News will be here

Matka, która każdego wysłucha

Bóg jest wszech­mo­gą­cy i czyni cuda przez Maryję.

Mam na imię Martin i mam 20 lat. Mieszkam w Niemczech. Wychowałem się i wzra­sta­łem w rodzinie katolickiej. Już we wcze­snym wieku dzie­cię­cym na­uczo­no mnie, jak się modlić, i wspólnie z ro­dzi­ną cho­dzi­łem do kościoła na nie­dziel­ne Msze św. Przystąpiłem do Pierw­szej Komunii św. i bierz­mo­wa­nia, a pew­ne­go dnia zostałem mi­ni­stran­tem w ro­dzin­nej parafii. Moje ży­cie opie­ra­ło się na Bogu. Chodziłem do ko­ścio­ła, jed­nak teraz wydaje mi się, że moja ów­cze­sna wiara była po­wierz­chow­na i często uczest­ni­czy­łem we Mszy św. tylko dla­te­go, aby wy­peł­nić obo­wiąz­ki. W wie­ku 14 lat wy­stą­pi­łem z gro­na mi­ni­stran­tów, czego po­wo­dem było pojawienie się zu­peł­nie innych za­in­te­re­so­wań.

Rozpoczęło się moje cho­dze­nie na różne imprezy, dys­ko­te­ki, na któ­rych nigdy nie brakowało al­ko­ho­lu. W tym też czasie za­fa­scy­no­wa­ła mnie muzyka rockowa; re­lak­so­wa­łem się przy niej, ale też spra­wia­ła, że sta­wa­łem się roz­draż­nio­ny. Moje sa­mo­po­czu­cie po wypiciu al­ko­ho­lu bar­dzo mi odpowiadało; czu­łem się wtedy bar­dziej wolny, pry­ska­ło przy­gnę­bie­nie, za­po­mi­na­łem o kło­po­tach… W tym cza­sie al­ko­hol sta­nął w mojej ży­cio­wej hie­rar­chii na czo­ło­wym miej­scu, w związ­ku z czym co­raz czę­ściej prze­by­wa­łem na tzw. im­pre­zach. To upodo­ba­nie spra­wia­ło, że by­łem w cią­głym kon­flik­cie z ro­dzi­ca­mi, któ­rym nie po­do­ba­ło się to, co ro­bi­łem.

W wieku 16 lat za­czą­łem brać narkotyki. Jeździłem na fe­sti­wa­le mu­zy­ki roc­ko­wej, gdzie nawet przez 3 dni moż­na było być pod cią­głym ich wpły­wem. Słu­cha­łem coraz bardziej ostrej mu­zy­ki, wła­ści­wie to­wa­rzy­szy­ła mi ona już przez cały czas. Al­ko­hol i nar­ko­ty­ki opa­no­wa­ły mnie do koń­ca. Na­wet pod­czas szkol­nych przerw po­zwa­la­li­śmy so­bie z ko­le­ga­mi na branie tych odu­rza­ją­cych środ­ków.

W wieku 17 lat byłem już za­awan­so­wa­nym nar­ko­ma­nem, a moje życie stało się wielką za­ba­wą i cią­głym po­szu­ki­wa­niem nar­ko­ty­ków. Coraz czę­ściej wy­ko­rzy­sty­wa­łem dziew­czy­ny i świa­do­mie je ra­ni­łem. Nawet w ta­kiej kon­dy­cji po­tra­fi­łem iść w nie­dzie­lę do ko­ścio­ła i od cza­su do czasu od­kle­pać tam jakąś mo­dli­twę. Wszystko po to, aby nie wy­wo­ły­wać kłótni domu i uspo­ko­ić wła­sne su­mie­nie. Cza­sa­mi się za­sta­na­wia­łem, co się będzie ze mną dzia­ło w wie­ku 30 lat, skoro już dziś pro­wa­dzę tak „dojrzałe” życie, jednak nie po­tra­fi­łem zre­zy­gno­wać z ob­ra­nej dro­gi. Często po­wta­rza­łem, że trzeba wy­ko­rzy­stać życie, bo jest ono tyl­ko jedno. Ten frazes spra­wiał, że sta­wa­łem się bar­dziej „cha­ry­zma­tycz­ny” w oczach mo­ich ko­le­gów. Sam jednak wie­dzia­łem, że ta­kie na­sta­wie­nie oddalało mnie od praw­dzi­we­go życia. Dla in­nych by­łem kimś wiel­kim, ale było to tylko na­kła­da­nie maski – moje wnętrze było pełne roz­pa­czy i nie­za­do­wo­le­nia. Nie wie­dzia­łem jednak, co in­ne­go mógł­bym ro­bić w życiu. Tłu­ma­czy­łem się sam przed sobą, że tak ży­ją­cych jak ja jest wie­lu.

