Alexis Carrel – laureat Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny, zdecydował się odrzucić ateizm, gdy w Lourdes na własne oczy zobaczył cud uzdrowienia swojej pacjentki, która umierała na gruźlicę otrzewnej.
Po swoim nawróceniu Alexis Carrel zrozumiał, jak aktualne są teksty Pisma św.:
„Głupi już z natury są wszyscy ludzie, którzy nie poznali Boga” (Mdr 13, 1);
„Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty – wiekuista Jego potęga oraz Bóstwo – stają widzialne dla umysłu przez Jego dzieła, tak że nie mogą się wymówić od winy” (Rz 1, 20).
Kto?
Ci, „którzy przez nieprawość nakładają prawdzie pęta” (Rz 1, 18).
Alexis Carrel urodził się w 1873 r. w znanej i zamożnej rodzinie, w małej miejscowości Sainte-Foy koło Lyonu. Jego rodzice byli właścicielami fabryki włókienniczej. Kiedy Alexis miał pięć lat, umarł mu ojciec. Na barkach jego matki spoczęła wówczas odpowiedzialność za wychowanie trójki małych dzieci: najstarszego Alexisa, Józefa i Małgorzaty.
Pani Carrel była osobą głęboko wierzącą i wychowywała swoje dzieci w tym duchu, ucząc ich prawd katolickiej wiary i moralności. W wieku 12 lat Alexis przystępuje do Pierwszej Komunii św., a w szkole prowadzonej przez jezuitów wykazuje wybitne zdolności w ścisłych przedmiotach.
Dramat utraty wiary
Po zakończeniu wstępnego roku studiów Alexis decyduje się podjąć specjalizację w zakresie chirurgii na Wydziale Medycznym uniwersytetu w Lyonie. Odznacza się wybitnymi zdolnościami, ma niezwykle bogatą wyobraźnię twórczą i pragnienie doskonalenia swoich umiejętności, poznawania i odkrywania tajemnic ludzkiego organizmu.
Bardzo szybko zdobywa umiejętność przeprowadzania najtrudniejszych operacji chirurgicznych. Nieustannie doskonali swoją technikę operowania. W tym celu pobiera również lekcje haftu, by wkrótce osiągnąć taką wprawę, że jego ściegi były prawie niewidoczne. Jako pierwszy opracował metodę zszywania arterii.
W roku 1901, po zakończeniu specjalistycznych studiów na uniwersytetach w Dijon i Lyonie, Carrel otrzymał tytuł doktora medycyny i zaczął wykładać anatomię, a także publikować artykuły, wygłaszać odczyty i prowadzić badania. Opracowanie nowej metody operowania przez młodego Carrela nie spotkało się z życzliwym przyjęciem przez środowisko naukowe. Głównym tego powodem była zwykła zazdrość i ciasnota intelektualna.
W okresie studiów Carrel zafascynował się filozofią, która kwestionowała możliwość poznania istnienia Boga. Bóg stał się dla Alexisa wytworem ludzkiej świadomości, a nie realnym „samoistnym Istnieniem” i Stwórcą – jedynym źródłem istnienia całej rzeczywistości.
Alexis po prostu uwierzył, że Boga nie ma, a człowiek sam może decydować o tym, co jest dobre, a co złe. Wszystko, czego nie można było udowodnić na drodze doświadczenia i rozumowania, nie miało dla Carrela żadnej wartości. Nie uświadamiał sobie wtedy, że utrata wiary w Boga jest największym nieszczęściem i dramatem w ludzkim życiu.
Matka Alexisa bardzo cierpiała z powodu ateizmu swojego syna. Starała się go przekonać do wiary w Boga, opowiadając mu o objawieniach Matki Bożej w Lourdes i modląc się o jego nawrócenie. Był to czas, kiedy katolicka prasa wiele miejsca poświęcała cudownym uzdrowieniom w Lourdes. Carrel szczerze szukał prawdy i dlatego nie odrzucał z góry tych informacji, lecz pragnął osobiście je zbadać oraz ocenić ich wiarygodność.
Po przeczytaniu książki Emila Zoli Lourdes Carrel ugruntował się w przekonaniu, że „cudowne” uzdrowienia są spowodowane przez autosugestię. Natknął się również na opinię przeciwną w książkach dra Gustawa Boissarie, odpowiedzialnego za Biuro Orzeczeń Lekarskich w Lourdes, gdzie gromadzona jest dokumentacja medyczna wszystkich naukowo niewytłumaczalnych uzdrowień, które się tam dokonały.
Doktor Carrel przyznawał, że były tam opisane uzdrowienia, które zasługiwały na dokładne badania, ale był przekonany, że nauka będzie w stanie je wyjaśnić. Dlatego zapragnął pojechać do Lourdes i osobiście zbadać nadzwyczajne przypadki uzdrowień.
Podróż do Lourdes
W maju 1903 r. dr Alexis Carrel został poproszony, aby jako lekarz towarzyszył pielgrzymce chorych. Pociąg do Lourdes z około 300 pielgrzymami wyjechał z Lyonu 26 maja. Przed odjazdem dr Alexis zbadał najbardziej chorych, a wśród nich 21-letnią Marie Bailly (w ostatnim stadium gruźlicy otrzewnej), i wszystko skrupulatnie zanotował.
Podczas podróży Carrel miał okazję długo rozmawiać z księdzem, który od 25 lat każdego roku organizował pielgrzymki do Lourdes i za każdym razem, według jego relacji, z grupy około 300 chorych blisko 60 doznawało łaski uzdrowienia.
Natomiast pozostali chorzy wracali do domu umocnieni w wierze i radośni, z przekonaniem, że ich cierpienie staje się wielką łaską, gdy jest ofiarowane Chrystusowi.
Jeżeli chorzy jednoczą się z cierpiącym Chrystusem – wyjaśniał ksiądz – to wtedy dostępują łaski współuczestnictwa w cierpieniu Jezusa za zbawienie świata, a więc przyczyniają się do nawrócenia grzeszników i ateistów, ratując ich przed wiecznym potępieniem. Carrelowi, który nie wierzył w Boga, a tym bardziej w możliwość zaistnienia cudu, świadectwo księdza wydawało się bardzo dziwne i niewiarygodne. Jednak Carrel szczerze szukał prawdy.
Tak pisał w swoich notatkach:
„Jeśli w Lourdes zachodzą jakieś zjawiska nadprzyrodzone, jak to nam podają pobożne kroniki, cóż łatwiejszego, jak zbadać je bezstronnie i bez uprzedzeń, podobnie jakby się badało chorego w szpitalu lub dokonywało doświadczeń laboratoryjnych”.
Na początku podróży poproszono dra Carrela, aby dał zastrzyk z morfiny ciężko chorej 21-letniej Marie Bailly, która znajdowała się w terminalnym stadium gruźlicy otrzewnej. Na tę samą chorobę zmarli jej rodzice i brat.
Marie nie mogła usiąść, pluła krwią, często wymiotowała, jej brzuch był mocno spuchnięty. Bardzo cierpiała i dużo się modliła, szczególnie prosiła o nawrócenie swojego kuzyna, dziennikarza, który był ateistą.
Marie miała przeświadczenie, że w Lourdes ona sama zostanie uzdrowiona, a jej kuzyn się nawróci. Lekarze i najbliżsi sprzeciwiali się jej wyjazdowi. Jednak w końcu ulegli, gdyż potraktowali jej prośbę jako ostatnie życzenie przed śmiercią. Carrel dał chorej zastrzyk z morfiny, aby złagodzić jej cierpienie.
O trzeciej rano musiał dać jej kolejną dawkę na uśmierzenie bólu. Stwierdził wówczas, że Marie ma wysoką temperaturę, opuchnięte nogi oraz wzdęty brzuch, a koło pępka duży obrzęk wypełniony wodą. Były to typowe objawy zapalenia otrzewnej na tle gruźliczym. Carrel widział, że w każdej chwili Marie może umrzeć.
Do Lourdes pociąg dotarł około godz. 14. Swoją wielką radość z przybycia do celu pielgrzymi wyrazili modlitwą i gromkim śpiewem. Carrel był zdumiony żarliwą wiarą chorych. Pomimo wielkiego zmęczenia wszyscy byli radośni i pełni nadziei na uzdrowienie. Wśród pielgrzymów był kolega z ławy szkolnej Carrela, który jako wolontariusz ofiarnie usługiwał chorym.
