Giuseppe Canaponi jadąc na motocyklu zderzył się z ciężarówką. Był w krytycznym stanie. Lekarze nie dawali mu żadnych szans na przeżycie. Pozostawał na granicy życia i śmierci, ale po bardzo długim leczeniu wrócił do zdrowia. Wszystko zakończyłoby się szczęśliwie, gdyby nie fatalnie połamana noga.
Przez półtora roku przebywał w klinice ortopedycznej w Sienie, później przeniesiono go do szpitala Rizzoli w Bolonii. Wszystkie zabiegi nie przyniosły żadnego rezultatu. Noga pozostała zupełnie sztywna z powodu włóknistego zesztywnienia lewego stawu kolanowego.
Po wielu latach leczenia lekarze uznali, że Giuseppe jest nieuleczalnie chory i pozostanie kaleką do końca życia. Wiadomość ta przyczyniła się do wielkiego załamania, rozgoryczenia i złości, którą Canaponi wyładowywał przede wszystkim na swojej żonie. Poruszał się przy pomocy kul, ale zesztywniałą i pokrytą ranami nogę udawało mu się wlec tylko przez kilka metrów. Kiedy upadał na ziemię, z wściekłością bluźnił przeciwko Bogu i ludziom. Był ateistą i nie wierzył w możliwość cudu. Często kpił i wykrzykiwał obelgi i przekleństwa pod adresem o. Pio.W miarę upływu czasu sytuacja z nogą zaczęła się pogarszać. Giuseppe był bliski rozpaczy. Po kilku miesiącach wielkich cierpień zdecydował się w końcu pojechać razem z żoną i synem Augusto do San Giovanni Rotondo. Po przyjeździe na miejsce z wielkim trudem dotarł do kościoła oo. Kapucynów. Giuseppe postanowił pójść do spowiedzi do o. Pio. Kiedy znalazł się przy kratkach konfesjonału, o. Pio spojrzał na niego tak przenikliwym wzrokiem, że cały zaczął drżeć, jakby był pod działaniem silnego elektrycznego napięcia.
Ojciec Pio zaczął mówić pierwszy, przedstawiając mu całą historię jego życia, tak jakby znał go od lat. Mówił łagodnie, ale jasno dawał mu do zrozumienia, jak bezsensowne było jego zachowanie i stosunek do Boga. Giuseppe był tak zaskoczony i oszołomiony tym, co usłyszał od o. Pio, że zupełnie zapomniał o swojej nodze. Kiedy otrzymywał rozgrzeszenie, znowu odczuł wstrząs w całym ciele.
Ukląkł, przeżegnał się, nie zwracając uwagi na nogę, później wstał, wziął kule i odszedł równym krokiem. Tak był przejęty odbytą spowiedzią, że zupełnie nie zdał sobie sprawy z tego, że normalnie chodzi. Dopiero żona uświadomiła mu, że został cudownie uzdrowiony. Krzyknęła z radością: „Giuseppe ty chodzisz!” Ze zdziwieniem spojrzał na kule, które trzymał w rękach, z niedowierzaniem zaczął zginać nogę, skakać, biegać, chodzić. Noga się całkowicie zagoiła. W końcu z radości zaczął płakać i krzyczeć: „Jestem zupełnie zdrowy!”. Kiedy następnego dnia poszedł podziękować o. Pio, święty zakonnik odpowiedział z uśmiechem: „Ja tylko modliłem się za ciebie. Uleczył cię Bóg”.
Lekarze z kliniki w Sienie byli zaszokowani, kiedy dokładnie zbadali Giuseppe. Zdjęcia rentgenowskie wykazały, że włókniste zesztywnienie stawu kolanowego w ogóle nie ustąpiło. W świetle nauki nie było w ogóle możliwe, aby mógł zginać nogę i normalne chodzić. Tymczasem Giuseppe Canaponi miał pełną sprawność ruchową i doskonale chodził. Był to tak niesamowity przypadek, że prof. Giuntini przedstawił go na kongresie naukowym w Rzymie. Prof. Giuntini z Uniwersytetu Sieneńskiego, który był równocześnie dyrektorem kliniki ortopedycznej, tak zakończył opis tego nadzwyczajnego uzdrowienia: „Nagłe i całkowite odzyskanie zdolności ruchowych stawu jest w przypadku Canaponiego faktem wyjątkowym, który nie znajduje logicznego wytłumaczenia w świetle dotychczasowych osiągnięć nauki”.
Ojcze Niebieski, dziękuję Ci za to, że mnie kochasz. Dziękuję Ci za zesłanie Twojego Syna, Pana naszego Jezusa Chrystusa na świat, aby mnie zbawił i uwolnił. Ufam w Twą moc i łaskę, która wspiera i leczy mnie. Kochający Ojcze, dotknij mnie teraz swoimi uzdrawiającymi dłońmi, abym uwierzył, że Twoja dobra wola jest dla mnie, mojego umysłu, ciała i duszy.
Okryj mnie najszlachetniejszą krwią Twojego Syna, naszego Pana Jezusa Chrystusa od czubka mej głowy do podeszwy mych stóp. Wyrzuć to, czego nie powinno być we mnie. Wylecz niezdrowe i nieprawidłowe komórki. Otwórz zablokowane tętnice i żyły oraz odbuduj i dopełnij wszelkie uszkodzenia. Usuń wszystkie stany zapalne i przemyj infekcje mocą najdroższej krwi Jezusa. Niech ogień Twej uzdrawiającej miłości przejdzie przez całe moje ciało w celu uzdrowienia tak, aby funkcjonowało ono w sposób w jaki Ty je stworzyłeś. Dotknij też mego umysłu i moich emocji, nawet najgłębszych zakamarków mojego serca.
źródło: cudajezusa.pl