Chciałabym przestrzec innych – nie dajcie się wciągnąć we wróżbiarstwo. Tak było ze mną. Oto moja historia:
Osiem lat temu poznałam pewnego Francuza. Był bardzo dobry, serdeczny, zupełnie inny od osób, które wcześniej poznałam. Z tego też względu, uwierzyłam we wszystko, co mówił. Tak mnie zafascynował swoją osobą, że po pół roku znajomości przeprowadziłam się do niego do Francji. Byłam osobą wierzącą. Niestety, nie wiedziałam, że tak on, jak i jego matka są wciągnięci we wróżbiarstwo…
Po mojej przeprowadzce jego matka, przy pierwszej możliwej okazji, zabrała mnie do wróżbity, żeby sprawdzić, czy nie związałam się z jej synem dla pieniędzy. Po wizycie wróciła szczęśliwa, ponieważ ów wróżbita rozwiał jej obawy. Mój przyjaciel zresztą też patrzył na mnie przez pryzmat tego, co mu kiedyś przepowiedziano.
Jeszcze zanim mnie poznał, miał napisane na kartce, że jego żoną będzie kobieta ze Wschodu, dużo młodsza, z literami „s” i „z” w imieniu. A ponieważ wszystko się zgadzało (jest między nami 11 lat różnicy, a na imię mam Agnieszka), zaangażował się w związek.
Zaakceptowana jako nowy członek rodziny, często byłam zabierana do różnych wróżbitów i chociaż w to wszystko nie wierzyłam, to i tak w tym uczestniczyłam.
Zauważyłam, że ani mój partner, ani jego matka nie mieli przyjaciół, nie odwiedzali nawet rodziny, a ich jedynymi znajomymi byli wróżbici. W głowie zapaliła mi się wtedy lampka ostrzegawcza, ale ją zignorowałam…
„Kariera” w telewizji
W pewnym momencie namówili mnie do pomocy przy realizacji programu o wywoływaniu duchów. Kręciła go znana francuska telewizja i zaangażowanych w niego było wielu wróżbitów. Jeździliśmy po różnych kościołach i cmentarzach i tam prowadzone były te programy.
Teraz wydaje mi się to przerażające, ale wtedy – choć nawet nie interesowałam się wywoływaniem duchów – zwabili mnie, obiecując, że jak teraz im pomogę, to już wkrótce dostanę posadę dziennikarki w znanej telewizji. Wszystkie ich obietnice okazały się kłamstwem i manipulacją.
Ten program trwał dwa lata. W tym czasie zaczęły się u mnie problemy: lęki, stany depresyjne. Nigdy wcześniej nie miałam problemów ze zdrowiem psychicznym, a wtedy – może to dziwnie zabrzmi – czułam obecność czegoś za czołem.
Kiedy wracaliśmy po wywoływaniu duchów, potrafiłam nagle zacząć płakać i długo nie mogłam się uspokoić. Doszło nawet do tego, że po otrzymaniu przeze mnie amuletu jakiś głos powiedział mi, że mam sobie podciąć żyły…
W tamtym czasie nie miałam świadomości, dlaczego tak się dzieje; nie wiedziałam, że to wpływ tych seansów – byłam zaślepiona.
Nawet się nie zorientowałam, w którym momencie odeszłam od Kościoła. Nie chodziłam w ogóle na Mszę św., nawet święta Bożego Narodzenia czy Wielkanocy spędzałam w domu.
Seans dla wtajemniczonych
Pewnego razu jeden z wróżbitów namówił nas, żebyśmy wyjechali na trening motywacyjny do Rzymu. Na seminarium mieliśmy się dowiedzieć, jak zostać miliarderem. Prowadził je amerykański trener.
Był to człowiek około pięćdziesiątki, bardzo energiczny, cały czas ubrany na czarno. Ja do tego seminarium podeszłam jak do zwykłego szkolenia, ale kiedy trener zahipnotyzował salę z trzema tysiącami osób, wówczas się przeraziłam.
Nie wchodziłam w proponowane przez trenera kroki, więc byłam całkowicie świadoma. Rozejrzałam się wokoło: przy mnie kobieta w ciąży zaczęła wyć, a inni ludzie padali, krzyczeli i płakali… To były demoniczne sceny.
Trener wyjaśnił, że stosuje hipnozę Dickensa. W trzecim dniu znowu zahipnotyzował całą salę i ludzie byli w stanie chodzić po rozgrzanym ogniu. Na koniec uczestnicy spotkania dostali certyfikat, że są w stanie zwalczyć swoje lęki i słabości, bo przeszli przez ogień.
To seminarium było bardzo drogie: trzeba było za nie zapłacić 1000 euro od osoby, a prywatne seminarium z tym trenerem kosztuje 30 tys. euro.
