Jednym z najpoważniejszych problemów bardzo nam komplikującym życie duchowe, ale też znacznie utrudniającym funkcjonowanie w wielu innych sferach jest stan niewybaczenia. My, małżonkowie, wiemy doskonale, jak trudno radzić sobie z takim stanem w naszych związkach.
Zranienia przez słowa lub postawę mogą następować nawet wiele razy w ciągu dnia. Jak sobie radzić z takimi sytuacjami? Gdzie szukać wsparcia?
Najprościej jest sięgnąć do natchnionych słów i zobaczyć, co na ten temat chce nam powiedzieć Jezus:
„Wtedy Piotr zbliżył się do Niego i zapytał:
»Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?«.
Jezus mu odrzekł:
»Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy«” (Mt 18,21-22).
We wszystkich kulturach starożytnych liczba siedem powszechnie traktowana była jako święta. Stary Testament pojęcia „pełnia” i „siedem” nazywa tym samym słowem. Pełnia siódemki wynika także z jej niepodzielności.
W Biblii siedem to głównie akt stworzenia – dzieło stworzenia jest zrealizowane w pełni, jako doskonałe, nie wymagające poprawek. Przed człowiekiem stoi jedynie zadanie odkrywania tego dzieła i korzystania z niego.
Zgodnie z tym znaczeniem wybaczyć siedem razy to wybaczyć doskonale, to znaczy: zawsze, ciągle, nieustannie, ale przede wszystkim do końca, całkowicie, w pełni – tak, aby po zranieniu, a następnie właśnie takim wybaczeniu nie pozostał żaden uraz, by nic nie zostało w pamięci.
Wybaczyć całkowicie to zapomnieć, to nigdy do czegoś nie wracać (w przypadku popełnienia przestępstwa takie wybaczenie nie wyklucza konieczności egzekwowania kary wobec krzywdziciela). Ale to także pokochać na nowo, nie oczekiwać przeprosin i zadośćuczynienia, lecz wyjść naprzeciw z miłością ofiarną, która:
„Nie pamięta złego, wszystko znosi, wszystko przetrzyma” (por. 1 Kor 13).
Jest to postawa bardzo trudna, wręcz nieosiągalna po ludzku, ale zawsze osiągalna z Jezusem, w całkowitym otwarciu się na Jego łaskę, może nawet przez cud, w sposób nadprzyrodzony. Pytanie Piotra jest bardzo dojrzałe. Dużo się już nauczył od Mistrza, wiele rozumie, ale ma jeszcze pewne niejasności. Wcześniej usłyszał, że nie wolno odpłacać złem za zło, lecz trzeba nadstawiać drugi policzek. Dowiedział się także, że początkiem wybaczenia jest modlitwa za tego, który krzywdzi.
Takie nastawienie wydaje się nie do osiągnięcia. Postawa odwetu i szukania sprawiedliwości jest bardzo ludzka. Chrystus powiedział jeszcze, że prawdziwe szczęście osiąga się wówczas, kiedy wszelkie przeciwności przyjmie się z pokorą:
„Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni. (…) Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was” (Mt 5,6.11).
Jezus pochwala Piotra za dojrzałe pytanie, ale w odpowiedzi poucza zatroskanego ucznia, że w zakresie problemu krzywd i wybaczenia trzeba najpierw odsunąć logikę. Przenosi rozmowę na inną płaszczyznę. „Siedemdziesiąt siedem” to przebaczenie bez liczenia, bez kalkulacji, wbrew logice. Jeszcze wcześniej w pytaniu Piotra była racjonalność. Prosił o łatwą receptę, o przepis, który można by zapamiętać i realizować.
iotr, który nie rozumiał słów Jezusa, pojął je kiedy Ten poniósł ofiarę na krzyżu i wybaczył Apostołowi jego zdrady. Uczeń doszedł też co oznaczały inne słowa Mistrza, np.:
„Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje!” (Mk 8,34)
a następnie ofiara na krzyżu i wybaczenie Piotrowi jego zdrady pozwoliły po czasie zrozumieć istotę usłyszanego pouczenia.
Jaka z tej rozmowy płynie lekcja dla małżonków?
Zapewne już można ją dostrzec. W małżeństwie nie może być miejsca na liczenie, ile się sobie już wybaczyło, ani tym bardziej wypominania, że się ciągle wybacza. Nie może być miejsca na zastanawianie się, czy nieustannym wybaczaniem nie deprawuje się współmałżonka, który po pewnym czasie może zacząć wykorzystywać naiwność i nadużywać bezgranicznej uległości żony czy męża. Są to ludzkie kalkulacje i obawy. Mądre, uzasadnione i logiczne.
A tymczasem Jezus mówi:
„Nie licz, nie rozważaj, nie zastanawiaj się nad efektem swojego wybaczenia, nad skutecznością i siłą oddziaływania na współmałżonka”.
W przypadku wszelkich krzywd w małżeństwie, stawiając sobie pytanie o granice kompromisu i kres uległości, małżonkowie słyszą:
„Miłuj męża, żonę, mimo doznawanych przykrości nieustannie módl się za niego (za nią), ale szczególnie wtedy, kiedy cię rani, nie myśl o odwecie, lecz przyjmuj z pokorą dalsze zranienia. Jeżeli czujesz, że już sił ci brakuje, i pytasz się, jak długo masz jeszcze znosić te bóle, powiedz sobie, że wytrwasz do końca, do oddania życia za niego (za nią), że jesteś gotów (gotowa) przyjąć wszystko, co najgorsze, umrzeć dla siebie, nie czuć urazy, wszelkie cierpienia ofiarować za niego (za nią), mimo tego wszystkiego, co on (ona) tobie robi”.
