Adorujmy Najświętszy Sakrament, bo jest źródłem nadprzyrodzonych łask. Podczas Eucharystii staje się rzeczywiście obecne centralne wydarzenie zbawienia – śmierć i zmartwychwstanie Pana Jezusa. Dokonuje się dzieło odkupienia i mamy wyjątkowy przywilej uczestniczenia w nim. Chrystus zostawił nam siebie pod postacią Chleba. Jest rzeczywiście obecny w Najświętszym Sakramencie, ale nie chce pozostawać zamknięty w tabernakulum, pragnie komunii z człowiekiem.
Najświętszy Sakrament – obecny Chrystus uzdrawia
Święty Jan Paweł II napisał o Eucharystii: „Oto skarb Kościoła, serce świata, zadatek celu, do którego każdy człowiek, nawet nieświadomie, podąża” (Ecclesia de Eucharistia, 59). Papież nauczał, że nie tylko jej sprawowanie, ale także adoracja poza Mszą św. jest czerpaniem z samego źródła łaski. Rzeczywista obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie jest wielką tajemnicą, która przerasta ludzki rozum i zmysły. Ażeby w Hostii rozpoznać Jezusa, wystarczy wiara – ona jest kluczem otwierającym serce człowieka na spotkanie Boga i poddanie się Jego przemieniającemu działaniu.
Zdarzają się jednak niezwykłe przypadki, gdy Pan Jezus dotyka serca i duszy osoby niewierzącej, uzdrawiając je darem swojej nieskończonej miłości.
Łaska dla Marty
Oto jak wspomina ona ten moment: „Zaczyna się adoracja. Co to właściwie jest? Nigdy wcześniej nie brałam w niej udziału. […] Patrząc na białą Hostię, ja – walcząca ateistka – nagle doświadczam fali gorąca, która przeszywa moje ciało. Cała się trzęsę. W sercu czuję żywy ogień. Miłość… Czy to jest miłość…? Łzy płyną po mojej twarzy strumieniami. […] Jestem w intymnej relacji ze Stwórcą, jakby nie było w świątyni nikogo innego. Tylko On i ja. Wtłacza do mojej duszy swoją obecność, jak ocean czułości na suchą, spękaną ziemię. Jeszcze… Jeszcze, proszę… Pragnę, aby to doświadczenie trwało w nieskończoność. Jest bardziej realne i przejmujące niż wszystko, czego do tej pory doświadczyłam”
Ojciec Nicolas- przemiana dziewczyny
O ogromie Bożego miłosierdzia wobec potrzebujących osób świadczy też o. Nicolas Buttet, założyciel wspólnoty Eucharistein we Francji, propagator adoracji Najświętszego Sakramentu. Opisał historię dziewczyny, która od 12. roku życia brała narkotyki, miała za sobą pięć prób samobójczych i przeżyła ekstremalną przemoc. Jej chłopak był handlarzem narkotyków i został zamordowany na ulicy. Gdy przebywała w szpitalu psychiatrycznym, dotkliwie pobiła pielęgniarkę, która miała jej dać zastrzyk uspokajający.
Po tym incydencie „nie wiedziano, co z nią robić – relacjonuje o. Nicolas – wówczas przywieziono ją do nas. Pewnego dnia postradała zmysły, to było straszne. A później oznajmiła mi: »Wynoszę się stąd«”. Ojciec Nicolas, ryzykując bycie pobitym, nakłonił dziewczynę do rozmowy, która zakończyła się pojednaniem.
