można stwierdzać, że coś jest dla Niego nie do wykonania. Poza tym, pamiętajmy, by „ważyć słowa” na modlitwie. Kiedy prosimy o coś Boga, to naprawdę może się to spełnić. Nie zawsze tak, jak to zaplanowaliśmy, ale zawsze z najlepszym skutkiem dla naszego zbawienia…
Ks. Piotr Śliżewski
źródło: ewangelizuj.pl