Od kilku miesięcy widoczne jest globalne zatrzymanie branży turystycznej. Obserwujemy, że z nieba zniknęły samoloty, hotele zmuszone są do cięcia kosztów, pracownicy sezonowi poszukują nowej pracy. Stopniowo znoszone są obostrzenie związane z koronawirusem, co pozwala zakładać, że sezon wakacyjny ma szanse na pokrycie części strat.
W ostatnich latach regiony – kraje, atrakcyjne turystycznie, czerpały z tego pełnymi garściami. Dochody z turystyki we Włoszech wynosiły aż 13% PKB, a Hiszpanii 12%. Napływ zagranicznych turystów zminimalizował straty, które poniosły na skutek kryzysu finansowego, który miał miejsce 12 lat temu. Popularność tanich linii lotniczych, poprawiający się standard życia i relatywnie spokojna sytuacja polityczna na świecie, były dodatkowymi impulsami do masowego odwiedzania dalekich zakątków.
Chociaż nie znudziliśmy się Europą ani Stanami Zjednoczonymi, to coraz częściej możemy sobie pozwolić na dalsze oraz bardziej egzotyczne wyjazdy. Jeśli więc Singapur i Wietnam jako pierwsze pozwolą na swobodny ruch turystów, mogą spodziewać się wczasowiczów, którzy dotychczas nie myślały o takim kierunku. Na dłuższą metę będziemy odwiedzać kraje, które już znamy lub w których bezpiecznie się czujemy. Ten rok jednak rządzi się innymi zasadami, a najważniejszą jest „kto pierwszy, ten lepszy” – mówi Krzysztof Sadecki, przedsiębiorca i analityk biznesowy.
Turystyka – gorący temat
Wśród zapowiedzi politycznych wskazujących kolejne etapy zamykania, a następnie otwierania gospodarki, nie mogło zabraknąć tematu turystyki. Część krajów zdecydowała się na pomoc w formie dofinansowań i wprowadzenia ulg, co miało zminimalizować skutki straconego sezonu. Dofinansowanie branży turystycznej to nie tylko domena krajów europejskich. Turystyczni giganci w Azji Południowo-Wschodniej, przyjmujący w ciągu roku powyżej 25 milionów gości, również szykują się do wielkiego powrotu. Najambitniej podszedł do tego rząd Tajlandii, gdzie ogłoszono uruchomienie specjalnego pakietu stymulacyjnego, który ma pomóc pracownikom sektora turystycznego przetrwać czas pandemii. Niewątpliwie opieka państwa będzie najważniejszą pomocą otrzymywaną przez przedstawicieli zawodów związanych z ruchem turystów. Biorąc pod uwagę niski wskaźnik legalnego zatrudnienia, uniemożliwiający skorzystanie z programów pomocowych, przywrócenie pełnego funkcjonowania sektora może okazać się ekonomiczną koniecznością.
Gdzie udamy się na wakacje?
Przed najpopularniejszymi krajami stoi jeszcze jedno wyzwanie, czyli niezauważani dotychczas rywale, którzy mogą stać się czarnym koniem roku 2020. Podczas przestoju agencje marketingowe aktywnie działały w poszukiwaniu haseł reklamowych zachęcających do odwiedzenia nowego zakątka Ziemi. Swój udział mają tu linie lotnicze, których utrzymanie zależy od szybkiego uruchomienia lotów. Słowenia jako jedna z pierwszych ogłosiła, że turyści będą mogli spędzić lato w Lublanie bez konieczności przechodzenia dwutygodniowej kwarantanny – dzięki czemu już może liczyć na sprzedaż pierwszych biletów i noclegów.
Każdy chce ukroić dla siebie jak największy kawałek tortu. Pomimo, że dla nas Polaków Bałkany są znane, bo wielu kojarzą się z czasami PRL i imprezami w Złotych Piaskach, młodszym natomiast z żeglowaniem w Chorwacji. Jednak dla turystów spoza krajów dawnego bloku wschodniego, np. Słowenia może wiązać się co najwyżej z Melanią Trump. Uruchomienie lotów, otwarcie hoteli i atrakcji turystycznych może być dla nich strzałem w dziesiątkę. Wątpię, żeby w przyszłości mieli 80 milionów odwiedzin rocznie, jak Francja z całym swoim historycznym i kulturowym zapleczem, ale mogą liczyć na spragnionych wyjazdów ludzi. W poszukiwaniu wakacji warto rozglądać się za nieoczywistymi kierunkami, które dodatkowo będą nas chciały przyciągnąć zniżkami i zatrzymać na dłużej, oferując wszystko co najlepsze – dodaje Krzysztof Sadecki.
Dorota Zadroga