Stephenie Meyer zyskała rozgłos dzięki sadze “Zmierzch”, w której od lat zaczytują się (głównie) wielbicielki niecodziennych romansów. Trylogia ta zmieniła zupełnie postrzeganie wampirów w literaturze i otworzyła drogę do serca czytelniczek dla coraz popularniejszego stylu, znanego jako „romans paranormalny”. Ekranizacja trylogii pomogła autorce dotrzeć do jeszcze większej rzeszy wielbicieli i sprawiła, że jest ona kojarzona głównie z historią Belli Swan i Edwarda Cullena.
Jednak proza Meyer to nie tylko wampiry i wilkołaki. Każda z jej książek dotyka takich tematów jak miłość pomimo różnic, potrzeba akceptacji dla inności czy tolerancja, ale warto przyjrzeć się również tym mniej znanym, choć odrobinę dojrzalszym.
„Intruz” – miłość w czasach inwazji
Wśród wszystkich powieści Stephenie Meyer dostępnych w księgarniach „Intruz” jest zdecydowanie tą rzadziej wybieraną. Być może ma na to wpływ fakt, że powieść jest zdecydowanie dojrzalsza i skierowana już niekoniecznie do zastępów nastoletnich wielbicielek opowiastek miłosnych. Bo choć „Intruz” również zawiera elementy romansu paranormalnego, to jest to opowieść głównie o walce o własną tożsamość, w której miłość, choć ważna, nie gra roli pierwszoplanowej.
„Intruz” również doczekał się ekranizacji, ale mimo gwiazdorskiej obsady, nie zgromadziła ona w salach kinowych tylu widzów co saga o wampirach. Mimo to przyjęta ciepło przez czytelników książka może wkrótce doczekać się drugiego tomu, na który z pewnością warto poczekać.
Kły, pazury i amory
Nie ma zupełnie nic dziwnego w tym, jak wielką estymą cieszy się saga “Zmierzch” wśród czytelniczek, zwłaszcza tych nastoletnich. Która z nas nie zamieniłaby się z Bellą Swan na życia?
Uniwersum “Zmierzchu” to oprócz głównej trylogii również książki poboczne. Pierwszą z nich była historia Bree Tanner, jednej z Wampirzych bohaterek sagi, wydana pod tytułem „Drugie życie Bree Tanner”, z kolei już pod koniec listopada na półkach ukaże się historia Swan i Cullena widziana oczami Edwarda – „Słońce w mroku”. Znana już historia miłosna, napisana z punktu widzenia tej drugiej strony, to ostatnio popularny zabieg autorek romansów, choć nie zawsze udany. Pokazanie historii z męskiego punktu widzenia ma zazwyczaj na celu przyciągnięcie większej ilości mężczyzn – jednak jak pokazują wcześniejsze próby, na przykład E. L. James, na niewiele się to zdało.
W listopadzie przekonamy się zatem, czy Stephenie Meyer udało się opowiedzieć tę doskonale już znaną opowieść od nowa – zachęcająca jest plotka, że podobno tym razem historia ma być znacznie mroczniejsza niż ta widziana oczyma Belli.