Pracodawcy umniejszają wpływ, jaki na zespół ma nowa osoba przyjęta do pracy. Taki pracownik może wzmocnić zespół wzmocnić, ale też sprawić, że dział zacznie się rozpadać – mówi Joanna Żukowska.
Jak więc powinna wyglądać rekrutacja, która prześwietli „nowego”?
Przypadek 1.
Trzydziestoosobowa firma w Warszawie. W styczniu 2017 roku przyjęto do pracy młodego specjalistę z pokolenia Z, który miał wprowadzić markę do mediów społecznościowych. Już po pierwszym tygodniu współczująco komentował zachowanie kolegów z działu, którym zdarzało się zostawać po godzinach.
Był zszokowany, gdy dowiedział się, że niektórzy latami pracują bez podwyżki. Podważał też zalety oferowane przez pracodawcę takie, jak etat i ubezpieczenie. Argumentował, że „etat nic nie daje”, a „ubezpieczyć się można dobrowolnie”. Sam był zatrudniony tylko do konkretnego zadania, bo dorabiał także w innych firmach. Po miesiącu pracy, do krytyki dołączył chwalenie się dobrze płatnymi zleceniami u innych pracodawców. Często podejmował temat walki o podwyżki i prawa pracownicze.
W zespole, który miał stabilną pracę, na czas wypłacane pensje i dobrą atmosferę, zaczęły budzić się marzenia o nowych wyzwaniach i wyższych zarobkach, co doprowadzało do coraz bardziej napiętej atmosfery. W końcu zespół zażądał od szefostwa lepszej organizacji pracy i systemu motywacyjnego. Oczekiwania finansowe pracowników przerosły możliwości pracodawcy, więc jeden z wieloletnich pracowników złożył wypowiedzenie, kilka osób rozpoczęło poszukiwania nowej pracy.
Szefostwo dopiero po ośmiu miesiącach dowiedziało się, że sprawcą zamieszania jest pracownik z pokolenia Z, który coraz głośniej wygłaszał swoje poglądy. Firma zakończyła z nim współpracę i zaczęła odbudowywać atmosferę. Jednym z elementów odbudowy zaufania pracowników były pierwszy raz wypłacone premie świąteczne.
Rekrutacja
W opisywanym przypadku jednym z głównych problemów był brak szczerej rozmowy pomiędzy pracownikiem z pokolenia Z a pracodawcą. Szefowi firmy tak zależało na zaistnieniu marki w serwisach społecznościowych, że skupił się jedynie na kompetencjach zawodowych pracownika. Rekrutacja trwała kwadrans. Nie przeprowadził testów, czy młoda osoba z pokolenia Z odnajdzie się w firmie o średniej wielkości, wśród pracowników z pokolenia X i Y. Nie było także rozmowy na temat obowiązującej kultury pracy, ani planach zawodowych młodego człowieka. W tym przypadku nowa osoba dostała bardzo duży kredyt zaufania, którego nadużyła.
„Podczas prawidłowo przeprowadzonego procesu rekrutacyjnego należałoby tak młodej osobie zaproponować np. miesiąc próbny i w tym czasie dokładnie się przyglądać jej pracy oraz postawie wobec firmy” – radzi Żukowska z MonsterPolska.pl.
Przypadek 2.
Duża korporacja doradcza. Do kilkunastoosobowego zespołu w połowie 2017 roku dołączył analityk. Był to znajomy osoby pracującej już w dziale. Dość szybko okazało się, że nowy pracownik wraz z kolegą zaczęli działać we dwóch. Zagarniali najciekawsze projekty, nie znali zasad fair play, grali na siebie. Być może sytuacja rozwinęłaby się niekorzystnie dla zespołu, ale dołączyła do niego nowa menadżerka, która momentalnie zauważyła tworzącą się frakcję.
Osoba ze świeżym spojrzeniem, której zależało na dobrej współpracy wszystkich członków zespołu, ale też z imponującym doświadczeniem zawodowym, bardzo szybko stała się dla członków działu autorytetem. Nowa menadżerka rozpisała precyzyjnie zakres pracy osób w dziale. Ceniła współpracę i ją premiowała, dzięki czemu zastopowała rozłam i wygórowane ambicje niektórych członków zespołu.
Rekrutacja
System poleceń jest coraz bardziej popularny w polskich firmach. Sam w sobie jest pomocny, zwłaszcza w momencie, gdy rekrutacja dotyczy osób na stanowiska specjalistyczne. Rekrutując jednak tym systemem, nie należy zapominać o przeprowadzeniu rozmowy kwalifikacyjnej. Nie warto stosować taryfy ulgowej podczas weryfikacji kandydata (co się zdarza) tylko dlatego, że jest on z polecenia.
„Nowy kandydat, także z polecenia, musi pasować do organizacji, mieć podobne cele i sposób pracy. W momencie wątpliwości co do kandydatury warto posiłkować się listami referencyjnymi” – dodaje Żukowska.
Przypadek 3.
Alina jest asystentką działu od trzech miesięcy. Zbiera doskonałe recenzje od współpracowników, którzy już nazywają ją „pozytywnym duchem biura”. Wspiera dobrym słowem, jest pomocna, nie odkłada zadań „na już”. Sama Alina docenia w firmie wszystko – zarobki, umowę i przyjemną atmosferę pracy. Podoba jej się także nowoczesne biuro.
Rekrutacja
Proces rekrutacyjny Aliny trwał prawie trzy miesiące i pokazał, w jaki sposób powinno dobierać się nowe osoby do istniejących zespołów. Na początku, w odpowiedzi na ogłoszenie w serwisie internetowym, Alina wysłała CV. Z kilkunastoma osobami trafiła do kolejnego etapu – musiała wraz z zespołem wymyślić niebanalny pomysł na promocję firmy i przedstawić ją przed potencjalnymi kolegami z działu. Stres był podwójny, bo podobną prezentację przygotowywał drugi zespół złożony z kandydatów do pracy. Kiedy jej zespół wygrał, rozpoczęły się rozmowy kwalifikacyjne – były dwie, z różnymi osobami w firmie. Wielostopniowa rekrutacja zakończyła się dla Aliny wymarzonym etatem.
Na lojalną postawę Aliny wobec nowej firmy i zespołu wpłynęły dwa czynniki. Jednym okazała się rekrutacja. Alina przyznaje, że docenia pracę, bo ją wywalczyła. Z drugiej strony Alina długo szukała firmy z odpowiednią pozycją na rynku. Kiedy więc ją znalazła – doceniła.
„Niezależnie od sposobu rekrutacji – ekspresowego z polecenia, czy wieloetapowego z ogłoszenia – należy bacznie obserwować nowego pracownika i to, w jaki sposób wpływa na zespół. Pamiętajmy, że może on być cennym wzmocnieniem dla zespołu, ale i sprawić, że dział zacznie się rozłamywać” – podsumowuje ekspertka.
Patrycja Karwowska