Codzienność z wróżbami
We Francji wróżbiarstwo jest bardziej popularne niż w Polsce. Gabinety wróżek i wróżbitów są tam normalnie rejestrowane i mają kasę fiskalną. Francuz idzie do takiego wróżbity jak do lekarza…
Wszystkie życiowe decyzje człowieka, z którym mieszkałam, były uzależnione od tego, co powie wróżbita – od naszych zaręczyn po decyzje biznesowe. W pracy przestał kierować się swoją wiedzą z zakresu bankowości i wszelkie ruchy na rynku finansowym zaczął uzależniać od wróżbity. Na jego porady wydawał olbrzymie pieniądze, ale w końcu doszło do tego, że stracił wszystko, a bardzo wiele osób odwróciło się od niego. Z kolei matce mojego partnera wróżbita przepowiedział, że kiedyś wygra dużo pieniędzy, więc ona całe dnie spędzała w kasynie i uzależniła się od hazardu.
Z czasem mój partner zaczął mnie bardzo ograniczać; nie pozwalał mi chodzić na Mszę św. ani spotykać się z ludźmi spoza kręgu wróżbitów. Nie mogłam przez trzy lata nawet przyjechać do Polski, bo nie chciał się zgodzić, żebym pojechała sama, a on wiecznie nie miał na to czasu.
Powrót do Kościoła
Oczy zaczęły mi się otwierać wtedy, gdy wróciłam do Kościoła. We Francji jest bardzo dużo ludzi niewierzących. W mojej miejscowości kościół świeci pustkami.
Na szczęście Pan Bóg postawił na mojej drodze kobietę, która zaczęła mnie zabierać na Mszę św. Można powiedzieć o niej, że spadła mi z nieba.To dzięki niej, po sześciu latach przerwy, poszłam do spowiedzi i przyrzekłam sobie, że już więcej nie zaniedbam wiary.
Już prawie straciłam nadzieję, że uda mi się od tego całego koszmaru uwolnić, ale gdy wróciłam do Kościoła i zaczęłam korzystać z sakramentów oraz przystępować do Komunii św., to nagle dostałam siłę i taki wewnętrzny spokój, że nawet przestawałam się bać.
Polski ksiądz, którego znalazłam w Metzu, powiedział mi, że muszę jak najszybciej odejść od tego człowieka i wyrwać się z tego piekła, ale że mam się nie zdziwić, bo teraz ataki mogą się nasilić. I niestety ów kapłan miał rację…
Zmasowany atak
Było coraz gorzej. Mój partner stał się agresywny. Nie mogłam nic mówić o wierze ani się przyznać, że chodzę na Mszę św., bo wtedy wpadał w szał i było bardzo źle w domu…
Jego ataki agresji jeszcze się wzmogły, gdy zaczął chodzić do bardzo znanego wróżbity, który mówił mu, że rozmawia z aniołem (ja już wtedy wiedziałam, że on rozmawia z szatanem).
Kiedy po jednej z wizyt u niego dostał ataku szału, ja przerażona, nie wiedząc, co robić, zaczęłam na głos mówić po polsku Pod Twoją obronę. Wtedy mój partner się uspokoił i zaczął normalnie się zachowywać, bo wcześniej wyglądał jak opętany.
Jego matka też wyglądała na opętaną. To było widać po jej twarzy. Kiedy wychodziłam z domu, ona otwierała drzwi i z wściekłością mnie przeklinała oraz wyzywała od najgorszych.
Walizki za drzwiami
Pewnego dnia, gdy mój partner wrócił do domu po wizycie u wróżbity, który wcześniej wywróżył mu nasze zaręczyny, powiedział, że mam się spakować i wyjechać. Podobno to moja obecność przeszkadza mu w osiągnięciu sukcesu.
Można powiedzieć, że wyrzucił mnie na ulicę… Byłam załamana: nie miałam pracy, pieniędzy ani mieszkania… Przyszły pokusy, żeby może jednak samej pójść do wróżki – po to by się dowiedzieć, czy jeszcze do siebie wrócimy. Na szczęście obecność na Eucharystii dawała mi siły i nadzieję.
Zawierzyłam wszystko Panu Bogu, bo wiedziałam, że sama nie dam rady. Nagle, zupełnie niespodziewanie, pojawili się ludzie, którzy przyszli mi z pomocą.
Po ośmiu latach, z Bożym wsparciem, udało mi się uwolnić od tego koszmaru!
Chciałabym, żeby ludzie zdali sobie sprawę z tego, jak wielkim niebezpieczeństwem jest wróżbiarstwo. Ten temat jest często ignorowany i banalizowany. Po prostu nie dociera do nas, jak ogromne zagrożenie ze sobą niesie!
Ja też myślałabym podobnie, gdybym nie doświadczyła tego na własnej skórze. Nie zdajemy sobie sprawy, że w ten sposób rujnujemy swoje życie. Może to także doprowadzić do opętania.
Niestety, człowiek bez wiary nie jest w stanie zrozumieć tego zagrożenia. Dlatego tak ważne jest, żeby zawsze trzymać się mocno Chrystusa, bo tylko trwając w łasce uświęcającej i umacniając się sakramentami, jesteśmy w stanie przeciwstawić się złu.
Agnieszka
źródło: milujciesie.org.pl