Choroba u mojego czteromiesięcznego Adasia pojawiła się nagle. Wcześniej nie było żadnych objawów. Po rezonansie okazało się, że to rozsiany guz mózgu. Lekarz powiedział, że mu bardzo przykro, ale nie daje dziecku szans na życie.
Operacja ze względu na rozsianie nie była możliwa i rozważono zastosowanie chemioterapii. Lekarz zaznaczył, że jeżeli po pierwszej serii chemii nie będzie chociaż minimalnej poprawy, nie będą dalej dziecka męczyć…
Trudno wyrazić, co wtedy czułam. Przygotowywano nas na najgorsze – jeśli w tym przypadku w ogóle można mówić o jakimkolwiek przygotowaniu… Nie poddaliśmy się. Zaczęło się „bombardowanie nieba”. Cała nasza rodzina, z mojej i męża strony, podjęła modlitwę. Nasi bliżsi i dalsi znajomi, przyjaciele – wszyscy się do nas przyłączyli. Błagaliśmy o uzdrowienie Adasia. Tymczasem lekarze zadecydowali o chemioterapii. Bóg jeden wie, ile to dziecko przeszło…
I tak – od chemii do chemii – przeminął rok walki o życie, a z drugiej strony powstawał coraz większy krąg osób włączających się w modlitwę błagalną. Wpadłam w depresję, byłam na lekach uspokajających, brałam coraz większą ich ilość… Bóg nie pozwolił mi jednak dalej brnąć w nałóg – zaszłam w ciążę.Od początku była to ciąża wysokiego ryzyka – był szpital i zastrzyki, lekarstwa, wszystko, by utrzymać tę ciążę. Dzięki Bożej Opatrzności donosiłam dziecko i urodziłam Anię.
Adaś tymczasem coraz bardziej walczył o swoje życie. Lekarze na początku tej drogi dali nam jedynie cień szansy – „jeżeli guz skupi się w dwóch lub trzech miejscach, to będzie możliwa jakaś operacja”. Po kolejnych rezonansach pojawiła się nowa nadzieja – guz zaczął ustępować. Natomiast po roku podawania chemii okazało się, że żadna operacja nie jest konieczna. A my wzmogliśmy nasze modlitwy. Błagałam Matkę Bożą, żeby pomogła. Wiem, że zawsze miała i ma go w swojej opiece.
Dzisiaj Adaś, który niedługo skończy 2 lata, zaczyna coraz pewniej chodzić, coraz więcej mówi, bardzo kocha swoją siostrzyczkę. Myślę, że Bóg uśmiechnął się do nas, dając nam dwa życia – uzdrowił Adasia i podarował nam Anię. Pokazał, że kto ufa, ten się nie zawiedzie. Modlimy się dalej i z wdzięcznością pamiętamy o lekarzach, którzy podjęli się leczenia Adasia. Dzisiaj wiemy, że nie ma nic ważniejszego od bezgranicznej ufności w miłosierdzie Boże.
źródło: milujciesie.org.pl