W 1996 roku odwiedziłem ra­zem z moim bratem naszego wujka, który mieszka w Polsce. Pamiętam, że wiele nam mówił o Bogu i wierze, o cudach i świętych, mówił też o piel­grzym­kach do Medjugorie. Nie po­tra­fi­łem tego słuchać, bo wydawało mi się, że nie jestem w stanie zro­zu­mieć swego życia, skutecznie zamknąłem się na Pana Boga. Moja mama też wiele opowiadała o Medjugorie, ponieważ bardzo chciała, abyśmy i my z bratem tam pojechali. Tyle o tym mówiła, że w końcu zde­cy­do­wa­li­śmy się tam po­je­chać.

Było to latem 1997 roku. Wsie­dli­śmy do autobusu pełnego mło­dzie­ży i pojechaliśmy do Medjugorie. W cza­sie dro­gi wie­le modlono się i śpie­wa­no. Za­uwa­ży­łem, że ta mło­dzież po­tra­fi cie­szyć się sercem i wprost pro­mie­niu­je Bożą mi­ło­ścią. Ta atmosfera zaczęła mnie za­sta­na­wiać, te mo­dli­twy i pie­śni za­czę­ły dotykać mego serca. Wte­dy po­wie­dzia­łem: Matko Boża, je­że­li praw­dzi­we jest, że się objawiasz, to możesz też odmienić moje życie. Chcia­łem za­kosz­to­wać tej innej ra­do­ści i po­sta­no­wi­łem wy­peł­nić program piel­grzym­ko­wy. Kiedy przy­je­cha­li­śmy do Me­dju­gor­ie, po­sze­dłem się rozejrzeć po tej miej­sco­wo­ści i po­czu­łem w sobie niewielką zaledwie radość, tylko z tego powodu, że tu dojechałem.

Przez cały tydzień bardzo dużo się modliliśmy i słu­cha­li­śmy świa­dectw. Poczułem, że muszę radykalnie od­mie­nić swoje życie, bo tylko Bóg może rozwiązać moje pro­ble­my. Boża ra­dość zaczęła wlewać się do mojego serca, a po spowiedzi ogarnęła je całkowicie. Spotkałem ko­cha­ją­ce­go Boga, który przyjął wszystkie moje grzechy, i po­czu­łem ogrom­ną ulgę. Miałem wiel­kie szczęście poznać taką ra­do­sną wspól­no­tę z Medjugorie.

Kiedy przy­je­cha­li­śmy do domu, ja i mój brat pogodziliśmy się z ro­dzi­ca­mi i zaczęliśmy wspólnie odmawiać różaniec. Teraz mogę po­wie­dzieć, że udało mi się zostawić swoje stare ży­cie, a to nowe coraz pełniej opieram na Ewangelii, wierze i prze­sła­niach ma­ryj­nych. Dziś mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwy oraz że wypełnia mnie Boża miłość i radość. Błąkałem się kie­dyś po innych drogach, jednak widzę, że prawdziwą radość daje kroczenie po ścieżkach Boga. Patrząc na swoje wcze­śniej­sze życie, widzę, jak bardzo byłem zaślepiony przez szatana: ostrą mu­zy­ką, alkoholem i narkotykami. Dzię­ku­ję Bogu i Maryi, że mnie uwolnili z ręki szatana. Na zakończenie pra­gnę zwrócić się do wszyst­kich ro­dzi­ców i dziadków, których dzieci i wnu­ki są na złej drodze: módlcie się za nich. Moi rodzice i kilku ich zna­jo­mych cały rok modlili się za mnie i mojego bra­ta. Zostali wy­słu­cha­ni i wszyscy, któ­rzy wierzą, zostaną wy­słu­cha­ni. Sam do­świad­czy­łem, że Bóg jest wszech­mo­gą­cy i czyni cuda przez Maryję.
źródło: milujciesie.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *