Pod egidą bolszewickiego Związku Wojujących Bezbożników organizowano w całym Związku Sowieckim ateistyczne kampanie, które miały na celu wyrugowanie przede wszystkim z umysłów najmłodszych pokoleń myśli o Bogu. Chrześcijańską wiarę w Rosji pod rządami bolszewików nie tylko wypierano, ale także ją ośmieszano, nie cofając się przed jawnymi bluźnierstwami.
„Rozdział Kościoła od państwa” – w praktyce
Komsomolcy i „pionierzy” byli głównymi aktorami organizowanych pod patronatem Związku Wojujących Bezbożników „karnawałów antyreligijnych” lub „procesów” wytaczanych Bogu, podczas których dzieci zachęcano do głosowania za karą śmierci dla Stwórcy.
Tego typu imprezy inscenizowano zwyczajowo w okresie najważniejszych świąt chrześcijańskich. Stałym elementem owych „karnawałów” było na przykład zbiorowe plucie na krzyż oraz palenie chrześcijańskich symboli religijnych (niszczono zresztą również symbole religijne należące do innych wyznań). Na przykład podczas moskiewskiego „karnawału antyreligijnego” (24 grudnia 1929 roku) palono symbole różnych religii.
W sowieckich szkołach organizowano kółka Wojujących Bezbożników, a w maju 1930 roku obradował nawet ogólnosowiecki kongres Bezbożnych Dzieci. Dzieci wysyłano pod cerkwie, by notowały nazwiska osób uczęszczających na nabożeństwa. Na porządku dziennym było zobowiązywanie dzieci w szkołach do składania ateistycznych przyrzeczeń (była to nieodłączna część przyjmowania do wspomnianych – obligatoryjnych dla wszystkich – komunistycznych organizacji młodzieżowych).
W 1923 roku zainscenizowano proces wytoczony Bogu – dzieci szkolne głosowały za skazaniem Boga na śmierć. W szkołach organizowano konkursy na najbardziej wyszukane bluźnierstwa. Na początku lat 30. zaczęto popularyzować wśród młodzieży pozdrowienia „Boga niet” (Boga nie ma) i odpowiedzi: „I nie nada” (I nie trzeba) lub „I nie budiet” (I nie będzie). Nie chodziło tutaj tylko o „postępowe” pozdrowienia. To był swego rodzaju rytuał przejścia, transgresji, od której nie ma już powrotu do dawnych „zabobonów”.
Na przełomie lat 20. i 30. Związek Wojujących Bezbożników organizował również „antyreligijne uniwersytety”, czyli prelekcje propagujące ateizm w zakładach pracy w mieście i w kołchozach na wsi. Istniały również radiowe odpowiedniki tych „uniwersytetów” (według danych podawanych przez Związek – należy więc podchodzić do nich z dużą ostrożnością – w latach 1931-1932 słuchaczami „antyreligijnych uniwersytetów” było ponad 1 200 000 sowieckich obywateli).
Narzędziem służącym do rozpowszechniania agresywnej kampanii ateistycznej były w Związku Sowieckim również teatry. Na przykład od 1928 roku w Leningradzie działał teatr „Ateist”. Pierwsza sztuka, nieprzypadkowo wystawiona w Wielki Piątek, naigrywała się z Chrystusa. W latach 1929-1931 podobnych spektakli było ponad 300.
Zakazać Bożego Narodzenia!
Wojujący bezbożnicy – wzorem swoich poprzedników z czasów rewolucji francuskiej – usiłowali również zdechrystianizować czas. W 1929 roku na łamach „Bezbożnika” stwierdzano:
„Odziedziczyliśmy dawny kalendarz, który nie odpowiada w żaden sposób wymaganiom naszej epoki. Liczenie lat od narodzenia Chrystusa jest dla nas rzeczą nie do przyjęcia. Taki kalendarz jedynie umacnia przesądy religijne i każe wierzyć, że Jezus rzeczywiście istniał (…). Kalendarz ten nie odpowiada nam i dlatego, że zawiera zbyt dużo świąt religijnych. Nazwy dni tygodnia (niedziela i sobota) też nam nie odpowiadają”.
Od lat 20. na porządku dziennym były organizowane przez aktyw wojujących bezbożników tzw. kampanie antyświąteczne. Jak pisano pod koniec lat 20. w polskojęzycznej prasie komunistycznej drukowanej w Związku Sowieckim: „Do tak zwanego »bożego narodzenia« pozostaje niespełna miesiąc czasu. Kler szykuje się, organiści przygotowują opłatki i już zawczasu obliczają, ile mogą zarobić na tym interesie (…). Kampanię należy poprowadzić nie tylko pod kątem obalania wszelkich bzdur religijnych, jak »niepokalane poczęcie«, »narodziny Chrystusa« itd., ale właśnie pod znakiem wyjaśnienia szkodliwej, kontrrewolucyjnej istoty religii i działalności duchowieństwa, pod hasłem powiązania walki z religią z urzeczywistnieniem pięciolatki, uprzemysłowienia kraju, socjalistyczną przebudową gospodarki rolnej”. W związku z tym proponowano gotowe „hasła antyświąteczne”, w rodzaju: „Wytężoną pracą antyreligijną oczyścimy drogę do kolektywizacji”, „Precz z »bożym narodzeniem«; niech żyje ciągły tydzień roboczy” czy „Zamiast »bożego narodzenia« – dzień industrializacji i kolektywizacji”.