„»Czy pozwolisz mi tutaj jeszcze zostać?«. Odpowiedziałem: »Oczywiście, ale pod jednym warunkiem. Jak będziesz odchodzić od zmysłów, idź do kaplicy«. A ona: »Nie. Ja przecież nie wierzę w tego twojego Jezusa ani w to białe tam! Ja w to nie wierzę!«. Powiedziałem: »Jest tylko jedna osoba, która ciebie tutaj znosi. To Jezus. A kaplica jest dźwiękoszczelna […]. Kiedy będziesz chciała szaleć, idź do Jezusa, aby przed Nim to czynić. Przede wszystkim dlatego, że nie będzie cię słychać, a tylko On może z tobą wytrzymać«. I uczyniła to. […]
Rozmowa z Jezusem
Pewnego dnia, gdy wyszła z kaplicy […], powiedziała: »Nicolas, ał, ał!«. »Co?«. »Serce!«. Mówię: »Wskakuj do samochodu, jedziemy natychmiast do szpitala!«. Pomyślałem sobie, że po zażyciu jakiejś substancji serce jej właśnie… A ona powiada: »Nie, to nie to. To miłość Jezusa« […]. »Wiesz, powiedziałam Jezusowi: ‘Masz jedną godzinę, aby mi powiedzieć, że jesteś albo Cię nie ma. Jeżeli jesteś, dasz mi jakiś znak, ale jeżeli nie będzie odpowiedzi, odbiorę sobie życie… Już dłużej nie zniosę takiego życia’«. […]
Kiedy upłynęła godzina, podniosła się i powiedziała: »Ty mi nic nie powiedziałeś. Być może zobaczymy się po drugiej stronie, jeżeli istniejesz«. […] »Nicolas, nie wiem, co się stało, poczułam, że moje serce zaczęło płonąć, upadłam do stóp…«. Była blisko Jezusa! Blisko monstrancji, przy rogu ołtarza… Powiedziała: »Nie spuszczałam z Niego wzroku. ‘Nie zostawię cię! Nie odejdę od Twoich stóp!’«. Powiedziała mi jeszcze: »Złamałam się tam. A teraz wychodzę właśnie z kaplicy. On powiedział mi, że istnieje i że mnie kocha«.
Miała być zawsze na lekach… […] Powiem w skrócie, że zrobiła najpierw maturę, potem studia magisterskie z nauk politycznych, stała się osobą wierzącą” (Eucharystia i uzdrowienie, Warszawa 2019).
Najświętszy Sakrament – uzdrowienie podczas adoracji
Ojciec Nicolas dzieli się również inną niezwykłą historią uzdrowienia podczas adoracji Najświętszego Sakramentu: „Przyjęliśmy dziewczynę, która uwikłała się w prostytucję sadomasochistyczną, dziesięć lat prostytucji, przemocy i horroru. […] Na adoracji eucharystycznej przebywała codziennie godzinami. Wyszła z tego. Robi teraz dobre studia.
Pewnego dnia przyjechała do mnie i powiedziała: »Wiesz, Nicolas, wydaje mi się, że Jezus stworzył na nowo we mnie dziewictwo. Czuję to nawet fizycznie. Moje ciało, które cierpiało nieustannie, moja kobiecość, która sprawiała mi ustawiczny ból… nie tylko fizycznie…« […].
Czyste spojrzenie Chrystusa i równocześnie jej spojrzenie utkwione w Chrystusa przyniosło oczyszczenie dla jej serca i dla jej ciała. Uważam, że w świecie naznaczonym przez erotyzm i pornografię adoracja staje się miejscem głębokiego uzdrowienia” (tamże).
Dar wiary podczas adoracji
Podczas spotkania z Jezusem Eucharystycznym dar wiary otrzymał także André Frossard, dziennikarz, pisarz i filozof, który od 1962 r. był redaktorem naczelnym „Le Figaro Magazine”, jednego z najbardziej opiniotwórczych tygodników europejskich.
Frossard należał do najsłynniejszych i najbardziej wpływowych pisarzy i dziennikarzy w ówczesnej Europie. W czerwcu 1935 r. doświadczył gwałtownego nawrócenia: „Byłem […] ateistą, kiedy przechodziłem przez drzwi kaplicy, i pozostawałem nim nadal w jej wnętrzu. Obecni tam ludzie, widziani pod światło, rzucali tylko cienie, między którymi nie mogłem odróżnić swojego przyjaciela, i coś w rodzaju słońca promieniowało w głębi kaplicy. Nie wiedziałem, że był to Najświętszy Sakrament.
Nie doznałem nigdy zmartwień miłosnych ani niepokoju, ani ciekawości. Religia była starą chimerą, a chrześcijanie gatunkiem opóźnionym na drodze historycznej ewolucji. […]
Jeszcze dzisiaj widzę tego dwudziestoletniego chłopca, którym wtedy byłem. Nie zapomniałem jego osłupienia, kiedy nagle wyłaniał się przed nim z głębi tej skromnej kaplicy świat, inny świat – o blasku nie do zniesienia, o szalonej spoistości, którego światło objawiało i jednocześnie zakrywało obecność Boga, tego samego Boga, o którym jeszcze przed chwilą przysięgałby, że istnieje tylko w ludzkiej wyobraźni. […]
Podkreślam: to było obiektywne doświadczenie, prawie z dziedziny fizyki, i nie mam nic cenniejszego do przekazania, jak tylko to: poza tym światem, który nas otacza i którego cząstką jesteśmy, odsłania się inna rzeczywistość, nieskończenie bardziej konkretna niż ta, w której na ogół pokładamy ufność. Jest ona ostateczną rzeczywistością, wobec której nie ma już pytań” (Istnieje inny świat, s. 21-24).