Alexis podziwiał jego prostą, dziecięcą wiarę, ale z politowaniem patrzył na ludzi wierzących. Był przekonany, że żyją oni w świecie urojonym. Jednak w głębi jego serca, pod skorupą ateizmu, tliło się cierpienie spowodowane niepewnością i niespełnionym pragnieniem miłości silniejszej niż śmierć.
Kolega ze szkoły opowiadał Alexisowi o cudownych uzdrowieniach w Lourdes, które widział na własne oczy. Alexis tłumaczył, że te uzdrowienia spowodowane są siłą sugestii, która emanuje z rozmodlonego tłumu wiernych, i że są to uzdrowienia ze schorzeń urojonych, a nie organicznych.
Wtedy kolega opowiedział mu o Piotrze de Rudderze, który został przygnieciony przez pień drzewa i doznał złamania ze zmiażdżeniem kości piszczelowej oraz strzałkowej uda. Przez osiem lat kość de Ruddera nie chciała się zrosnąć. Dolna część jego nogi zwisała jak strzęp. Utworzyła się ropiejąca rana, która odsłaniała złamanie.
7 kwietnia 1875 r. Piotr doznał łaski natychmiastowego, całkowitego uzdrowienia po modlitwie we flamandzkiej świątyni poświęconej Matce Bożej z Lourdes. Ten spektakularny cud zrośnięcia się kości został udokumentowany zdjęciami rentgenowskimi. Carrel przyznał, że to uzdrowienie jest tajemnicze, ale według niego również w tych wypadkach trzeba zachować sceptycyzm.
„Gdyby istniał Bóg, to cuda są możliwe”, twierdził Carrel, „ale ponieważ Bóg nie istnieje, to naukowe badania w przyszłości wyjaśnią również tego rodzaju przypadki”.
Carrel był pewny, że cud to absurd. Mówił, że pojechał do Lourdes, aby być dobrym przyrządem rejestracyjnym, a gdyby na własne oczy zobaczył nagłe uleczenie z choroby organicznej, odrośnięcie amputowanej nogi, zniknięcie raka, zabliźniającą się ranę, to wtedy uwierzyłby w cud i istnienie Boga. Wskazał na Marie Bailly, która umierała na gruźlicę otrzewnej, i powiedział:
„Gdyby ta dziewczyna wyzdrowiała, byłby to prawdziwy cud. Uwierzyłbym wtedy we wszystko i zostałbym mnichem”.
Cudowne uzdrowienie
Jeszcze przed udaniem się z chorymi do Groty Objawień Carrel podszedł do łóżka Marie Bailly, aby ją zbadać. Dziewczyna była w stanie krytycznym: nie mogła mówić, oddychała z trudnością, jej serce słabło, tętno jej było szybkie i nierówne, a brzuch rozdęty. Klasyczny przypadek agonii spowodowanej gruźlicą otrzewnej.
Carrel nie chciał się zgodzić, aby Marie była zawieziona do Groty Objawień. Jednak usilne prośby jej opiekunki przekonały go, że byłoby okrucieństwem odmówić spełnienia jej największego pragnienia. Doktor Carrel przez cały czas towarzyszył jej razem z dwoma lekarzami i kolegą ze szkoły.
Nie zanurzono Marie w wodzie ze źródła, tylko ją pokropiono i położono przed Grotą Objawień. Jej wychudłe ciało było przykryte brunatnym kocem; widać było zsiniałą, trupio bladą twarz Marie, a spod koca jej mocno uwydatniony, opuchnięty brzuch. Patrząc na tę umierającą 21-letnią dziewczynę, Alexis wzruszył się i zaczął spontanicznie wypowiadać słowa:
„O Panno Święta, jakże chciałbym wierzyć, jak ci wszyscy nieszczęśliwi, że to Źródło Cudowne nie jest tylko tworem naszej wyobraźni! Uzdrów tę biedną dziewczynę, ona zbyt wiele wycierpiała. Daj jej żyć, a mnie daj wiarę. Jeśli ta dziewczyna wyzdrowieje, co wydaje się absurdem, spraw, bym mógł uwierzyć”.
