Chorym na mukowiscydozę lekarze nie dają szans uzdrowienia. Po ludzku rozkładają ręce. Jest jednak Lekarka, która sobie z nią świetnie radzi – to Maryja z Chorzelowa. Wystarczy wejść do Jej Kliniki, uwierzyć mocno i zaufać.
Jako mama Bartoszka pragnę opisać doświadczenie, ale też tragedię, która rozpoczęła się pod koniec października 2006r. w naszym domu. Syn Bartoszek, do 4 roku życia nigdy nie chorował poważnie, był zdrowym i radosnym chłopcem. Choroba przyszła nagle. Pojawił się u niego uporczywy kaszel i katar, który trwał dwa tygodnie, więc udałyśmy się wraz moją mamą do lekarza chorób dziecięcych , która przepisała syrop na kaszel i krople do nosa.
Po użyciu całej dawki nic nie pomogło, wręcz kaszel się nasilał a katar nie ustępował. Nagle Bartuś dostał wysokiej gorączki, dr. Sądel skierowała go do laryngologa dr. Myjkowskiego. Doktor stwierdził zapalenie zatok, przepisał antybiotyki, którymi Bartuś leczył się 7 dni, a następne 7 przebywał w domu. Myślałyśmy, że już jest zdrowy. Poszedł do przedszkola, raptem na dwa dni, ponieważ w przedszkolu dostał gorączki(ponad 40 stopni). Było to dnia 29.11.2006
Natychmiast wezwałyśmy prywatnie panią doktor. Po zbadaniu pani doktor dała skierowanie do szpitala w Mielcu z rozpoznaniem ostrego zapalenia gardła. W szpitalu przebywał 8 dni i został wypisany do domu, ale jednak kaszel i katar nie ustępowały. Po dwóch dniach pobytu w domu u Bartusia pojawiła się od nowa wysoka gorączka dochodząca do 40-stu stopni. Wezwałyśmy wtedy znów do domu panią doktor, która po zbadaniu go podejrzewała zapalenie płuc, dając skierowanie na prześwietlenie (to był piątek). Skierowano nas do szpitala (13.12.2006 r.) W szpitalu leczono go 10 dni, następnie został wypisany do domu. Przy wypisie ordynator oddziału dziecięcego powiedziała, że kaszel i katar powinny ustąpić i kazała zgłosić się do kontroli .
Po 3-dniach pobytu w domu ( tj.27.12.2006 r.) z powrotem wystąpiła wysoka gorączka 40oC. Dr. Lucyna Słąba wezwana również , Bartusia skierowała do Szpitala Wojewódzkiego w Rzeszowie na specjalistyczny oddział dziecięcy chorób płuc. Okazało się, że nadal ma zapalenie płuc. Z uwagi na nawrotowy charakter zmian u dziecka poszerzono diagnostykę. W wyniku szczegółowych badań przeprowadzonych w szpitalu w Rzeszowie , okazało się, że Bartuś ma nieprawidłowy poziom chlorków w pocie tj.125 mmol/l, gdzie norma wynosi 60 mmol/l. W rozpoznaniu wzięto pod uwagę mukowiscydozę .
Nie wiedziałyśmy, co to za choroba. Po udzieleniu informacji od lekarza prowadzącego dr. Piaseckiej w szpitalu w Rzeszowie, dowiedziałyśmy się, że jest to choroba genetyczna, nieuleczalna. Był to dla nas wielki szok, ponieważ ta choroba jest niespotykana. Dzieci chore na tą chorobę umierają do 30 roku życia.
Dr. Piasecka ze Szpitala Wojewódzkiego w Rzeszowie oświadczyła nam, że musimy się z tym pogodzić. Przerażone byłyśmy tą wiadomością. W domu był płacz i czekanie, kiedy dziecko nam umrze. Po tej strasznej wiadomości załamana poszłam do pracy, gdzie zwierzyłam się koleżance oraz księdzu (z którymi razem pracuję), że mam dziecko ciężko chore. Ksiądz natychmiast odpowiedział, że następnego dnia o 7oo rano w kościele świętego Mateusza w Mielcu odprawiona zostanie msza św. w intencji Bartusia z prośbą o jego powrót do zdrowia. W tym czasie dziecko przebywało w szpitalu w Rzeszowie. W tej mszy uczestniczyła moja mama, czyli babcia Bartusia, ja nie mogłam, bo musiałam iść do pracy. Bartuś wychodząc ze Szpitala Wojewódzkiego w Rzeszowie dnia 09.01.2007 r. miał wykonane powtórnie badanie poziomu chlorków w pocie, które wykonuje się trzykrotnie w celu potwierdzenia diagnozy.
Koleżanka mojej mamy, pani Marysia Baran z Chorzelowa, która dowiedziawszy się od nas, że Bartuś jest nieuleczalnie chory, zaproponowała mojej mamie, żebyśmy przyjechały do Matki Bożej Chorzelowskiej i prosiły o łaskę uzdrowienia. Ona sama w rodzinie doznała takiej łaski . Nie czekając na wynik drugiego badania postanowiłyśmy w najbliższą środę (10.01.2007 r.) udać się na nowennę do Matki Bożej Chorzelowskiej prosząc o pomoc i ratunek dla Bartoszka. Była to środa pomiędzy pierwszym wynikiem w szpitalu, a w oczekiwaniu na drugi wynik.