Jak adorować Pana Jezusa?
Niezwykłe nawrócenia i uzdrowienia podczas wystawiania Najświętszego Sakramentu dowodzą, że Chrystus jest rzeczywiście obecny i działa. Trzeba jednak podkreślić, że Bóg działa zawsze, nawet wtedy, gdy z pozoru „nic się nie dzieje”.
Nawet lepiej, gdy podczas adoracji nic się nie czuje. Niebezpieczeństwem może być bowiem pomieszanie doświadczeń emocjonalnych czy psychologicznych z doświadczeniami duchowymi.
Niezależnie od odczuwanych emocji trzeba dziękować Jezusowi za wszystko. Powinniśmy wzbudzać w sobie miłość do Chrystusa nie ze względu na podarunki, ale ze względu na Niego samego.
Adoracja jest bowiem trwaniem serca przy Sercu Boga. Słowa nie są potrzebne. Mogą pomóc, zwłaszcza gdy trudno jest skupić uwagę. Jednak istotą adoracji jest trwanie w Bożej obecności, picie ze Źródła miłości w postawie pokory i uniżenia i budowanie więzi z Bogiem. Wzbudzanie w sobie aktów wiary, nadziei i miłości, oddawanie swemu Stworzycielowi tego, co jest Mu należne: hołdu, uwielbienia i dziękczynienia.
Najświętszy Sakrament a ofiarowanie się Jezusowi
Adoracja jest też zjednoczeniem się z Synem Bożym, który ofiarowuje się Bogu Ojcu. Pięknie wyrażają to słowa z aktu ofiarowania się Jezusowi w Najświętszym Sakramencie służebnicy Bożej Katarzyny Mechtyldy de Bar, benedyktynki, założycielki Instytutu Benedyktynek od Nieustannej Adoracji Najświętszego Sakramentu:
„O mój godny uwielbienia Jezu! Na uczczenie daru i ofiary, w której składasz Ojcu samego siebie, i w jedności z nią ofiarowuję się Tobie, by być na zawsze hostią Twej najdroższej woli i żertwą poświęconą Twej wyłącznej chwale” (Eucharystia, moja miłość, Kraków 2012).
Spojrzenie miłości
Podczas adoracji człowiek wystawia siebie na miłosierne spojrzenie Chrystusa i sam może na Niego, obecnego w Hostii, patrzeć. To spojrzenie cielesnych oczu niesie spojrzenie duszy.
Jak patrzeć na Najświętszy Sakrament?
Ojciec Nicolas Buttet przekonuje, że patrzenie na Najświętszy Sakrament jest najlepszą terapią wobec inwazji wyobraźni i przychodzących rozproszeń. To prosty sposób odwracania uwagi od siebie, wyzwalania się ze swojego egoizmu.
„Obecnie nasze spojrzenie jest ekstremalnie zbrukane przez pornografię, zmysłowość, przemoc i także przez żądzę, zazdrość, pragnienie posiadania itd. A Jezus mówi: »Twoje spojrzenie jest zwierciadłem duszy. Zachowaj swoje spojrzenie czyste, aby twoje serce było czyste« (por. Mt 6,22-23).
Fakt zatrzymania naszego cielesnego spojrzenia na Najświętszym Sakramencie oczyszcza z brudów zaciągniętych i uniemożliwia kierowanie naszego spojrzenia na coś, co może znowu zanieczyścić nasze serce, zbrukać je.
Jest takie piękno w Tym, który jest Najpiękniejszym spośród synów ludzkich, że nie można już patrzeć na coś, co jest brzydkie i nas oszpeca. Adoracja przywraca naszemu spojrzeniu piękno” (Eucharystia i uzdrowienie).
Wielcy Kościoła
W adoracji bardzo ważny jest wymiar eklezjalny, wspólnotowy. Adorując Najświętszy Sakrament, jednoczymy się z Kościołem triumfującym w niebie, zgromadzonym wokół Baranka i upadającym przed Nim na twarz. Pozwalamy promieniować łasce, która uzdrawia całą cierpiącą i poranioną grzechem ludzkość, w czyśćcu i na ziemi.