W latach 20. Związek Wojujących Bezbożników co chwilę zgłaszał postulat całkowitej „reformy” kalendarza (znowu wzór rewolucji francuskiej). Na przykład w marcu 1929 roku na łamach „Bezbożnika” zgłoszono projekt zaprowadzenia w Związku Sowieckim pięciodniowego dnia pracy, a każdy dzień miał być nazwany na nowo. Tydzień miał zaczynać się od „Profdnia”, czyli „Dnia Profesjonalisty”, dalej miał następować „Dzień Partii”, „Dzień Sowietów”, „Dzień Kultury”, a na końcu „Dzień Odpoczynku”.
Podobnie jak w czasie rewolucji francuskiej obiektem szczególnie gwałtownego ataku była niedziela (tym bardziej, że nazwa tego dnia w języku rosyjskim – „woskriesienje”/zmartwychwstanie – sama w sobie była „politycznie niewłaściwa”). Z niedzielą walczono więc na wszelkie możliwe sposoby. Na przykład poprzez wprowadzenie pod koniec lat 20. tzw. nieprierywki – ciągłej pracy w kołchozach, fabrykach i urzędach. Zabroniono używać nazwy niedziela (woskriesienje) i sobota (subbota). Dzień wolny miał się odtąd nazywać „wychadnoj”. W 1930 roku dzień 25 grudnia ogłos zono „Dniem Industrializacji”. Bolszewicki „Dzień Energetyki” nieprzypadkowo przypadał na bardzo ważne dla prawosławia wspomnienie św. Eliasza (Ilii), z kolei bolszewickie Święto Lasu obchodzono w tym samym dniu, w którym przypadało prawosławne święto Trójcy Przenajświętszej. W 1931 roku oficjalnie zakazano w Związku Sowieckim obchodzenia Wielkanocy.
Nowa świecka tradycja: zamiast chrztu – „październikowanie”
Wspólnym elementem działań rewolucjonistów francuskich z XVIII wieku i bolszewików było to, że zwalczaniu chrześcijańskiej obyczajowości w obu przypadkach towarzyszyło naśladownictwo, a właściwie przedrzeźnianie obrzędowości związanej z religią chrześcijańską.
Na przykład w latach 20. w bolszewickiej Rosji wprowadzono ceremonię „październikowania” dzieci. Ta nowa świecka tradycja, nazwą nawiązująca do bolszewickiego przewrotu w październiku 1917 roku, miała zastąpić obrzęd chrztu świętego – de facto zakazanego. Na sowiecki obrzęd „październikowania” składało się uroczyste przyrzeczenie rodziców, że będą wychowywać dziecko w duchu komunizmu (małpowanie chrzcielnego zobowiązania rodziców do wychowania dziecka w wierze Kościoła). „Październikowane” dziecko otrzymywało portret „dzieciątka Lenin” (zamiast białej szaty), na koniec zaś śpiewano Międzynarodówkę.
Dorosłym osobom w czasie „październikowania” zmieniano dotychczasowe „wsteczne” imiona, a małym dzieciom nadawano nowe, „postępowe” imiona. Na przykład dla chłopców (mężczyzn) Marks, a dla dziewczynek (kobiet) – Engelina lub Róża (na cześć Róży Luksemburg). Stosowano również bardziej wyszukane kombinacje. Niejeden chłopiec otrzymał więc imię Władlen (pierwsze litery imienia i nazwiska „wodza rewolucji”), Melor (Marks, Engels, Lenin i „oktiabrskaja riewoliucja”) lub Marlen (Marks i Lenin). Byli i tacy, których obdarzono imieniem Dazmir (akronim od hasła w języku rosyjskim „Niech żyje ogólnoświatowa rewolucja”). Dziewczynki zaś „uszczęśliwiano” imionami typu Ninel (nazwisko Lenina czytane wspak), Barykada, Oktiabrina (od rosyjskiej nazwy października), Pariżkommuna (od Komuny Paryskiej), Sierpina (od sierpa) lub wprost Rewolucja, Dyktatura lub Terrora.
Wśród komsomolców popularne były tzw. czerwone wesela, zwykle odbywające się w fabryce lub lokalnej siedzibie Komsomołu. Nowożeńcy stawali przed obrazem Lenina (zamiast przed ołtarzem) i ślubowali wierność – sobie, a przede wszystkim zasadom komunizmu. Aż do końca istnienia Związku Sowieckiego do „dobrego obyczaju” należało, by po zawarciu cywilnego kontraktu młoda para złożyła kwiaty przed lokalnym pomnikiem Lenina, tych zaś w Rosji nie brakowało.
