News will be here

Byłem homoseksualistą – świadectwo

uwolnienie z homoseksualizmu

Kiedy miałem lat 13, odkryłem, że nie zakochiwałem się w dziewczynach, jak inni moi koledzy, ale w chłopakach. Co gorsza, zacząłem do nich odczuwać pociąg seksualny.
Wychowałem się na wsi w wielodzietnej rodzinie. Nigdy nie lubiłem pracy w gospodarstwie rolnym, nie byłem też silnym chłopakiem. Do tego w pewnym momencie zaczął mnie prześladować kompleks niższości, związany z moją męskością.

Jestem przekonany, że to było początkiem moich uczuć homoseksualnych. Wcale mnie to jednak nie cieszyło… Wyrastałem w chrześcijańskim domu i wiedziałem, że homoseksualizm jest grzechem. Moje uczucia były wówczas na tyle silne, że zacząłem żyć zgodnie z nimi. Najpierw były przygodne kontakty i spotkania, a potem mieszkanie z partnerem.

Nie żyłem w zgodzie z Bogiem
W pewnym momencie postanowiłem skończyć z homoseksualnym stylem życia, bo wiedziałem, że przez niego nie żyłem w zgodzie z Bogiem. Spotkałem się z pewnym pastorem, który powiedział mi, że jeżeli jestem wierny swojemu partnerowi, to nie ma w tym nic złego… Poprzez tego pastora trafiłem do seksuologa, który stwierdził – „Twoje uczucia homoseksualne są głębokie, żyj tak dalej”.

Tak więc żyłem i bardzo dobrze się z tym czułem. Lubiłem chodzić do barów gejowskich i spędzać czas z przyjaciółmi. W końcu poddałem się swoim najgłębszym uczuciom…

W tamtym czasie spotkałem chrześcijan, którzy mi mówili zupełnie  co innego, niż większość: „Możesz się zmienić, zmiana jest możliwa”. Ci chrześcijanie modlili się ze mną, żebym został uwolniony od swoich homoseksualnych uczuć. To dało początek mojej przemiany. Z Biblii wiedziałem, że homoseksualizm jest grzechem. Święty Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian pisze, że homoseksualiści nie odziedziczą królestwa niebieskiego, a w Liście do Rzymian ostrzega, że taki sposób życia jest przeciwny naturze.

Ci chrześcijanie mówili mi wówczas: „Nie żyjesz w zgodzie z Bogiem. Jeżeli dalej będziesz tak postępował, to nie odziedziczysz królestwa Bożego. Nie będzie w nim miejsca dla ciebie”.

A ja chciałem odziedziczyć królestwo Boże. Zrozumiałem wówczas, że to nie uczucia powinny być naszymi przewodnikami. Rozstrzygające jest słowo Boże, które mówi, że osiągniesz prawdziwe szczęście i spełnienie, jeśli będziesz posłuszny Bogu.

Wytrwała walka i powrót do Boga
W wieku 28 lat zerwałem z homoseksualnym stylem życia. Na początku bardzo się cieszyłem, że Bóg znalazł się na pierwszym miejscu w moim życiu.

Mówiłem: „Boże, Ty jesteś najważniejszy”.

Czułem się dzieckiem Bożym i to dawało mi wiele radości. Moje poprzednie uczucia wciąż mi jednak towarzyszyły i to było dla mnie bardzo trudne. Musiałem walczyć, wracać do Boga, poddawać Mu swoje myśli. To była walka ze sobą samym. Nie miałem wtedy jeszcze uczuć heteroseksualnych i było mi naprawdę trudno. Ten proces wymagał wytrwałości.

W ciągu pięciu lat od swego nawrócenia miałem tylko jeden kontakt homoseksualny. Byłem na urlopie i wtedy upadłem. To mnie nauczyło, że nigdy nie powinienem być zbyt pewny siebie. Poza tym zrozumiałem, że moje dawne życie może w każdym momencie wrócić.

Po tym wydarzeniu znowu podjąłem decyzję o naśladowaniu Boga. Odtąd moje pokusy stawały się coraz słabsze, również ze względu na rozwijające się wówczas we mnie uczucia heteroseksualne.

Zakochałem się w kobiecie i założyłem rodzinę
Pięć lat po zerwaniu z homoseksualizmem zakochałem się w kobiecie. Wzięliśmy ślub , a nasze małżeństwo trwa od 31. lat. Mamy troje, dziś już dorosłych dzieci. Życie homoseksualisty pozostawiłem za sobą. Kiedy porównuję swoje obecne życie z tym poprzednim, to teraz czuję się bardziej spełniony. Homoseksualny styl życia ogranicza. Nie jest on wcale tak wspaniały, jak się często mówi. Jest w nim bardzo dużo zdrady. Sam byłem w stałym związku, ale mimo to obaj mieliśmy kontakty na boku. Mieszkaliśmy razem, ale nie było między nami ani miłości, ani wierności.

Chcę pomóc innym
Po ślubie napisałem książkę pt. Nie jestem już taki, w której opisałem swoją historię. Niektórzy ludzie po przeczytaniu tej publikacji przychodzili do nas do domu, żeby prosić o pomoc. Zgłaszających się było coraz więcej.