Adoracja dla samego siebie jest pokusą. Podczas adoracji postawa człowieka się zmienia z początkowej: „Bóg jest dla mnie”, w postawę: „ja jestem dla Boga”.
Wielkie postaci Kościoła i święci właśnie z adoracji Najświętszego Sakramentu czerpali siły nie tylko do walki z własnymi słabościami, ale także do czynienia wielkiego dobra i przemieniania świata.
Święta Matka Teresa z Kalkuty wytrwałość w heroicznym służeniu z miłością i oddaniem biednym i chorym osobom czerpała z codziennej godziny adoracji Najświętszego Sakramentu. To samo zalecała swoim współsiostrom. Nawet gdy zakonnice wskutek natłoku obowiązków zasypiały ze zmęczenia, wiedziały, że ten czas jest święty, konieczny w ich posłudze. Bóg obecny w Eucharystii uzdalniał je do podejmowania zadań po ludzku nie do udźwignięcia.
Gdy zapytano św. Matkę Teresę, co robić, aby uzdrowić świat, powiedziała: „We wszystkich waszych parafiach ustanówcie wieczystą adorację Najświętszego Sakramentu”. Z Bogiem niemożliwe staje się możliwe.
Również św. Jan Paweł II, niestrudzony pielgrzym, który spotykał się z niezliczoną liczbą ludzi na całym świecie, na koniec swojego pontyfikatu zostawił encyklikę o Eucharystii, swego rodzaju testament i przesłanie dla Kościoła i świata. W niej znaleźć można osobiste wyznanie papieża dotyczące adoracji Najświętszego Sakramentu:
„Pięknie jest zatrzymać się z Nim i jak umiłowany Uczeń oprzeć głowę na Jego piersi (por. J 13,25), poczuć dotknięcie nieskończoną miłością Jego Serca. Jeżeli chrześcijaństwo ma się wyróżniać w naszych czasach przede wszystkim »sztuką modlitwy«, jak nie odczuwać odnowionej potrzeby dłuższego zatrzymania się przed Chrystusem obecnym w Najświętszym Sakramencie na duchowej rozmowie, na cichej adoracji w postawie pełnej miłości? Ileż to razy, moi drodzy Bracia i Siostry, przeżywałem to doświadczenie i otrzymałem dzięki niemu siłę, pociechę i wsparcie!” (EE 25).
Arcybiskup Fulton J. Sheen
Kolejną godną naśladowania postacią jest amerykański arcybiskup, sługa Boży Fulton J. Sheen. Jego programy ewangelizacyjne w telewizji oglądały miliony osób, wsławił się on bowiem niezwykłym darem wymowy i mądrością.
Arcybiskup Sheen powiedział, że wszystkie swoje zdolności zawdzięcza codziennemu trwaniu przez godzinę na adoracji eucharystycznej.
Arcybiskup już w dniu swoich święceń kapłańskich złożył ślub, że każdego dnia będzie praktykować godzinę świętą adoracji Najświętszego Sakramentu. Przez 60 lat kapłańskiego życia nie opuścił ani jednego dnia adoracji. Zmarł w 1979 r. w swojej prywatnej kaplicy, przed wystawionym Najświętszym Sakramentem.
Maryja – „Niewiasta Eucharystii”
Papież Jan Paweł II w encyklice o Eucharystii nazwał Maryję „Niewiastą Eucharystii”. Wiedział bowiem, że Nowe Zesłanie Ducha Świętego i triumf Niepokalanego Serca Maryi są powiązane z adoracją eucharystyczną, z synowskim powrotem ludzkości do Boga.
Dlatego papież zachęcał do adoracji eucharystycznej oraz do naśladowania Matki Bożej: „Posłuchajmy przede wszystkim Najświętszej Dziewicy Maryi, w której tajemnica Eucharystii jawi się bardziej niż w kimkolwiek innym jako tajemnica światła. Patrząc na Nią, poznajemy przemieniającą moc, jaką posiada Eucharystia. W Niej dostrzegamy świat odnowiony w miłości” (EE 62).
Wielkie dzieła Boże w życiu Maryi zaczęły się od Jej pokornego przyjęcia Bożej woli i przylgnięcia całym sercem do Boga. Do tego wezwany jest też każdy z nas.
źródło: milujciesie.pl