Rozpoczęło się nabożeństwo. Prowadzący je ksiądz zachęcił wszystkich, aby w błagalnym geście wznieśli swoje ręce ku niebu i prosili o uzdrowienie z najbardziej niebezpiecznej choroby ducha, która prowadzi do utraty życia wiecznego, a jest nią odrzucenie Boga i upodobanie w grzechu. Ksiądz wzywał do modlitwy o uzdrowienie z różnych chorób ciała, apelując, aby całkowicie podporządkować się woli Bożej.
Doktor Carrel patrzył na leżącą na noszach Marie i zauważył, że z jej twarzy zaczęły zanikać sine plamy, a jej policzki stopniowo nabierały rumieńców. Nie dowierzał własnym oczom. Stwierdził, że puls i oddech Marie się uspokoiły. Czuł, że jest świadkiem nadzwyczajnego wydarzenia.
Na jego oczach twarz dziewczyny nabierała życia, a jej opuchnięty brzuch wracał do normalnego stanu. Carrel z napięciem obserwował zachodzące zmiany u chorej i notował swoje spostrzeżenia. Serce Marie biło bardzo spokojnie, a oddech jej był normalny. Na pytanie
„jak się czujesz?”
odpowiedziała:
„czuję, że jestem uzdrowiona”.
Marie wypiła szklankę mleka i sama się podniosła. Carrel z wrażenia zaniemówił. Stało się coś niepojętego: oto był naocznym świadkiem natychmiastowego, cudownego uzdrowienia umierającej dziewczyny.
Zaraz poszedł zgłosić ten przypadek w Biurze Medycznym, a potem niezwłocznie udał się do hotelu, aby badać uzdrowioną Marie. Kiedy szedł, widział wielu chorych, którzy nie zostali fizycznie uzdrowieni i którzy dalej cierpieli, zżerani przez raka i inne choroby, ale pomimo tego ich twarze promieniowały tajemniczym szczęściem.
Carrel nie zdawał sobie wtedy z tego sprawy, że to był znak ich duchowego uzdrowienia, pogodzenia się z wolą Bożą i ofiarowania swojego cierpienia Bogu za zbawienie świata.
Kiedy Carrel stanął przy łóżku Marie, osłupiał ze zdumienia. Zobaczył ją, jak siedzi uśmiechnięta i zdrowa:
„Panie doktorze, jestem zupełnie uzdrowiona” – oznajmiła z radością dziewczyna.
Carrel poddał ją szczegółowemu badaniu. Tętno miała regularne – 80 uderzeń na minutę, ciało białe i gładkie, brzuch płaski i opadnięty jak u młodej dziewczyny, nie było na nim żadnych śladów nabrzmienia i twardej masy, przepona brzuszna bardzo cienka i elastyczna.
Całkowity powrót do zdrowia – z medycznego punktu widzenia był to bezsporny fakt. Badania Marie przeprowadzili również dwaj inni lekarze, którzy potwierdzili jej całkowite wyzdrowienie. Wszyscy nie mieli wątpliwości, że byli świadkami wielkiego cudu. cdn.
źródło: milujciesie.org.pl
Niezwykle mocne i emocjonalne świadectwo z Francji! To się czesto nie zdarza : francuski lekarz-chirurg opowiada o swym uzdrowieniu które uważa za cudowne a którego doznał w kościele w Paryżu, patrz:
https://www.salon24.pl/u/edalward/1401149,potega-prawdziwej-wiary
W streszczeniu : zachorował on na złośliwego raka (chłoniak płaszczowy) z którego owszem, wyleczono go, chemioterapią i przeszczepem szpiku kostnego. Ale nie do końca – bo pozostała istotna dolegliwość : jego palce szybko sztywniały i drętwiały gdy nakładał rękawiczki medyczne co sprawiało, że nie mogł już pracować jako chirurg. I to z niej został on niespodziewanie i niezwykle uleczony. Myślę, że warto by te wyjątkowe świadectwo było bardziej znane…