Po pięciu latach założyliśmy EHAH (Opiekę Ewangeliczną nad Homoseksualistami), której nazwę niedługo potem zmieniliśmy na Opiekę Ewangeliczną nad Tożsamością Seksualną, bo pomagamy nie tylko homoseksualistom, lecz również ludziom uzależnionym od seksu.

Ludzie kontaktują się z nami, dzwonią lub przychodzą i umawiamy się na wstępną rozmowę. Podczas tej rozmowy skupiamy się na ich głównych potrzebach.

Większość chrześcijan przychodzi do nas z pytaniem: „Czy możecie mi pomóc w zerwaniu z homoseksualnym stylem życia? Czy możecie mi pomóc trafić na drogę przemiany?”. My twierdzimy: „Zmiana jest możliwa”.

Według nas bycie homoseksualistą nie jest częścią natury człowieka, ale jego ukierunkowaniem, które można zmienić.

Mówiąc o przemianie, mam na myśli nie tylko przejście od uczuć homoseksualnych do heteroseksualnych, ale coś szerszego: jak możemy spełniać Boże oczekiwania, jak realizować Jego plan dla nas? Życie chrześcijańskie przynosi bowiem ze sobą przemianę wewnętrzną i prawdziwy rozwój duchowy.

Zmiana może oznaczać, że człowiek kończy z homoseksualnym stylem życia i doświadcza spełnionego życia w celibacie, bądź też zaczyna żyć jako heteroseksualista. Po naszej terapii niektórzy ludzie zmienili się na tyle, że zawarli małżeństwa.

Po pierwszej rozmowie wprowadzającej mamy jedno albo dwa spotkania poświęcone przeszłości, a potem kilkanaście spotkań przeznaczamy na rozmowy o życiu wiarą. Mówimy wtedy o tym, że wszystko zaczyna się od naszego wnętrza, a także o tym, jak postrzegać siebie samego.

Koncentrujemy się na tych dwóch rzeczach: życiu wiarą oraz sposobach radzenia sobie z kompleksem niższości. Jesteśmy bowiem przekonani, że są dwie możliwe przyczyny homoseksualizmu: pierwsza – zaburzenia neurotyczne, niedorozwój psychiczny danego człowieka i druga – siła grzechu, która powoduje, że ludzie upadają.

Zmiana zawsze jest możliwa!
Chcemy pokazać ludziom, że można zmienić myślenie o sobie samym i zrozumieć, że nie ma powodów do myślenia o sobie źle. Sednem uczuć homoseksualnych jest bowiem szczególny rodzaj kompleksu niższości. W przeszłości sam „uzupełniając się” innym mężczyzną, myślałem, że w ten sposób stanę się w pełni męski.

A teraz wierzę, że mogę być prawdziwym mężczyzną, tak jak Bóg to zaplanował. To nie znaczy, że nagle stałem się twardym facetem. Zaakceptowałem fakt, że jestem wrażliwy. Nie jestem twardzielem i nadal nie lubię pracy w gospodarstwie, ale mimo to mogę być prawdziwym mężczyzną. Ten mój szczególny kompleks niższości został usunięty – i dlatego mogłem zmienić się wewnętrznie. Oprócz tego nauczyłem się żyć wiarą.

Osobom, które do nas przychodzą, mówimy: „Nie pytaj Boga, czy zabierze ci uczucia homoseksualne, ale – jeżeli oddałeś życie Jezusowi – naucz się uważać starą naturę za martwą. Nie wypieraj się jej, nie tłum, ale naucz się traktować ją jako martwą w wierze – i pamiętaj, że w Jezusie jesteś nowym stworzeniem”.

To jest proces. To się nie dzieje w jednym dniu. Jeżeli żyjesz wiarą, twoje uczucia mogą się zmieniać. Jeżeli poradzisz sobie z kompleksem niższości i zaczniesz żyć wiarą, istnieje możliwość, że twoje uczucia ulegną zmianie.

W swojej pracy od samego początku napotykaliśmy wielki opór. Powody, dla których homoseksualiści się nam przeciwstawiają, mówią coś o nich samych. Myślę, że oni nie chcą przyjąć do wiadomości, iż zmiana jest możliwa. To jest też bardzo osobista sprawa, bo to oznaczałoby, że oni mogą się zmienić, ale tego nie chcą.

Myślę, że homoseksualista tłumi myśl, że Bóg zaplanował to inaczej. Ja także chciałem pozostać takim, jakim byłem. Też niechętnie słuchałem o możliwości zmian, bo przemiana jest w pewnym sensie procesem zaprzeczania samemu sobie. Często wolimy po prostu poddawać się swoim uczuciom.

Nie mówimy, że każdy, kto do nas przyjdzie, na pewno się zmieni, ale bardzo ważne jest pójście drogą przemian i życie w abstynencji. Do tego potrzeba wiele siły. I tu dotykamy bardzo ważnego aspektu: niesienia krzyża.

Bóg chce dać nam siłę do niesienia krzyża. Ten wewnętrzny proces często zaczyna się wtedy, kiedy przyznajemy Bogu centralne miejsce w swoim życiu. To jest zasada życia wiarą.

Nie liczy się to, co ty czujesz, ale czy niesiesz swój krzyż, mówiąc: „Boże, chcę Cię naśladować, chcę iść tylko za Tobą”.
Johan van der Sluis
źródło: milujciesie.org.pl