News will be here

Matka Boża z Fatimy uzdrawia z raka

W 1959 roku Matka Boska uzdrowiła go 25 kwietnia tego roku. Ojciec Pio ciężko zaniemógł i choroba przykuła go do łóżka. Lekarze byli ogromnie zaniepokojeni stanem zdrowia zakonnika. Zwołano konsylium złożone z trzech wybitnych specjalistów, profesorów Valdoniego, Mazzoniego i Gasbarriniego. Ich diagnoza brzmiała: złośliwy nowotwór płuc. Zawyrokowali, że Ojcu Pio pozostało tylko parę miesięcy życia.
Stan chorego pogarszał się z dnia na dzień. Ojciec Pio nie wstawał z łóżka już od czterech miesięcy, kiedy to, w sierpniu owego roku, przydarzył mu się fakt niezwykły.

13 maja 2011. Cud s³oñca w Fatimie.

„W tym czasie – wspomina o. Mario Mason, jezuita, założyciel Maryjnego Ruchu Eucharystycznego – podróżowałem po całych Włoszech, wożąc od miasta do miasta posąg Matki Bożej Fatimskiej, który znał już cały świat.
Przybyliśmy do Włoch dokładnie 25 kwietnia, czyli w dniu, kiedy Ojciec Pio nagle zachorował. W Foggii zjawiliśmy się 5 sierpnia. Stamtąd mieliśmy pojechać na dwa dni do Benewentu, lecz tamtejszy biskup z zakłopotaniem poinformował nas, że miasto opustoszało na czas urlopów i że na uroczystość przyjdzie mało ludzi. Z tejże przyczyny postanowiliśmy opóźnić nasz przyjazd do Benewentu i zatrzymać się dzień w San Giovanni Rotondo.

Wiedziałem, że 9 sierpnia przypadała rocznica święceń kapłańskich Ojca Pio. Do San Giovanni Rotondo zjeżdżali się z tej okazji liczni pielgrzymi. Przywitałyby nas, zatem rzesze wiernych. Tak też stało się. Przybyliśmy do miasteczka Ojca Pio 5 sierpnia wieczorem. Przez całą noc tłumy wiernych gromadziły się przed posągiem Matki Bożej Fatimskiej prosząc ją w modlitwie o zdrowie dla zakonnika ze stygmatami.

Następnego dnia, około godziny 10 rano, wraz z pilotem helikoptera, którym podróżowaliśmy, mechanikiem i kilkoma misjonarzami udaliśmy się do celi Ojca Pio. Opiekujący się nim bracia poprosili nas, by nie męczyć go zanadto rozmowami.
Weszliśmy do celi. Zobaczyliśmy Ojca Pio w łóżku, mokrego od potu, głośno i ciężko oddychającego. «Ojcze – rzekłem – pobłogosław nas i powiedz, choć kilka słów, bym mógł je przekazać pielgrzymom, którzy przybyli tu z modlitwami do Matki Bożej».
Z wielkim trudem i ledwie słyszalnym głosem odpowiedział: «Niechaj was Bóg błogosławi za dobro, jakie czynicie Kościołowi i Italii. Powiedzcie, więc ludziom, by posłuchali wszystkich zbawiennych rad, jakimi Maryja ich obdarza».

Około południa, kiedy w kościele było niewiele osób, przyniesiono go na noszach przed oblicze Matki Bożej Fatimskiej, by mógł Ją zobaczyć. Przez kilka minut pogrążył się w modlitwie, po czym odniesiony został do swej celi.
Z San Giovanni Rotondo wyruszyliśmy o godzinie 14. Ledwo helikopter uniósł się w powietrze, poprosiłem pilota, by zatoczył dwa koła nad klasztorem, w którym mieszkał Ojciec Pio, po czym skierowaliśmy się na Foggię”.

