Nie wiemy do końca co dzieje się z duszą, która odchodzi z tego świata. Możemy opierać się na obserwacjach i słowach Jezusa przekazanym wybranym ludziom. Kiedy konająca osoba, żyjąca daleko od Boga, jest niespokojna (szarpie się), trwa w niej walka. Szatan chce posiąść jej duszę. Po ludzku trudno sobie wyobrazić co dzieje się z człowiekiem w tym momencie.
Wiemy, że Koronka do Miłosierdzia Bożego pomaga duszom konającym i jeśli mamy możliwość (zdążymy) odmówmy modlitwę
Święta Faustyna napisała w Dzienniczku: „O, jak bardzo potrzebują dusze konające modlitwy. O Jezu, natchnij dusze, aby się często modliły za konających” (1015).
W Jubileuszowym Roku Miłosierdzia więcej rozmyślamy, na czym polega Boże miłosierdzie. Chcielibyśmy ponadto jak najobficiej je otrzymywać. Nie da się żyć bez niego. Ale musimy również uczyć się je okazywać. Błogosławieni miłosierni! Wcale nie mniej szczęścia jest w dawaniu niż w braniu. Nawet więcej! Poza tym kto daje, ten też otrzymuje. Czy prośba św. Faustyny, by Pan Jezus natchnął „dusze” do modlitwy za konających grzeszników, jest nadal aktualna? Oczywiście – całkowicie aktualna!
Na świecie żyje obecnie ponad 7 miliardów ludzi. Spośród nich w ciągu doby umiera ok. 160 tys. (o ile nie wydarzy się jakaś wielka katastrofa: trzęsienie ziemi, tsunami itp.). W czasie kiedy odmawiasz Ojcze nasz, odejdzie z tego świata ok. 50 osób, podczas odmawiania dziesiątki różańca – ok. 500.
„Odchodzą” jest lepszym słowem niż „umierają”, bo umiera tylko materialne ciało, zaś niematerialna dusza (jaźń, samoświadomość) żyje nadal po śmierci ciała. Sam Pan Jezus uczy nas prawidłowego słownictwa. W mowie pożegnalnej, wkrótce przed ukrzyżowaniem, powie: „Odchodzę do Ojca” (J 16,17). Wcześniej Piotr pytał:
„»Panie, dokąd chcesz odejść?«. Jezus mu odpowiedział: »Dokąd Ja idę, ty teraz nie możesz pójść ze Mną, później jednak pójdziesz«” (J 13,36).
Ostatnia walka
Wszystkie wielkie religie głoszą, że życie człowieka ma po śmierci swoją kontynuację, a jego jakość zależy od jakości życia tu, na ziemi. Wieczne szczęście związane jest z uczynionym dobrem, wieczne nieszczęście z uczynionym złem. Jest zbawienie i potępienie, niebo i piekło. Żeby nie pomylić dobra ze złem, otrzymaliśmy Dekalog i pochodzącą od Chrystusa naukę.
Chrystus znaczy Zbawiciel. Zbawiciel mówi nam, jak osiągnąć zbawienie.
„Ty masz słowa życia wiecznego” – powie św. Piotr do Jezusa (J 6,68).
Konający katolik korzysta z sakramentów (pokuty, namaszczenia chorych, Eucharystii), ponieważ pragnie, aby Chrystus był z nim w ostatnich chwilach ziemskiej pielgrzymki i w ostatecznej walce.
Do ostatniej chwili ziemskiej pielgrzymki człowiek ma szansę żałowania za popełnione wcześniej zło i zwrócenia się ku Bogu, który chciałby zbawić wszystkie swoje dzieci. Ale o tym wie także nasz odwieczny wróg – szatan. Dlatego ostatnie chwile doczesnego życia, decydujące o wieczności, mogą być, zwłaszcza dla grzesznika, dramatyczną walką. Z jednej strony – słyszy on ostatnie wezwanie do nawrócenia, a z drugiej – diabeł, któremu dotąd był posłuszny, nie chce wypuścić go ze swojego uścisku.
Matka Boża powiedziała w Fatimie, że wielu ludzi potępia się, ponieważ nikt się za nich nie modli ani nie ofiarowuje cierpień, prosząc o potrzebne do zbawienia łaski. Dzieci fatimskie miały to robić i w ten sposób wyrywać dusze piekłu.
