Zawalił nam się cały świat. Mówiłam mu, że na pewno pomylono wyniki. Prosiłam, aby powtórzył badania. Wynik jednak znowu brzmiał: rak złośliwy…
Jestem matką trojga dorosłych dzieci. Mimo różnych małych krzyżyków przeżyliśmy z mężem wspaniałe dni. Nasze dzieci dorosły i pozakładały rodziny. Aż tu nagle – jakby grom z jasnego nieba! Syn zadzwonił, że musi być operowany, ponieważ wykryto u niego raka w jamie brzusznej. Zawalił nam się cały świat.
Mówiłam mu, że na pewno pomylono wyniki. Prosiłam, aby powtórzył badania. Wynik jednak znowu brzmiał: rak złośliwy…
W październiku syn miał operację. Zaraz po niej zrobiono mu badania krwi. Wyniki były bardzo złe. Miał brać chemię. Z mężem i dziećmi szukaliśmy wtedy ratunku u Jezusa Miłosiernego, odmawiając o godzinie trzeciej Koronkę do miłosierdzia Bożego.
Zamawialiśmy także Msze św. i ofiarowaliśmy wraz z mężem swoje życie, byleby tylko nasz syn żył. Wołałam do Matki Bożej Częstochowskiej:
„Jasnogórska Matko Kościoła i Królowa nasza, ratuj go!”.
Płakałam i modliłam się dzień i noc koronką do Matki Bożej. Odmawiając Koronkę do miłosierdzia Bożego, mówiłam do Jezusa:
„Jezu, Ty sam powiedziałeś, że kto będzie prosił, odmawiając koronkę do Twojego miłosierdzia o godz. 15.00, w godzinie Twojego konania, użyczysz mu łaski, o którą prosi. Przecież Ty nie kłamiesz, na pewno uzdrowisz mi syna”.
Po miesiącu od operacji syn miał powtórzyć badania. Ten czas bólu i obaw był wypełniony modlitwą (modliły się za niego również inne osoby, w tym siostry zakonne), ale również zwątpieniem i płaczem.
Kiedy, nie znając jeszcze wyników, byłam na Mszy św., Jezus Miłosierny wlał w moje serce wielką otuchę i nadzieję. Byłam pewna, że wszystko będzie dobrze. Od tego czasu wierzyłam, byłam przekonana i mówiłam wszystkim, że wyniki syna będą dobre.
Nie myliłam się. Jezus Miłosierny i Jego Matka uzdrowili mi syna. W miesiąc po operacji syn powtórzył badania, a były one bardzo ważne, gdyż od nich zależało, czy syn będzie brał chemię.
Wszystkie wyniki były bardzo dobre, nie było nawet najmniejszego śladu, że syn miał raka w organizmie. Obeszło się bez chemii.
Lekarz powiedział, że gdy zrobi następne badania krwi, zadecyduje, czy będzie potrzebna chemia. Syn powtórzył badania miesiąc później, potem jeszcze po trzech miesiącach, po pół roku i teraz po roku. Nie ma śladu raka. Wyniki są bardzo dobre. Bogu niech będą dzięki!
Wierzę, że to Jezus Miłosierny przez ręce Maryi uzdrowił nam syna.
Wdzięczna matka
źródło: milujciesie.org.pl