Pochodzę z Bydgoszczy, ale od dwóch lat mieszkam pod Poznaniem. Pragnę podzielić się tym, co wydarzyło się w moim życiu ponad 10 lat temu. W 2006 r. miało miejsce spotkanie, które odmieniło całkowicie moje życie. Zanim jednak napiszę o tym, chcę opowiedzieć o moim życiu przed tym wydarzeniem.
Pochodzę z rodziny katolickiej. Jestem wdzięczny swoim rodzicom, że zanieśli mnie do chrztu, że zadbali o to, abym przyjął Pierwszą Komunię Świętą, i abym przystąpił do bierzmowania.
Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że wtedy nie miałem pojęcia, co tak naprawdę oznaczają te sakramenty. Są one ogromnym darem, który musiał we mnie dojrzeć. Wiem, że moi rodzice dali mi wszystko, co mogli, abym miał szczęśliwe dzieciństwo. A mimo to czegoś mi brakowało.
Gdy poszedłem do zasadniczej szkoły handlowej, poznałem inny świat. Zaczęły się imprezy, alkohol… Nie zauważyłem, jak mnie to wciągnęło. Po jakimś czasie nie wyobrażałem sobie weekendu bez imprezy, a imprezy bez alkoholu.
Piłem wówczas dużo. Nie chciałem odstawać od grupy, ale również upijałem się po to, aby „odważnie” podejść do jakiejś dziewczyny i zaprosić ją do tańca. Wtedy czasami słyszałem odmowę wypowiedzianą w sposób, który mnie głęboko ranił:
„nie zatańczę z tobą, bo jesteś za gruby, bo jesteś pijany” itd.
Wyśmiewano mnie, odrzucano… Nie miałem zbudowanej hierarchii wartości, nie wiedziałem, kim jestem… Kłótnie z tatą jeszcze potęgowały moje złe wybory. To trwało około trzech lat.
Postanowiłem uciec gdzieś, gdzie nikt by mnie nie oceniał po wyglądzie, po sposobie życia. Uciekłem do internetu. Nie miałem wtedy sieci w domu, więc korzystałem z kafejek internetowych.
Bardzo szybko uzależniłem się od czatów. Na swoim komunikatorze miałem ponad 260 osób, od których oczekiwałem zainteresowania, akceptacji, miłości. W ten sposób zakłamałem swoje życie: pisałem o sobie nieprawdę po to, aby ktoś mi powiedział, że jestem fajny, że coś osiągnąłem, że jestem kimś…
Chciałem w ten sposób poznać dziewczynę, która się mną zainteresuje, która okaże mi miłość. Ale wtedy miłość łączyłem tylko z seksem. Nie wiedziałem, jak bardzo błądzę… Gdy spotykałem się z dziewczynami poznanymi przez internet, moje kłamstwa wychodziły na jaw. I znów odtrącenie, znowu ból…
Po kolejnym odrzuceniu mnie przez dziewczynę miałem już dość takiego życia. Chciałem odejść z tego świata pełnego ran, smutku, braku akceptacji…
Siedziałem sam w domu; włączyłem głośno muzykę, płacząc, wziąłem nóż i chciałem podciąć sobie żyły. Ale zabrakło mi odwagi… Szatan to wtedy wykorzystał, wkładając mi do głowy myśli, że jestem tak beznadziejny, że nawet życia nie potrafię sobie odebrać…
Wróciłem do kafejki internetowej. Na czacie napisałem do Marysi. Po kilku konwersacjach udało nam się spotkać w realu. Miałem już wówczas wyuczony schemat, jak prowadzić rozmowę, by zainteresować sobą kobietę. Od razu więc przystąpiłem do działania.
Jednak Marysia zaskoczyła mnie, mówiąc, że najpierw ona chce mi opowiedzieć swoją historię. Okazało się, że kiedyś była satanistką, uczestniczyła w czarnych mszach, ubierała się na czarno, przeklinała chrześcijan…
Któregoś dnia poznała jednak pewnego księdza, który opowiedział jej o Jezusie. Trafiła do egzorcysty. I Jezus ją uwolnił. Zaczęła formację we Wspólnocie Nowej Ewangelizacji, gdzie doświadczyła uzdrowienia swych ran. Zaprosiła mnie na spotkanie wspólnoty.