Usłyszysz wówczas słowa, że właśnie przez taką postawę dochodzi się do pełni szczęścia w małżeństwie, gdyż właśnie ci są błogosławieni, szczęśliwi, którzy znoszą wszelkie prześladowania. Im są one większe i dotkliwszy wywołują ból, tym większe szczęście.
Szokujący paradoks! A przecież nie ma większego cierpienia, jak krzywda wyrządzona przez współmałżonka, przez osobę ukochaną, jedyną. Jest to propozycja całkowicie nie mieszcząca się w jakichkolwiek granicach logiki i racjonalności. Często słyszymy słowa:
„zostaw go (ją), po co się z nim (nią) męczysz?”.
Często tak robimy i zostawiamy, odchodzimy, wyrzucamy… Tak po ludzku. Jezus natomiast proponuje rozwiązanie, które jest rozwiązaniem nie po ludzku, które jest niemądre według mądrości tego świata. Proponuje rozwiązanie – ale i deklaruje pomoc.
Piotr także nie od razu to zrozumiał, dopiero perspektywa paschalna dopełniła tego jego nierozumienia. A może nie tyle dopełniła, ile tylko pokazała inne rozwiązanie, którego nie trzeba rozważać, lecz należy je realizować.
Jezus nie powiedział:
„Bierzcie, jedzcie i zrozumcie, co Ja czynię”, ale rzekł:
„Bierzcie, to jest Ciało moje” (Mk 14,22),
„tak postępujcie i nie próbujcie zrozumieć”.
Pokazał bardzo konkretny sposób realizacji wszelkich ideałów ewangelicznych, na których małżonkowie powinni budować swój związek. Przypomniał, że bez Niego nic nie jest się w stanie uczynić. Nie „zrozumieć”, lecz „uczynić”. Powiedział, że nie powinno się próbować rozumieć, gdyż czy to z Nim, czy bez Niego zrozumieć się nie da, ponieważ nie o to chodzi. Chodzi o realizację tych zasad, a nie o ich pojmowanie.
Nie można także zapominać, że w perspektywie życia wiecznego – a taką perspektywę ludzie wierzący muszą brać pod uwagę – bezwarunkowe wybaczenie każdej krzywdy wyrządzonej przez drugiego człowieka, w małżeństwie szczególnie przez współmałżonka, jest warunkiem spodziewanego miłosierdzia Bożego:
„Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień” (Mt 6,14-15).
Źródłem siły do życia postawą ofiary w wybaczaniu, ofiary przez wybaczanie – albo po prostu ofiary zamiast wybaczania – jest tylko Eucharystia. To w niej właśnie znajduje się sedno stwierdzenia:
„Beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5).
Bez Ciała Pańskiego nie jest się w stanie podjąć i zrealizować postawy „siedemdziesiąt siedem” – czyli oddania życia za krzywdzącego współmałżonka. Nie jest się w stanie zrealizować żadnego z elementów przysięgi małżeńskiej.
Wybaczenie nie jest słabością ale siłą. Jeśli zmagasz się z trudnością poproś o pomoc Ducha Św. Rany zadane przez drugiego człowieka bywają zbyt bolesne, żebyśmy sami potrafili wybaczyć i nigdy nie wracać do przeszłości. Przebaczenie wielokrotnie nas przerasta. Nie potrafimy pogodzić się z myślą, że nasze poranione serce ma nie tylko wybaczyć, ale też pokochać kogoś kto nam wyrządził wiele krzywd. Wybaczenie, zapomnienie złego staje się ulgą dla nas samych. Przestajemy nosić w sercu ból i to dobrze wpływa na nasze życie. Jezus jak pamiętamy wybaczył na krzyżu wszystko i wszystkim. Jeśli poprosimy Go o przebaczenie to je uzyskamy. Musimy pamiętać, że jeśli my nie wybaczymy to Bóg także nie okaże nam miłosierdzia. Ojciec nasz w Niebie wie wszystko i sam osądzi naszych nieprzyjaciół. Pomyślmy też o tym, że dusza, która nie uzyskała przebaczenia, nie zazna spokoju, dopóki jej nie odpuścimy win.
źródło: milujciesie.org.pl
Mam na imię Barbara od dzieciństwa raniła mnie moja mama,byłam przeznaczona do aborcji ale Bóg mnie uratował, przed jej śmiercią w 2008 r wydziedziczyła mnie z całego majątku przekazując go mojemu rodzeństwa. Dzisiaj dnia 13. 03. 2020 r w sakramencie pokuty przebaczyłam jej w Imię Jezusa Chrystusa prosząc dla niej radość Nieba.
To piękne świadectwo i wybaczenie w darze za stworzone piekło przez matkę. Ma Pani wielkie łaski u Boga za okazane miłosierdzie. Niech Panią Jezus z Maryją obdarzą wielkimi łaskami jeszcze na ziemi. Wszystkiego dobrego redakcja