Podobne wezwanie skierował Pan Jezus do św. Faustyny. Najpierw mówi:
„Chcę cię pouczyć, jak masz ratować dusze ofiarą i modlitwą. Modlitwą i cierpieniem więcej zbawisz dusz, aniżeli misjonarz przez same tylko nauki i kazania” (Dz. 1767), a następnie: „Módl się ile możesz za konających. […] Wiedz o tym, że łaska wiecznego zbawienia niektórych dusz w ostatniej chwili zawisła od twojej modlitwy” (Dz. 1777).
Te wezwania Matki Bożej i Pana Jezusa skierowane są również do każdego z nas… Wieczny los niektórych ludzi zależy od naszych działań. Stajemy wobec wielkiego zadania.
Jakiś czas temu telewizja pokazywała mężczyznę, który w ostatniej chwili wyciągnął matkę i jej małe dziecko z wpadającego do rzeki samochodu. Uratować komuś życie doczesne (czyli w rzeczywistości przedłużyć je na jakiś czas) to wielka rzecz. O ile większą sprawą jest uratowanie kogoś przed potępieniem, czyli uratowanie mu życia na wieczność… Możemy to robić! Możemy robić te niewypowiedzianie wielkie rzeczy.
Modlitwa zawsze wysłuchana
Siostra Faustyna pisze: „Dziś wszedł do mnie Pan i rzekł:
»Córko moja, dopomóż Mi zbawiać dusze. Pójdziesz do konającego grzesznika i będziesz odmawiać tę koronkę«. Nagle znalazłam się w nieznanej chacie, gdzie konał starszy człowiek w strasznych mękach. Wkoło łoża było mnóstwo szatanów i płacząca rodzina. Gdym zaczęła się modlić, rozpierzchły się duchy ciemności z sykiem i odgrażaniem mi; dusza ta uspokoiła się i pełna ufności spoczęła w Panu” (Dz. 1798).
Stare przysłowie mówi: „Jakie życie, taka śmierć”. W przestrzeni duchowej nie ma próżni. Jeżeli ktoś odwraca się od Boga przez uleganie wrogim religii ideologiom, obojętność, zaniedbania czy trwanie w grzechu, daje w ten sposób miejsce do działania demonom. Tak ten człowiek wybrał, a Pan Bóg szanuje nasze wolne wybory, choćby były najtragiczniejsze w następstwach.
Kocha nas i boleje nad niewłaściwymi:
„Utrata każdej duszy pogrąża Mnie w śmiertelnym smutku”
– powiedział do św. Faustyny. I dodał:
„Zawsze Mnie pocieszasz, kiedy modlisz się za grzeszników. Najmilsza Mi jest modlitwa – to modlitwa o nawrócenie dusz grzeszników. Wiedz, córko moja, że ta modlitwa zawsze jest wysłuchana” (Dz. 1397).
Wizja św. Faustyny uzmysławia nam, jak wielką rolę odgrywa modlitwa za konającego grzesznika. Ona może go ocalić; rozprasza demony i sprowadza łaskę, dzięki której grzesznikowi łatwiej zwrócić się ku Bogu.
Czy faktycznie się zwróci? Czy z Bożą pomocą będzie w stanie przezwyciężyć skutki ignorowania Ewangelii – albo nawet wrogości do niej – przez lata, dziesiątki lat? Nie wiemy.
Siostra Faustyna daje nam jednak zachętę, by nigdy nie tracić nadziei i do końca prosić usilnie Ojca o pomoc. Pisze:
„Miłosierdzie Boże dosięga nieraz grzesznika w ostatniej chwili w sposób dziwny i tajemniczy. Na zewnątrz wszystko jakoby było stracone, lecz tak nie jest” (Dz. 1698).
Te słowa nie powinny jednak uśpić naszej czujności. Wielu myśli, że skoro Bóg jest „nieskończenie miłosierny”, to człowiek nie musi się specjalnie wysilać. Fatalny błąd! Oczywiście, Pan Bóg jest miłosierny, ale i na nas spoczywa odpowiedzialność za losy swoje i bliźnich. Mamy wolność, a więc i odpowiedzialność. Święty Jan Paweł II powiedział:
„Bóg zawierzył ludziom zbawienie ludzi. […] Zawierzył każdemu każdego” (Przekroczyć próg nadziei).
Towarzyszyć konającym
Siostra Faustyna często „towarzyszyła duszom konającym”, błagając o taką łaskę, „która zawsze zwycięża” (Dz. 1698).
Co zwycięża?
Demoniczne zniewolenia, konsekwencje grzechów i zaniedbań, słabość. Święta towarzyszyła nie tyle w sposób fizyczny, czuwając przy umierających siostrach w swoim klasztorze, ile duchowo, to znaczy modląc się za konających w danym momencie gdzieś na świecie. My możemy robić to samo.
Pan Jezus podkreślał, że szczególną skuteczność w ratowaniu konających grzeszników ma Koronka do miłosierdzia Bożego.
„Każdą duszę bronię w godzinie śmierci jako swej chwały, która odmawiać będzie tę koronkę, albo przy konającym inni odmówią” (Dz. 811).
W innym miejscu mówi:
„Gdy tę koronkę przy konającym odmawiać będą, stanę pomiędzy Ojcem a duszą konającą nie jako Sędzia sprawiedliwy, ale jako Zbawiciel miłosierny” (Dz. 1541).
Otrzymujemy proste wskazanie i zachętę. Odmówienie Koronki trwa ok. 6 minut, a więc w czasie, kiedy będziemy się modlić, gdzieś na świecie odejdzie do wieczności ok. 700 osób (to 14 pełnych autobusów turystycznych). Będą wśród nich bardzo różni ludzie: przygotowani do odejścia przez sakramenty i tacy, którzy o sakramentach nawet nie słyszeli.
Wzbudzamy intencję:
„Modlę się za wszystkich, którzy umrą w czasie odmawiania tej Koronki, a zwłaszcza za tych, których zbawienie jest zagrożone. Panie Jezu, stań pomiędzy Ojcem a tymi duszami jako Zbawiciel miłosierny i nie pozwól im zginąć na wieki”.
Może ktoś zapytać:
„A czy w ogóle powinniśmy modlić się za różnych wojujących ateistów, terrorystów, aborcjonistów, handlarzy narkotykami itp.? Zasłużyli sobie na piekło, to mają. Sprawiedliwość musi być!”…
Lekarz, kiedy przywożą do szpitala ciężko chorego, nie zastanawia się, czy ten zasłużył sobie na to, żeby go ratować. Jeżeli uda się nam w ostatniej chwili wyrwać diabłu zdobycz, chwała Panu! Wielka radość! A gdzie sprawiedliwość? Sprawiedliwości nie ma na tym świecie (wiemy to dobrze z własnych obserwacji), ale w ogóle jest.
Jest sprawiedliwość i „Sędzia sprawiedliwy, który za dobro wynagradza, a za zło karze”. Nie nawracali się na ziemi, będą musieli pokutować w czyśćcu.
Czyściec to nie żarty, tam się cierpi! Ten bolesny (czasami piekielnie bolesny, jak mówią święci) proces naprawi to, czego z własnej woli nie chcieli naprawiać. Nastąpi równocześnie sprawiedliwa kara za nie odpokutowane grzechy oraz w 100 procentach skuteczna resocjalizacja i duchowa odnowa. Czyściec, choćby miał trwać bardzo długo, w końcu przemienia nawet największych łajdaków w świętych. Żeby tylko dostali się do czyśćca!
Kolejne pytanie, które w tym kontekście może się pojawić, jest następujące:
„Czy powinniśmy modlić się za wyznawców innych religii: buddystów, hinduistów, muzułmanów itd.? Oni mają swoich »bogów«, swoją drogę, swoje środki zbawienia, więc nie potrzebują naszej pomocy”.
Niektórzy nawet myślą i mówią, że wszystkie religie są równie dobre pod tym względem. Bardzo dziwne, gdyby tak sądzili chrześcijanie. Chrześcijanin, który nie wierzy w to, co mówi Bóg? Bo przecież słowo Boże wyraźnie stwierdza, że Jezus jest jedynym Zbawicielem świata:
„I nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4,12).
Modlitwa działa
Czy wiemy, jak modlitwa oddziałuje na konającego? Ciekawe świadectwo na ten temat daje Andrzej Duffek w opublikowanych niedawno książce i filmie DVD Po drugiej stronie życia.
Mężczyzna ten uległ poważnemu wypadkowi. Przez prawie dwa miesiące znajdował się na granicy życia i śmierci. Jego funkcje życiowe były sztucznie podtrzymywane przez aparaturę medyczną. Wiele osób modliło się za niego.
W książce opowiada o tym, jak doświadczał ich modlitwy:
„To tak, jakbyś postawił kilkaset osób i kazał im mówić wszystkim naraz jakiś wiersz, i do tego z różnym tekstem. Ogólnie rzecz biorąc, wychodzi jedno wielkie »bzzz«. I z tego brzęczenia zaczęły się wyłaniać poszczególne głosy. Słyszałem pojedyncze głosy: »Zdrowaś Maryjo, łaski pełna…«, »Ojcze nasz, który jesteś w niebie…« itd. Słyszałem moją żonę, słyszałem moją siostrę. […] Wtedy w tym »duchowym stanie« potrafiłem w jednej chwili znaleźć się w tych miejscach, w których się za mnie modlono. To wszystko działo się z prędkością myśli […]. Słyszałem modlitwy podczas Mszy, którą za mnie odprawiano. Nie wiem, skąd miałem wrażenie, że odbywała się w Krakowie. […] Dopiero po kilku latach dowiedziałem się, że była taka Msza za mnie w Krakowie…”.
Różaniec NMP
Matka Boża prosi o różaniec za grzeszników. Wypełniajmy Jej prośby. W czasie odmawiania cząstki, czyli pięciu tajemnic, różańca odejdzie z tego świata ok. 3 tys. osób (to 3 duże kościoły wypełnione po brzegi). Chcemy towarzyszyć im w tych najważniejszych chwilach życia. Nasza modlitwa przyniesie każdemu z nich dobroczynne skutki. Pokornie prośmy o wielkie łaski dla nich. Tak czyniła św. Faustyna.
Istotne byłoby zawierzenie tych osób Niepokalanemu Sercu Maryi, bo jak sama powiedziała, zwycięstwo przyjdzie przez Jej Serce:
„Matko Boża, w Twoim Niepokalanym Sercu składam i zawierzam Tobie tych, którzy skonają w czasie odmawiania tego różańca. Proszę, uchroń ich od wszelkich wpływów złych duchów i uproś łaski potrzebne do zbawienia”.
Pomocne byłoby rozpoczęcie modlitwy od znanego egzorcyzmu:
„Potężna niebios Królowo i Pani Aniołów, Ty, która otrzymałaś od Boga posłannictwo i władzę, by zetrzeć głowę szatana, prosimy Cię pokornie, rozkaż Hufcom Anielskim, aby ścigały szatanów, stłumiły ich zuchwałość, a zwalczając ich wszędzie, strąciły do piekła. Święci Aniołowie i Archaniołowie – brońcie nas i strzeżcie nas. Amen”.
Za każdym odmawianym Zdrowaś Maryjo możemy ponawiać, już teraz bez słów, akt zawierzenia konających Niepokalanemu Sercu. Oddajemy ich wciąż na nowo pod opiekę Tej, przed którą drżą demony, a równocześnie Pośredniczki Wszelkich Łask. Cóż moglibyśmy zrobić lepszego dla tych braci i sióstr?!
Po modlitwie warto uświadomić sobie, co wydarzyło się w czasie jej trwania. Oto w ciągu minionych 30 minut odeszło do wieczności kilka tysięcy osób. Nie ma ich już wśród nas. Byłeś (-aś) z nimi, towarzyszyłeś (-aś) im w tych ostatnich chwilach. Twoja modlitwa pomogła wszystkim, a być może przyczyniła się do uratowania wielu od wiecznego potępienia…
Nikt nie będzie cię z tej racji pokazywać w telewizji ani wręczać ci nagród czy odznaczeń. Tym lepiej. W takim przypadku nagrodę „otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych” (Łk 14,14). Najlepszy czas i najlepsze miejsce na odbieranie nagród!
Teraz dopiero ocaleni zdadzą sobie sprawę z tego, jakie było ich życie. Zobaczą uczynione innym i sobie krzywdy. Zobaczą także piekło, od którego zostali w ostatniej chwili wybawieni. To z kolei napełni ich wdzięcznością do Boga i do Ciebie, największą z możliwych.
Prawda o świętych obcowaniu uświadamia nam, że nie ustaje więź duchowa z tymi, którzy odeszli. Dusze w czyśćcu same sobie nie mogą pomóc, ale mogą wstawiać się za Kościołem na ziemi. Za kogo będą się modlić? Wiadomo, przede wszystkim za tych, którzy pomogli im uratować życie wieczne. Wdzięczność połączy ich z dobroczyńcami więzią najmocniejszą i na zawsze. Zyskaliśmy niezawodnych przyjaciół i orędowników. Możemy im dalej pomagać”.
Modlitwa za konających może przybierać różne formy; sami znajdujmy swoje własne, nie zapominając jednak, że Pan Jezus poleca zwłaszcza Koronkę, a Matka Boża różaniec.
Ofiarowanie cierpień
Ratować dusze możemy także, ofiarowując za nie swoje trudy, prace, cierpienia, dobrowolne wyrzeczenia, aby przez tę ofiarę uprosić im potrzebne łaski.
„Cały dzień ofiarowałam za konających grzeszników”
– napisała w Dzienniczku s. Faustyna (Dz. 873). I w innym miejscu:
„Chryste, daj mi dusze. Dopuszczaj, co Ci się żywnie podoba, na mnie, ale w zamian daj mi dusze. Pragnę dusz zbawienia…” (Dz. 1426).
Krzyże dnia codziennego są nieuniknione. Mniejsze czy większe cierpienia fizyczne i moralne będą nam towarzyszyć, dopóki żyjemy na ziemi. Wciąż miesza się dobro ze złem, radość ze smutkiem i cierpieniem. Jesteśmy przecież wygnańcami z rajskiego ogrodu. Cierpienia skończą się dopiero, kiedy tam powrócimy.
Nasze krzyże mogą mieć duże znaczenie w ratowaniu grzeszników, jeżeli świadomie ofiarujemy je Bogu. Najlepiej uczynić to w czasie Mszy św., a dokładniej w momencie przeistoczenia, to znaczy wtedy, kiedy uobecnia się w sposób niewidzialny Ofiara Chrystusa na krzyżu:
„Ojcze, wszystkie swoje prace, trudy i cierpienia minionego tygodnia (dnia) łączę z męką Chrystusa i ofiarowuję je Tobie za konających grzeszników. Proszę, daj potrzebne łaski tym, którzy odejdą z tego świata dzisiaj (w ciągu najbliższego tygodnia), a których zbawienie jest zagrożone, by nie potępili się na wieki”.
„O, jak niepojęte jest miłosierdzie Boże, że Pan mi pozwala przychodzić z pomocą, swą niegodną modlitwą, konającym” (Dz. 880).
Siostra pisze tym razem o sobie. Dlaczego czuje się tak bardzo obdarowana?… Dlatego, że Pan zaprasza ją do niesłychanie ważnego przedsięwzięcia – ratowania innym życia. I to życia wiecznego! Daje jej więc także okazję do zdobywania wielkich, niepojętych zasług. Bo życie człowieka ma nieskończoną wartość. Ci ocaleni będą jej chlubą w dzień sądu i radością na zawsze. Szczęśliwi miłosierni!
I nam Pan Bóg chce dokładnie w ten sam sposób okazać „niepojęte miłosierdzie”. I my możemy odpowiedzieć na Jego zaproszenie i ratować konających grzeszników. Kto odpowie, zbierze pewnego dnia wyjątkowo obfity plon:
„Nie ustawajmy w czynieniu dobra. W odpowiednim czasie zbierzemy plon, jeżeli teraz niczego nie zaniedbamy. Dopóki mamy okazję, czyńmy dobrze wszystkim…” – mówi słowo Boże (Gal 6,9-10).
źródło: milujciesie.org.pl