Prowadzona przez bolszewików akcja dechrystianizacyjna dotyczyła również ostatniej drogi człowieka na ziemi. Od lat 20. dopuszczalne były w Związku Sowieckim tylko pogrzeby świeckie. W 1927 roku wydano zakaz stawiania krzyży na cmentarzach. Rok wcześniej Związek Wojujących Bezbożników zainicjował na łamach swoich periodyków kampanię promującą kremację zamiast tradycyjnego pogrzebu ciała w trumnie. Wskazywano nawet, że dobrym miejscem na utworzenie krematorium w Moskwie byłyby budynki zamkniętego przez bolszewików monastyru Dońskiego, jednego z największych klasztorów prawosławnych w rosyjskiej stolicy.
Stary chwyt: nauka = ateizm, religia = zabobon
Stałym motywem stosowanym przez ateistyczną propagandę wojujących bezbożników było odwoływanie się do „naukowości” w celu wyrobienia u odbiorcy kliszy: ateizm to „nauka”; religia to „przesąd i zabobon”. Stary chwyt, znany co najmniej od czasów antykatolickiej propagandy oświeceniowców (ateizm = „filozofia”). W latach 20. na łamach „Bezbożnika” pisano: „Religia jest niczym, złudzeniem. (…) Chcesz zniszczyć religię, mówimy: zgłębiaj naukę. Nauka zamiast religii. Musisz wiedzieć, jak funkcjonuje natura i społeczeństwo. Tylko w ten sposób nadasz znaczenie swojej egzystencji”.
Odwołując się do „naukowych ustaleń”, bolszewicka propaganda przekonywała więc, że największe święta chrześcijańskie (Wielkanoc i Boże Narodzenie) mają „pogańskie korzenie” i są „pozostałościami dawnych, pogańskich kultów wegetatywnych”. Pod koniec lat 20., kiedy walka z chrześcijaństwem była coraz wyraźniej traktowana jako element politycznej rozprawy z „wrogiem klasowym”, doszedł nowy argument: przestrzeganie chrześcijańskich świąt stanowi bezpośrednie polityczne zagrożenie dla „trwałości ustroju socjalistycznego”. W grudniu 1927 roku „Bezbożnik” w artykule pod znamiennym tytułem Boże Narodzenie a obrona Związku Sowieckiego przekonywał nawet swoich czytelników, że świętowanie Narodzin Zbawiciela w Betlejem stanowi… „zagrożenie dla sowieckiej obronności”.
W Związku Sowieckim nawet czołgi są ateistyczne
Propagandę ateistyczną łączono również z realizowanym przez Stalina w latach 30. programem intensywnych zbrojeń (temu tak naprawdę służyła industrializacja). W 1928 roku „Bezbożnik” donosił, że cerkiew pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego w Kostromie została zamieniona na „muzeum obronności”, a na jej szczycie zamiast zwalonego krzyża umieszczono „nową trójcę”: statuetki przedstawiające bombowiec, zwieńczony po bokach dwoma czołgami.
Na początku lat 30. Związek Wojujących Bezbożników zainicjował wśród swoich członków kampanię wspierania programu zbrojeń poprzez zbieranie składek na nowy sprzęt dla Armii Czerwonej. Zakupiony dzięki nim czołg miał nazywać się „Bezbożnik”, a sfinansowana z tak pozyskanych środków łódź podwodna miała nazywać się „Wojująca Bezbożniczka”. Symptomatyczne, że nawet wśród samych wojujących bezbożników apele te nie spotkały się z dostatecznym odzewem i pieniędzy na „bezbożne” uzbrojenie nie udało się zebrać.
Obok kultu sowieckich przywódców (Lenina i Stalina) nową religią „sowieckiego człowieka” miała być właśnie industrializacja. W 1929 roku J. Jarosławski, przywódca Związku Wojujących Bezbożników, wytyczał szlak kolejnej kampanii Związku, która powinna pozostawać w ścisłym związku z „pięcioletnim planem budownictwa socjalistycznego, (…) zwłaszcza w odniesieniu do konkretnych, bieżących spraw związanych z przebudową przemysłu i rolnictwa”.
W 1932 roku – na wzór pierwszego stalinowskiego planu pięcioletniego „rozwoju gospodarczego” (okupionego milionami istnień ludzkich z „rozkułaczonych” wsi, których mieszkańcy ginęli w sowieckich obozach koncentracyjnych lub na bezsensownych, morderczych „wielkich budowach socjalizmu”) została ogłoszona „pięciolatka antyreligijna”, która w swoich deklaracjach zapowiadała, że „do dnia 1 maja 1937 roku na całym terytorium ZSRR nie powinno pozostać ani jednego domu modlitwy i samo pojęcie boga winno zostać przekreślone jako przeżytek średniowiecza, jako instrument ucisku mas robotniczych”.
źródlo: milujciesie.org.pl