Na pierwszym spotkaniu najpierw była Msza św. w kościele, a później spotkanie w salce. Byłem wówczas przekonany, że ta wspólnota jest jakąś sektą, ale to, czego tam wtedy doświadczyłem, zaskoczyło mnie totalnie.
Piotr, którego wówczas nie znałem, podszedł do mnie i powiedział, że podrzuci mnie samochodem po spotkaniu do domu. Zapytałem go, za ile, bo wtedy nic gratis od obcej osoby nie otrzymałem. Piotr z uśmiechem odpowiedział mi, że miłość jest za darmo.
Później zaczęli grać na gitarach i uwielbiać Boga. Mieli w sobie niezwykłą wolność, której nigdy wcześniej nie widziałem w kościele. Nie wstydzili się uwielbiać Pana. Na twarzach mieli wypisaną radość.
Później się okazało, że to ludzie z połamanymi życiorysami, tacy jak ja, wcale nie święci. A mimo to mieli w sobie radość. Ja tam jednak nie pasowałem. Chciałem stamtąd uciec, ale osoba, która stała obok mnie, podała mi Pismo Święte i powiedziała, że mam je przeczytać szeptem, a inni będą się dalej modlić do Ducha Świętego.
Był to fragment o budowaniu na piasku i na skale (por. Mt 7,24-27). Kiedy go przeczytałem, zacząłem płakać. Zobaczyłem przed oczami wiele sytuacji, w których wykorzystywałem innych, raniłem ich, kłamałem… W jednej chwili dzięki słowu Bożemu zrozumiałem, że buduję swoje życie na piasku.
Powiedziałem wtedy Bogu tak:
„Jeśli jesteś prawdziwy, jeśli Ty, Boże, jesteś taki bliski, że chcesz ze mną mieć relację, a wiara to nie wymysł Kościoła, to ja chcę mieć w sobie miłość, wolność i radość. Nie wiem, jak mam to zdobyć, ale Ty, Boże, wiesz”.
Po takiej modlitwie i rozmowach z ludźmi ze wspólnoty przygotowałem się do swojej pierwszej świadomej spowiedzi świętej z całego życia. Miałem wtedy 23 lata.
Zacząłem formację we wspólnocie, uczyłem się żyć w nowy sposób. Korzystałem regularnie z sakramentów świętych. Nauczyłem się modlitwy osobistej. Wtedy miałem już pierwsze Pismo Święte, które codziennie czytałem i rozważałem.
Podczas wielu modlitw o uzdrowienie musiałem podejmować decyzje o przebaczeniu sobie, Bogu, rodzicom, dziewczynom, które mnie zraniły. Bóg zaczął uzdrawiać moje relacje, szczególnie z tatą. Doprowadził mnie do decyzji przebaczenia narzeczonej, która odeszła ode mnie trzy miesiące przed ślubem.
Dzisiaj jestem we wspólnocie Przymierze Miłosierdzia w Poznaniu oraz w Ruchu Czystych Serc. Mam stałego spowiednika i kierownika duchowego. Przez formację Bóg poszerza moje serce, uczy mnie miłości. Codziennie z Nim rozmawiam.
Nie zamieniłbym trudnych chwil w moim życiu na łatwiejsze, gdyż właśnie te trudy okazały się dla mnie błogosławieństwem. Pragnę dzielić się tym, co uczynił mi Pan Bóg. Wiem, że Jezus żyje i że dzisiaj działa tak samo jak ponad 2000 lat temu.
Głoszę konferencje, prowadzę czuwania, adoracje, angażuję się w różne inicjatywy wspólnoty i Kościoła. Gram również rap chrześcijański w parafiach, szkołach, na festiwalach. Koncerty łączę z głoszeniem świadectwa nawrócenia. Nie wstydzę się Jezusa. Codziennie rozpoczynam dzień ze słowem Bożym. Nie piję alkoholu.
Wiem, że nie trzeba być księdzem czy siostrą zakonną, by żyć w prawdzie, czystości i miłości. Tylko takie życie ma sens!
Maciej
źródło: milujciesie.org.pl