W zakrystii w Chorzelowie akurat przygotowywał się do mszy św. ksiądz , któremu ze łzami w oczach opowiedziałyśmy, że mamy dziecko ciężko chore i podałyśmy prośbę do Matki Bożej Chorzelowskiej o łaskę zdrowia dla Bartusia. Ksiądz modlił się o powrót do zdrowia mojego synka w czasie mszy św. oraz podczas nowenny, w której i my uczestniczyłyśmy modląc się gorąco przed Cudownym Obrazem Matki Bożej Chorzelowskiej. Kolejna msza św. została odprawiona przed Cudownym Obrazem Matki Bożej Chorzelowskiej w piątek, dnia 12.01.2007r. Następnie w niedzielę tj. 14.01.2007 r. ks. Andrzej Rams, proboszcz Chorzelowskiej parafii wraz z księżmi tam pracującymi modlił się gorąco w odprawianych mszach świętych niedzielnych przed Cudownym Obrazem Matki Bożej Chorzelowskiej o powrót do trwałego zdrowia dla Bartusia prosząc także parafian o modlitwę.
Po wspólnych modlitwach i prośbach naszych i parafian drugi wynik z dnia 09.01.2007r., na który czekałyśmy, zmniejszył się do 71 mmol/l poziomu chlorków w pocie. Byłyśmy przekonane, że tylko pomoc Matki Bożej przyczyniła się do tak dużej różnicy w badaniach.
W poniedziałek udałyśmy się do pani dr. Jachyry (specjalisty chorób płuc dzieci) z wynikiem, który otrzymałyśmy. Nie dowierzała, że aż tyle się zmniejszył, ale nadal wskazywał na to, że Bartek jest chory, bo norma wynosi 60 mmol/l. Co tydzień podczas każdej nowenny prosiłyśmy o zdrowie i polecaliśmy Bartoszka opiece Matce Bożej Chorzelowskiej, Cudownej Lekarce Chorych, prosząc o uzdrowienie. Przy każdorazowym pobraniu prób potowych prosiłyśmy Maryję , która była zawsze obecna przy nas w obrazku Matki Bożej Chorzelowskiej , aby wyprosiła u Syna Swojego łaskę uzdrowienia, żeby próby potowe się zmniejszyły poniżej 60 mmol/l.
Trzeci wynik próby potowej z dnia 16.01.2007r. zmniejszył się do 45 mmol/l, na co dr. Piasecka ze Szpitala Wojewódzkiego w Rzeszowie rozkładając ręce , oznajmiła, że to niemożliwe, że zaistniała jakaś pomyłka laboratoryjna, dała nam skierowanie do Instytutu Chorób Płuc i Gruźlicy w Rabce. Wiedziałyśmy, że nasze modlitwy zostały wysłuchane, bo wyniki prób potowych za każdym badaniem zmniejszały się. My nie czekałyśmy na wyznaczony termin przyjęcia w Rabce( za 2 tygodnie). Pojechałyśmy prywatnie do Rabki do dr n. med. Andrzeja Pogorzelskiego .Było to dnia 31.01.2007r. Dr. Pogorzelski, który jest specjalistą chorób płuc i mukowiscydozy, zdziwił się bardzo i powiedział, że to niemożliwe, aby się tak wyniki zmieniały i zamilkł, dając nam skierowanie tego samego dnia do Kliniki Chorób Płuc dla dzieci na pobranie kolejnych prób potowych. Następnie pobrano Bartusiowi od razu 2 próby potowe.
W dniu 02.02.2007r. w Święto Matki Bożej Gromnicznej tj. piątek o godz. 7 rano ksiądz proboszcz Chorzelowskiej parafii odprawił kolejną mszę św. w intencji Bartusia, z prośbą o jego powrót do trwałego zdrowia, w której uczestniczyła babcia Bartusia. Ok. godz. 11.30 tego samego dnia dowiadujemy się telefonicznie, że wyniki prób potowych z dnia 31.01.2007r. zmniejszyły się do 20 mmol/l (gdzie norma wynosi 60 mmol/l). Wynik z Rabki przysłano nam faksem. Z tym wynikiem szczęśliwe pojechałyśmy do Rzeszowa do dr. Piaseckiej, która kierowała Bartusia do szpitala w Rabce. Zobaczyła wynik i powiedziała – Bartek jest zdrowy i poprosiła moją mamę o modlitwę za nią przed tym wizerunkiem. Mama odpowiedziała, że my wyprosiłyśmy uzdrowienie Bartusia u Matki Boskiej Chorzelowskiej to również pomodli się za panią doktor. Szczęśliwe wróciłyśmy do domu do Mielca.
Następnie pojechałyśmy do księdza proboszcza parafii Chorzelowskiej, aby powiedzieć, że wyprosiłyśmy u Matki Boskiej Chorzelowskiej łaskę uzdrowienia dla Bartusia. Uważamy, że to cud – gdyż z tak ciężkiej, nieuleczalnej choroby dziecko wróciło do zdrowia. Potwierdzają to zaświadczenia lekarskie, karta wypisu Bartusia ze szpitala w Rzeszowie oraz wyniki prób potowych, które posiadam.
Z sercem rozradowanym dziękuję Ci Matko Boska Chorzelowska, Cudowna Lekarko Chorych za uzdrowienie mojego synka Bartusia, żeś wyprosiłaś u Syna Swojego tę łaskę i proszę Cię o zdrowie i dalszą opiekę nad moim dzieckiem i całą rodziną.
Dnia 18. 03. 2007 r. w kościele p.w. Wszystkich Świętych w Chorzelowie została odprawiona msza św. dziękczynna, podczas której Bartuś ofiarował Matce Bożej Chorzelowskiej
votum – kielich mszalny jako dowód wdzięczności za łaskę trwałego powrotu do zdrowia. A mały Bartuś powiedział Maryi: „ Matko Boża Chorzelowska dziękuję Ci za to, że już jestem zdrowy i proszę Cię, żebyś zawsze była przy mnie i broniła mnie od złego. Proszę Cię też o zdrowie dla mamusi, tatusia, babci i dziadzia.”
źródło: cudajezusa.pl