„A nad moim łóżkiem wisiały dwa obrazy: Matki Bożej Częstochowskiej i Ostrobramskiej. I chociaż w onym czasie do modlitwy skłonny nie byłem, zawsze cierpiąc na kolana, zwłaszcza w czasie wieczornego Różańca, jaki był zwyczajem naszego domu, to jednak po obudzeniu się długo przyglądałem się tej Czarnej Pani i tej Białej”… Zastanawiało mnie tylko jedno, dlaczego jedna jest czarna a druga – biała. To są najbardziej odległe wspomnienia z mojej przeszłości” – zapisał sługa Boży kard. Stefan Wyszyński.
O pochodzeniu obrazu Matki Bożej Ostrobramskiej krążą różne historie. Przez niektórych uznawany był za bardzo starą, bizantyjską ikonę, którą w 1363 r. na Litwę miał sprowadzić wielki książę Olgierd. Legenda stała się nawet w XIX w. pretekstem dla Rosjan do prób odebrania katolikom cudownego obrazu. Na szczęście w obawie przed zamieszkami odstąpili od tego zamiaru. Autor ikony nie jest znany. Może nim być krakowski artysta Łukasz, który podobny wizerunek namalował w 1624 r. dla kościoła Bożego Ciała w Krakowie. Prawdopodobnie inspiracją jego dzieł by obraz flamandzkiego malarza Martina de Vosa, namalowany ok. 1580 w dwóch wersjach graficznych, różniących się układem rąk.
Według legendy, Matka Boska ma rysy Barbary Radziwiłłówny. Królowa nie mogła mieć dziecka i aby nie ranić jej uczuć nie przedstawiono Maryi wraz Dzieciątkiem. Gest złożonych na piersi rąk staje się wymownym znakiem Zwiastowania. Zdaje się mówić: „Oto ja Służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa”.
Obraz o wymiarach 200 na 160 cm został namalowany na ośmiu deskach dębowych. Farbę nałożono na cienką warstwę gruntu kredowego, co jest typowe dla północnoeuropejskiej tradycji malarskiej. Specjaliści twierdzą, że charakter wykonania wskazuje, iż powstał on w Wilnie.
„Obraz zawiera w sobie wiele znaczeń. W wizerunku Maryi można zobaczyć Dziewicę, słuchającą zwiastowania anielskiego, także Matkę Miłosierdzia, tulącą do serca grzeszników. Wykute w metalu słońce, gwiazdy i półksiężyc są atrybutami Niepokalanie Poczętej, oznaczającymi bezmiar łask Bożych. Wzbogacony symboliką wykutych elementów obraz przypomina typ wyobrażeń Maryi nazywany z łaciny „Tota pulchra” („Cała piękna” z Pieśni nad Pieśniami 4,7). Najświętsza Dziewica Maryja jest tu przedstawiona jako początek nowego stworzenia, usprawiedliwionego jedynie dzięki łasce oraz jako najwyższy ideał chrześcijański. Z motywem Niepokalanie Poczętej wiążą się postacie Jej rodziców – św. Joachima i św. Anny”.
Początkowo wizerunek Najświętszej Maryi Panny wisiał w Wilnie w niewielkiej niszy po wewnętrznej stronie Ostrej Bramy, zaś po zewnętrznej stronie znajdował się obraz Zbawiciela. Oba malowidła były własnością miasta. Obraz nie znajdował się w kaplicy, nie był również w żaden szczególny sposób ozdobiony, by podkreślić jego rangę
Około 1671 r. wizerunek Matki Miłosiernej został zasłonięty srebrną, pozłoconą sukienką. Srebrzysty półksiężyc z wygrawerowanym napisem: „Dzięki Tobie składam Matko Boska za wysłuchanie próśb moich i proszę Cię, Matko Miłosierdzia, zachowaj mnie w łasce”, znajdującym się w dolnej części obrazu, jest wotum z 1849 r. Głowę Matki Bożej zdobią dwie korony (nałożona jedna na drugą). Są one ze złoconego srebra. Jedna barokowa dla Królowej Niebios, druga rokokowa dla Królowej Polski. Pierwsza pochodzi z końca XVII w., w XIX w. ozdobiona została klejnotami ofiarowanymi jako wota. Druga korona, z połowy XVIII w., podtrzymywana jest przez dwa aniołki i udekorowana sztucznymi kamieniami.
2 lipca 1927 r. odbyła się uroczysta koronacja słynącego cudami wizerunku Matki Bożej Ostrobramskiej. Dokonał jej arcybiskup metropolita warszawski kard. Aleksander Kakowski w obecności prezydenta Ignacego Mościckiego, prymasa Augusta Hlonda, marszałka Józefa Piłsudskiego, ministrów, biskupów i wiernych. Do koronacji użyto nowych, sporządzonych ze złota, koron. Niestety, zaginęły one w czasie II wojny światowej.
Św. Maksymilian Kolbe ułożył taką do Niej modlitwę:
Matko Boska Ostrobramska,
nie masz na swym ręku Dzieciątka Jezus,
to weź mnie na swoje ręce
i przenieś szczęśliwie przez całe życie.
Czuły uśmiech Królowej Aniołów pozostał od wieków te sam… I trwa Jej „niech mi się stanie”…
Módl się za nami. Nie jesteśmy godni
jednej przeczystej Twoich oczu łzy,
tłum zabłąkanych i smutnych przechodni
na świecie szarym.
Bo niezliczone, Pani, nasze winy,
jak ziarnka piasku na dnie sinych mórz
i jako gwiazdy niebieskiej głębiny
a my się modlić nie umiemy już.
Zapominamy w powszechnym zamęcie,
że Ty u Bramy naszej trzymasz straż,
na wszystkie bóle masz ciszy zaklęcie
i wszystkie nędze po imieniu znasz.
Uciszaj, Matko, wichury u swary,
szatańską pychę hardych myśli skrusz,
błogosławieństwem oddalaj pożary
od naszych domów i od naszych dusz.
A serca nasze, w jedno zestrzelone,
ku Tobie wzbite w złoty ognia słup,
tę rozmodloną naszych serc koronę,
złożoną kornie u Twych Świętych stóp
przyjm miłościwie, Królowo Aniołów
jak uzbierany Twój na ziemi plon,
i zanieś, Jasna, ten serdeczny połów
przed Twego Syna szafirowy tron.
źródło: www.franciszkanie.pl