UZDROWIŁA MNIE NAJŚWIĘTSZA MARYJA PANNA
„Kiedy byliśmy już daleko – wspomina o. Masone – poczułem, jak coś nieodparcie ciągnie mnie z powrotem do Ojca Pio, jakby to on sam przywoływał mnie do siebie. Powiedziałem do pilota: «Zawróć i zatrzymaj się przez chwilę nad klasztorem». Kapitan posłuchał.
Zawróciliśmy i przez kilka sekund wisieliśmy nieruchomo w powietrzu nad tą częścią klasztoru, w której – jak dobrze byłem zorientowany – znajdowała się cela Ojca Pio. Dowiedziałem się później, iż jak tylko usłyszał on warkot helikoptera, zaczął się modlić w te słowa:

«Przenajświętsza Matko, kiedy przybyłaś do Włoch, wysłałaś mnie do łóżka, a teraz odjeżdżasz i zostawiasz mnie w tym stanie?».
Zaledwie wyrzekł te słowa, całym jego ciałem wstrząsnęły silne dreszcze. Stojący obok zakonnicy zdrętwieli z przerażenia, myśląc, że nadeszła już jego ostatnia chwila. Ale to dziwne zjawisko trwało kilka sekund, po czym Ojciec Pio poczuł się dużo lepiej. Jego twarz nabrała zdrowego koloru, a oddech stał się spokojny i regularny. Chory oświadczył, że nic go już nie boli i że wróciły mu siły; chciał wstać z łóżka.

Zawołano natychmiast po lekarzy. Ojca Pio poddano dokładnym badaniom. Okazało się, iż po jego straszliwej chorobie nie zostało ani śladu. Dwa dni później Ojciec Pio zaczął znów odprawiać Mszę świętą, spowiadać i spotykać się z wiernymi.

W liście z 13 sierpnia tegoż roku, pisanym do jednego ze swych synów duchowych, Ojciec Pio potwierdził, iż zawdzięcza swe nagłe, cudowne wyzdrowienie Matce Bożej Fatimskiej. «Podziękuj w moim imieniu Przenajświętszej Dziewicy – pisał – gdyż akurat w dzień Jej wyjazdu od nas poczułem się dobrze»”.

W kwietniu 1967 roku miałem sposobność przeprowadzenia wywiadu z Ojcem Pio w klasztorze Matki Boskiej łaskawej w San Giovanni Rotondo. Napomknąłem wtedy o tym cudownym wydarzeniu i spytałem go, czy jest prawdą, iż uzdrowiła go Matka Boska. Wybuchnął płaczem: „Tak, tak – uzdrowiła mnie Przenajświętsza Dziewica”.

Ojciec przełożony odprowadzając mnie do drzwi powiedział: „Zawsze, kiedy porusza się ten temat, Ojciec Pio wybucha płaczem. Wiele razy chciał nam o tym opowiedzieć, lecz za każdym razem, kiedy zaczyna swą opowieść, rozpłakuje się ze wzruszenia”.

„WIDZĘ DWIE MAMY”

Matka Boska była przy Ojcu Pio również w momencie jego śmierci.

Potwierdził to czuwający przy nim po nocach o. Pellegrino z Sant’ Elia a Pianisi. W razie potrzeby służył mu pomocą. To on towarzyszył mu również w ostatnich godzinach jego życia.
Oto, co opowiedział mi o. Pellegrino: „W pewnej chwili zauważyłem, że Ojciec Pio uporczywie wpatruje się w ścianę. Jego blada i cierpiąca twarz nagle rozpromieniła się. Podszedłem bliżej jego łóżka. Spostrzegłszy mnie, zapytał pokazując na ścianę: «A tam, kto to jest?». «Zdjęcia najbliższych Ojca – mamy, taty oraz niektórych z naszych chorych» – odrzekłem.
A on na to: «Widzę dwie mamy». Pomyślałem, że źle widzi. Podszedłem, więc do ściany i wskazując na zdjęcie powiedziałem: «To jest mama Ojca». Ojciec Pio spojrzał na mnie i rzekł: «Nie martw się, ja doskonale widzę. Ale tam są dwie mamy». Wtedy zrozumiałem, że tą «drugą mamą» jest Maryja.
źródło: cudajezusa.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *